✹Więzień✹

163 17 8
                                    

Woda powoli kapała z sufitu, krople zlatywały rytmicznie odbijając się od małej kałuży, którą wspólnie stworzyły na podłodze. Ich pochodzenie zdawało się być nieznane jednak obecność była z pewnością trwała. Jedna po drugiej spadała po swojej siostrze zwiększając wilgoć w powietrzu o nieprzyjemnym zapachu. Spadła kolejna, i kolejna, i kolejna, i następna, aż w końcu jedna z nich się zbuntowała i wybiła resztę z trwałego rytmu. Mimo tego regularność ich upadku powróciła do normy, a jedyne co wniósł bunt było wspomnienie wybitego z rytmu dźwięku. Jedna po drugiej jak w zegarku, spadały podporządkowane do zasady, której nikt do końca nie wymyślił. Faktycznie, same sobie ten los narzuciły. Ale czy na pewno? Czy ten regularny spadek nie był po części przymusowy? W końcu kropla tylko śledziła spływ wody, na który nie miała żadnego wpływu. Była uwięziona w tym właśnie spływie i jej upadek był nieunikniony. Mogła się oczywiście zbuntować, wciąż miała na tyle własnej woli. Jednak bunt nie przyniósłby ze sobą nic niż wspomnienie nieco innego wydźwięku wyróżniającego się na tle reszty. Z perspektywy słuchacza było to brzydkie niedogodnienie, nieprzyjemny dźwięk. Z perspektywy kropli było to ostatnie wołanie o ratunek. Kap...kap...kap...kap...Woda kapała z sufitu celi.

Prycze w Żywym Mirażu nie należały do najwygodniejszych. Siano, którym był wypchany materac szybko się wygniatało co znaczyło, że leżenie bezpośrednio na belkach czy na materacu nie robiło wielkiej różnicy. Koniec końców podłoga zawsze wydawała się być wygodniejsza jednak jej chłód nie pozwalał na odpowiedni odpoczynek. Kolejnym minusem tych materaców, było że czasami siano się wybijało z materiału i kłuło i to niezależnie od pozycji w której się spoczywało. Jakby bylo tego malo woda kapała z sufitu tworząc nieprzyjemny dźwięk potrafiący doprowadzić do szaleństwa. Paprot westchnął ciężko i obrócił się na pryczy po raz kolejny w ciągu ostatnich dziesięciu minut. W końcu się poddał i usiadł zgarbiony, spojrzał na drzwi od swojej celi w której spędził tyle czasu, że mógłby ją już nazywać domem. Poczucie desperacji związane z odebraniem wolności minęło kilka stuleci temu. Teraz towarzyszyła mu frustracja związana z wilgotnymi ścianami i brakiem jakiejkolwiek ucieczki z tego przeklętego miejsca...przynajmniej do teraz.

Rok temu namówił dwóch innych więźniów do zorganizowania razem rewolty. Z czasem udało im sie nawrocic więcej osadzonych. Aktualnie zrekrutowali ich tyle, że Paprot zaczynał powoli wierzyć, że być może mają jakieś realne szanse na wyjście z tego miejsca. Temu poczuciu nadziei długo towarzyszyła myśl o tym, że wszyscy osadzeni powoli stracili zmysły jednak szybko zdołał dotrzeć do faktu, że to zachowanie nie leżało w szaleństwie, a czymś co sam odczuwał, tak głęboko zaszytym w sobie poprzez nici wytkane z nienawiści oraz frustracji. Była to desperacja. Najczystsza desperacja. Ona była w stanie pociągnąć każdego na sam dół. A więźniów Żywego Mirażu ciągnęła nadzwyczaj nisko ponieważ miała nad nimi też niezwykle silny wpływ. Mimo ambitnościi samego pomysłu ich plan był nadzwyczaj łatwy, ale tylko temu bo takich się najłatwiej trzymać gdy ciało i umysł są cieniem tego czym niegdyś byli. Takie plany najłatwiej zrealizować tak dużą ilością rebeliantów. Posiłki zawsze przychodziły punktualnie, jak w zegarku, dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Najczęściej są to jedyne interakcje z strażnikami jakie mają. Z resztą nie zawsze są to strażnicy, a najprościej w świecie gobliny które zajmują się przygotowywaniem tego obrzydliwego ścierwa, którego książę w żaden sposób nie mógł nazwać jedzeniem. Plan polegał na tym by wywołać zamieszanie, w taki sposób by pozwolić otworzenie celi, a następnie poprzez pot i krew wydostać się na światło słoneczne, którego nie widział od tak dawna, że czasami nie był pewien czy go sobie nie wymyślił.

Więzień zwrócił wzrok ku tacy z jedzeniem. Podczas gdy próbował wygodnie leżeć na łóżku, chodź dogodniej byłoby nazwać ten mebel narzędziem tortur, przez szerokie jednak niezbyt wysokie okienko w drzwiach została podsunięta mu kolacja. Oznaczało to, że była godzina 22. Oznaczało to, że za 12 godzin ujrzy promienie słońca.

✩Więzień✩ Baśniobór - Smocza StrażOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz