~Apollo x Ikar~

7 2 0
                                    

Dedykowany NonaAvem

Ikar nie mógł znaleźć sobie miejsca. Odkąd jego ojciec dowiedział się że na wyspie jest więziony zaczął konstruować jakąś maszynę by ich uwolnić. Zaś młodzieniec tym chętniej wyglądał za okno by choć dojrzeć cząstkę pracy swego ojca.
Jednak w ciągu wielu dni jego wzrok zaczął przesuwać się tak że zamiast patrzeć w okno ojca patrzył w niebo. Niektórzy mówili że stał się lekkoduchem lecz on po prostu nie mógł oderwać się wzrokiem od słońca. Oczy go bolały ale gdy tak patrzył w tą ognistą gwiazdę miał wrażenie że widzi w niej boską twarz.
W końcu nadszedł dzień ucieczki.
- I pamiętaj nie podlatuj blisko słońca ani zbyt blisko morza gdyż wosk w skrzydłach rozpuści się.- powiedział mu ojciec ale on nie miał zamiaru słuchać. Chciał zobaczyć boską twarz ukrytą w słońcu.
Wzlecieli w niebo i chwilę lecieli równo lecz znowu piękno słońca zniosło oczy Ikara. Nawet nie zauważył jak wnosi się do góry. Na jedną chwilę, na kilka sekund dojrzał twarz ukrytą w słońcu. Piękny młodzieniec, o skórze w koloru miodu z blond włosami i niebieskimi oczami, miał na sobie białą togę a na plecach łuk i kołczan. Jechał zaś złotym rydwanem zaprzężonym w ogniste konie.
Wystarczyła ta krótka chwila by Ikar zachował się w pięknie mężczyzny. Nagle stracił panowanie nad skrzydłami i zaczął spadać.
Krzyknął krótko zwracając na siebie uwagę młodzieńca jednak ten tylko uśmiechnął się jakby mówił "pokaż czy jesteś wart mojego zainteresowania".
Tym razem krzyk od strony jego ojca. Pomarszczona latami trudów twarz wykrzywiła się w grymasie przerażenia.
Ikar uderzył o wodę morza.
W pierwszej chwili poczuł chłód a następnie dziwną lekkość
- umieram- zdarzył pomyśleć i ta myśl sprawiła że usmeihcnal się. Nie będzie już cierpiał z powodu pięknego młodzieńca w słońcu ani żalu ojca. Nareszcie spokój...
Jego brązowe oczy zamknęły się poraz ostatni.

༼⁠;⁠´⁠༎ຶ⁠ ⁠۝ ⁠༎ຶ⁠༽༼⁠;⁠´⁠༎ຶ⁠ ⁠۝ ⁠༎ຶ⁠༽༼⁠;⁠´⁠༎ຶ⁠ ⁠۝ ⁠༎ຶ⁠༽༼⁠;⁠´⁠༎ຶ⁠ ⁠۝ ⁠༎ຶ
- obudź się cud chłopcze - Ikar z zaskoczeniem otworzył oczy i dostrzegł twarz młodzieńca ze słońca. - No nareszcie. Myślałem że już po tobie, a Asklepiosa już uwięzili kilka wieków temu i nie mógłby cię wskrzesić
- K-kim jesteś? - Ikar spytał nierozumiejąc co się stało - Ja umarłem.
- Nie wiesz kim jestem? - prychnął śmiechem nieznajomy podnosząc się z kucek. Na jego ramieniu nadal trzymał się kołczan ze strzałami - Ikarze pomyśl chwilę jak na syna twojego ojca.
Szatyn zamyślił się chwilę i nagle go olśniło.
- Jesteś Apollonem.
- Dokładnie - pokiwał głową bóg słońca podchodząc z powrotem do Ikara- Zainteresowałeś mnie. Zwłaszcza twoją odwagą by umrzeć. Nie krzyczałeś, nie miotałeś się ale w głowie miałeś moje imię. Tym sprawiłeś że miałem ochotę cię zabrać. Oczywiście musiałem trochę negocjować z Tanatosem ale...
- Zabrałeś mnie?- spytał zaskoczony syn wynalazcy patrząc w oczy Apolla z dziecięcym uwielbieniem.
- Tak. I teraz... Jesteś mój - blond włosy syn Zeusa mrugnął figlarnie- Od teraz na wieki. Co nie znaczy że ja jestem twój. Pamiętaj o tym
Bóg podniósł Ikara a ten dostrzegł że na plecach ma skrzydła.
- A no tak jeszcze to. Będzie ci łatwiej nadarzyć - rzucił z lekkością Apollon wchodząc wgłąb świątyni w której się znajdowali a Ikar z rozradowaną mordką ruszył za nim.
Nareszcie młodzieniec ze słońca jest blisko.
Jego osobiste słońce.
Na zawsze.
Aż do śmierci bogów

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 02, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

HOMO One shoty z mitologii na zamówienie lub też nieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz