1~Biały sierściuch

41 1 0
                                    

Villiana:

Nienawidzę poniedziałków. Nie dlatego, że to jest pierwszy dzień po weekendzie a dlatego, że zawsze w poniedziałek koło mojego apartamentu są targi staroci. Zbiera się tam dużo ludzi przez co jest hałas a ja go nie cierpię. Stare babcie krzyczą, żeby jakiś dureń kupił od nich jakieś pierdołe a ja w spokoju nawet kawy wypić nie mogę.

Postawiłam filiżankę z kawą na stole i spojrzałam na zegar, trzynasta czas nakarmić Astre. Ruszyłam w stornę kuchni po czym wyciągnęłam z jednej z szafek pojemnik z suchą karmą. Już po chwili biały sierściuch chodził koło moich nóg. Nasypałam do miski odpowiednią ilość karmy i wróciłam na kanapę przyglądając się Astrze.

Astrę znalazłam gdy wprowadzałam się do tego apartamentu jakoś  miesiąc temu. Była cała brudna i głodna a moje serce kazało mi ją wziąć do siebie. Choć najpierw szukałam jej innego domu przez mój koczowniczy  tryb życia, który muszę wieść by nie odnaleźli mnie moi... bracia Aaron i ten cały Caden, który wykorzystał mnie by przypasować  się ojcu i udało mu się był lepszy ode mnie. Pierwszy raz i ostatni, bo drugiego razu nie było i nie będzie.

-Wiesz, że drzwi się zamyka? - Spytał dobrze mi znany głos

- Wiem Brandon, ale gdybym je zamknęła nie wszedł byś tu.- Powiedziałam wstając z krzesła. Ruszyłam w stronę korytarza skąd było słychać głos mojego przyjaciela a za mną ruszył biały kot.

- Astra! - Krzyknął blondyn gdy zobaczył białego sierściucha. Odrazu wziął ją na ręce i objął. Widać po co przychodzi do mnie a raczej do tego sierściucha.

- Taki jesteś to sobie idę- Rzekłam i obróciłam się lecz dwie silne ręce mnie zatrzymały.

- No choć się przytulić , wujek Brandon każdego potuli- Prawie udławiłam sie śliną gdy to
usłyszałam  - Kochaniutka spokojnie bo się udusisz

- Puść mnie idioto- jęknęłam próbując go od siebie odsunąć. Lecz nie miałam zbytnio szansy z tym prawie dwu metrowym idiotą.

- Idziemy dzisiaj okraść jubilera. Nowego jubilera, który otworzył się dwa dni temu. - Nic nowego w Paryżu często otwierają się nowe jubilery.- Nie martw się maleńka wszystko sprawdziłem, wiem jak uciekniemy i jak wejdziemy idzie z nami ten... Scott i Matt.

Scott i Matt dwóch idiotów, którzy mózgi zgubili. Ciekawie się zapowiada.

- Kto jest właścicielem tego jubilera?- Spytałam idąc z blondynem do kuchni i zasiadając na kanapie.

- Starszy dziadek Kim cương Tiền z Wietnamu.

- o której tam jedziemy?

- 21:20 Scott przyjedzie czarnym vanem i zawiezie nas do wypożyczalni aut gdzie ukradniemy lambo po czym pojedziemy do jubilera, gdy uciekniemy jedziemy lambo do lasu podpalamy je a Matt nas zgarnia do jego garażu. Tak wygląda plan. A ja u ciebie zostaje.

- okej to wiesz co ja ide się chyba przespać obudź mnie o 19 i weś mnie jeszcze spakuj- Powiedziałam i ruszyłam w stronę sypialni na szczęście, że zostaje to go trochę powykorzystuje w końcu sam chciał zostać. Rzuciłam się na łóżko przygrywając cała kołdrą i zamknęłam oczy by odlecieć w sen.

....

- Wstawaj za godzinę wychodzimy- Ktoś krzyknął koło mojego ucha po czym szturchnął mnie w ramię. - Masz idiotko godzinę, widzę, że wstałaś.

Godzinę? Czekaj kurwa godzinę!?

- Idioto miałeś mnie obudzić o 19 a nie o 20- krzyknęłam zrywając się z materaca wzięłam telefon i spojrzałam na godzinę kurwa on nie kłamie. Podleciałam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne cargo spodnie i czarny top. Ściągnęłam piżamę i ubrałam przygotowane ciuchy.- Przynieś mi czarne skarpetki z grzejnika!

Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął Brandon, który rzucił centralnie w moją twarz skarpetkami.

- Dzięki- rzuciłam i złapałam za plecak, który był przygotowany po włamanie. Wyszłam z sypialni i zauważyłam białego sierściucha. Kurwa muszę napisać do Iness.

Do: Iness Evans-Lores
Mogłabyś mi popilnować kota? dziekuje!

- Gotowa?- Spytał Brandon i rzucił kominiarkę w moją stronę

- Tak, raczej tak.

Blondyn wyszedł z apartamentu i skierował się schodami na parking gdzie mieli czekać dwóch braci.

- Villi widziałaś sie w lustrze?- Spytał  roześmiany brunet z auta. - Ciężka noc?

- A daj spokój - odpowiedziałam Mattowi i wsiadłam do ciężarówki

- Nie czas na pogaduchy, macie tylko trzydzieści minut. Musicie się skupić i zacząć używać mózgu.

Jak kurwa trzydzieści. Jak jakieś 15 zajmie nam wejście do środka.

- Co ty pierdolisz?- Syknełam rozdrażniona

- Spokojnie wszystko jest na parterze zależy nam na dwóch naszyjnikach z brylantami. - Powiedział Scott i podał nam dwa zdjęcia naszyjników jeden niebieski drugi fioletowy- Jak weźmiecie więcej nie pogardzimy ale najbardziej zależy nam na tych dwóch.

- dobra- powiedział blondyn na co ja też pokiwałam zgodnie głową.

- jesteśmy koło wypożyczalni powodzenia-powiedział Matt i zatrzymał się koło wypożyczalni sportowych aut.

Wyszłam wraz z Brandonem z auta a chłopacy odjechali.

- Czarne labo koło wyjazdu jest nasze muszę tylko z niego wypierdolić nawigacje i podmienić rejestracje.

- Dobra wydaje się nie skomplikowane.- Powiedziałam i ruszyłam w storne wejscia do wypożyczalni

- Uwierz mi, że jest to skomplikowane.- Stwierdził blondyn i złapał mnie za rękę - jak coś masz uciekać i nie odwracać się za mną pamiętaj naszą zasadę.

- To działa w dwie strony Brandon.

- Ale ....

- Bez ale kurwa.- Przerwałam mu , wiedząc, że idiota zacznie gadać, że to nie powinno tak wyglądać.

-Dobra nie kłócę się - stwierdził po czym poprawił sobie kominiarkę - O to nasze autko

Niezłe czarne lambo. Marzenie każdego człowieka.

- Kiedyś ci na prezent slubny dam taki

Prezent ślubny?Moze jeszcze z nim? Juz wole żyć z kotem do końca życia.

-Wsiadasz?- Spytał, przez okno w aucie.

***

ArgentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz