Villiana:
Nienawidzę poniedziałków. Nie dlatego, że to jest pierwszy dzień po weekendzie a dlatego, że zawsze w poniedziałek koło mojego apartamentu są targi staroci. Zbiera się tam dużo ludzi przez co jest hałas a ja go nie cierpię. Stare babcie krzyczą, żeby jakiś dureń kupił od nich jakieś pierdołe a ja w spokoju nawet kawy wypić nie mogę.
Postawiłam filiżankę z kawą na stole i spojrzałam na zegar, trzynasta czas nakarmić Astre. Ruszyłam w stornę kuchni po czym wyciągnęłam z jednej z szafek pojemnik z suchą karmą. Już po chwili biały sierściuch chodził koło moich nóg. Nasypałam do miski odpowiednią ilość karmy i wróciłam na kanapę przyglądając się Astrze.
Astrę znalazłam gdy wprowadzałam się do tego apartamentu jakoś miesiąc temu. Była cała brudna i głodna a moje serce kazało mi ją wziąć do siebie. Choć najpierw szukałam jej innego domu przez mój koczowniczy tryb życia, który muszę wieść by nie odnaleźli mnie moi... bracia Aaron i ten cały Caden, który wykorzystał mnie by przypasować się ojcu i udało mu się był lepszy ode mnie. Pierwszy raz i ostatni, bo drugiego razu nie było i nie będzie.
-Wiesz, że drzwi się zamyka? - Spytał dobrze mi znany głos
- Wiem Brandon, ale gdybym je zamknęła nie wszedł byś tu.- Powiedziałam wstając z krzesła. Ruszyłam w stronę korytarza skąd było słychać głos mojego przyjaciela a za mną ruszył biały kot.
- Astra! - Krzyknął blondyn gdy zobaczył białego sierściucha. Odrazu wziął ją na ręce i objął. Widać po co przychodzi do mnie a raczej do tego sierściucha.
- Taki jesteś to sobie idę- Rzekłam i obróciłam się lecz dwie silne ręce mnie zatrzymały.
- No choć się przytulić , wujek Brandon każdego potuli- Prawie udławiłam sie śliną gdy to
usłyszałam - Kochaniutka spokojnie bo się udusisz- Puść mnie idioto- jęknęłam próbując go od siebie odsunąć. Lecz nie miałam zbytnio szansy z tym prawie dwu metrowym idiotą.
- Idziemy dzisiaj okraść jubilera. Nowego jubilera, który otworzył się dwa dni temu. - Nic nowego w Paryżu często otwierają się nowe jubilery.- Nie martw się maleńka wszystko sprawdziłem, wiem jak uciekniemy i jak wejdziemy idzie z nami ten... Scott i Matt.
Scott i Matt dwóch idiotów, którzy mózgi zgubili. Ciekawie się zapowiada.
- Kto jest właścicielem tego jubilera?- Spytałam idąc z blondynem do kuchni i zasiadając na kanapie.
- Starszy dziadek Kim cương Tiền z Wietnamu.
- o której tam jedziemy?
- 21:20 Scott przyjedzie czarnym vanem i zawiezie nas do wypożyczalni aut gdzie ukradniemy lambo po czym pojedziemy do jubilera, gdy uciekniemy jedziemy lambo do lasu podpalamy je a Matt nas zgarnia do jego garażu. Tak wygląda plan. A ja u ciebie zostaje.
- okej to wiesz co ja ide się chyba przespać obudź mnie o 19 i weś mnie jeszcze spakuj- Powiedziałam i ruszyłam w stronę sypialni na szczęście, że zostaje to go trochę powykorzystuje w końcu sam chciał zostać. Rzuciłam się na łóżko przygrywając cała kołdrą i zamknęłam oczy by odlecieć w sen.
....
- Wstawaj za godzinę wychodzimy- Ktoś krzyknął koło mojego ucha po czym szturchnął mnie w ramię. - Masz idiotko godzinę, widzę, że wstałaś.
Godzinę? Czekaj kurwa godzinę!?
- Idioto miałeś mnie obudzić o 19 a nie o 20- krzyknęłam zrywając się z materaca wzięłam telefon i spojrzałam na godzinę kurwa on nie kłamie. Podleciałam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne cargo spodnie i czarny top. Ściągnęłam piżamę i ubrałam przygotowane ciuchy.- Przynieś mi czarne skarpetki z grzejnika!
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął Brandon, który rzucił centralnie w moją twarz skarpetkami.
- Dzięki- rzuciłam i złapałam za plecak, który był przygotowany po włamanie. Wyszłam z sypialni i zauważyłam białego sierściucha. Kurwa muszę napisać do Iness.
Do: Iness Evans-Lores
Mogłabyś mi popilnować kota? dziekuje!- Gotowa?- Spytał Brandon i rzucił kominiarkę w moją stronę
- Tak, raczej tak.
Blondyn wyszedł z apartamentu i skierował się schodami na parking gdzie mieli czekać dwóch braci.
- Villi widziałaś sie w lustrze?- Spytał roześmiany brunet z auta. - Ciężka noc?
- A daj spokój - odpowiedziałam Mattowi i wsiadłam do ciężarówki
- Nie czas na pogaduchy, macie tylko trzydzieści minut. Musicie się skupić i zacząć używać mózgu.
Jak kurwa trzydzieści. Jak jakieś 15 zajmie nam wejście do środka.
- Co ty pierdolisz?- Syknełam rozdrażniona
- Spokojnie wszystko jest na parterze zależy nam na dwóch naszyjnikach z brylantami. - Powiedział Scott i podał nam dwa zdjęcia naszyjników jeden niebieski drugi fioletowy- Jak weźmiecie więcej nie pogardzimy ale najbardziej zależy nam na tych dwóch.
- dobra- powiedział blondyn na co ja też pokiwałam zgodnie głową.
- jesteśmy koło wypożyczalni powodzenia-powiedział Matt i zatrzymał się koło wypożyczalni sportowych aut.
Wyszłam wraz z Brandonem z auta a chłopacy odjechali.
- Czarne labo koło wyjazdu jest nasze muszę tylko z niego wypierdolić nawigacje i podmienić rejestracje.
- Dobra wydaje się nie skomplikowane.- Powiedziałam i ruszyłam w storne wejscia do wypożyczalni
- Uwierz mi, że jest to skomplikowane.- Stwierdził blondyn i złapał mnie za rękę - jak coś masz uciekać i nie odwracać się za mną pamiętaj naszą zasadę.
- To działa w dwie strony Brandon.
- Ale ....
- Bez ale kurwa.- Przerwałam mu , wiedząc, że idiota zacznie gadać, że to nie powinno tak wyglądać.
-Dobra nie kłócę się - stwierdził po czym poprawił sobie kominiarkę - O to nasze autko
Niezłe czarne lambo. Marzenie każdego człowieka.
- Kiedyś ci na prezent slubny dam taki
Prezent ślubny?Moze jeszcze z nim? Juz wole żyć z kotem do końca życia.
-Wsiadasz?- Spytał, przez okno w aucie.
***
CZYTASZ
Argent
RomanceMyślała, że go nie spotka. Jednak los zdecydował inaczej. Zdecydował, że weźmie ślub z największym francuskiem mafioza.