🐺Rozdział 1🐺

114 13 3
                                    

Nigdy nie myślałem, że tak się to skończy. To odmieni moje dotychczasowe życie. Zawsze o tym marzyłem, ale teraz nie wiem czy naprawdę tego chce. Nowe miasto i kraj. To nie będzie mój Londyn. Będzie musiał się przystosować do życia tam.

Pakowałem do końca walizkę zamykając ją. Rozejrzałem się po moim pokoju do którego miałem już nigdy nie wrócić. Pokój zawsze będący w nie ładzie i brudzie teraz w idealnej czystości zostały tylko meble i kilka kartonów z nie potrzebnymi już rzeczami. Okno z parapetem i widokiem na las przypominało mi o wieczorach spędzonych na oglądaniu tam filmów. Za parę dni mieli tu się wprowadzić całkiem nowa rodzina, ale co się dziwić. Dom o idealnym rozwiązania by pomieścić na spokojnie jedną duża rodzinę. Cicha okolica. Wielki ogród gdzie można by było zrobić grilla. Mimo to blisko centrum. Miejsce idealne dla ludzi którzy chcą założyć rodzinę. Spędziłem u ponad 5 lat swojego życia. Wiedziałem że kiedyś to nastąpi, łowcy i tak by kiedyś tu dotarli.

Spojrzałem ostatni raz na pokój wychodząc. Zamknąłem drzwi i zniosłem walizkę na dół do korytarza. Z salonu dochodziły rozmowy więc skierowanych się w tamtą stronę. Zobaczyłem dwie kobiety bardzo dobrze mi znane. Właśnie siedziały na kanapie pijąc herbatę.

- Spakowany? - Spytała Diana obracając się w moją stronę. Diana była wysoką blondynką o długich prostych włosach często spiętych w koka i o niebieskich oczach. Ma bardzo silny charakter jest jak głowa rodziny. I jest betą alfy swojego stada. Mimo wszystko jest bardzo opiekuńcza w stosunku do najbliższych.

- Tak, ale i tak dużo nie muszę brać - blondynka uśmiechnęła się i objęła czarno włosom ramieniem.

- Zawsze może ci się coś przydać - powiedziała Sofi. Była średniej wysokości kobietą o sięgających do tali czarnych falowanych włosach z grzywką i brązowe oczy. Jest wzorem matki . Zawsze wie jak pocieszyć ale nie naciska i pomoże każdemu kto będzie jej potrzebował. To dzięki niej tu jestem. Bardzo przypominała mi moją mamę. Wiedziałem że nikt mi nie zastąpi mojej mamy ale dzięki nie mogłem się poczuć jakby ona nadal żyła.

- Spokojnie, dam sobie radę. Bardziej martwię się co z Liamem.- Spojrzałem na obie roześmiane kobiety. Czarno włosa patrzyła się na mnie czułym wzrokiem. Zawsze była najbardziej uczuciowa. Wstała z kanapy podchodząc do mnie. Poprawiła kaptur mojej bluzy. Po czym spojrzała mi w oczy. Co nie było trudne bo byliśmy w podobnym wzroście.

- Thomas, postaraj się zacząć coś nowego tam w Teksasie. Jedziesz tam by coś zmienić, prawda?- kiwnąłem głową. Głównym powodem mojego wyjazdu są studia, a drugim...

- Więc zrób to. My same nie będziemy tak daleko więc będziesz musiał nas kiedyś odwiedzić.- Powiedziała uśmiechając się. Sofi i Diany wraz z watahą(Thames) także wyjeżdżają. W Anglii zaczyna się coraz ciężej życie wilkołakom. A głównie na obrzeżach stolicy tam znajdują się największe grupy łowców. Ostatnio zbyt wiele ich tu jest. Od nich nie da się uciec ale Alfa watahy Thames nie chce ryzykować. W tym roku u nich narodziło się zbyt wiele szczeniąt. Nagle odezwał się nasz dzwonek do drzwi.

- Po pewnie Liam. Pójdę otworzyć. - Sofi wyszła z salonu. Poszedłem w stronę korytarza po moją walizkę.

- Thomas - blondynka wychyliła się z salonu. Opierała się o futrynę pokazując abym podszedł. Kiedy spełniłem jej prośbę, Diana wzięła moją rękę i dała mi jakąś rzecz. Zamknęła moją dłoń i przysunęła do mnie.

- Nie wiem czy pamiętasz ale to chyba należy do ciebie - otworzyłem dłoń i zobaczyłem mały srebrny śmiertelnik z symbolem alfa, beta, omega. (Autor:
Możecie to kojarzyć z Teen wolf). Odrazę zaszyłem się z wspomnieniach.

- Tommy, mam dla ciebie coś. - Mark podał mi srebrne małe pudełko. Odwiązałem srebrną wstążkę ukazując jego zawartość.

- co to jest tato? - brunet zaśmiał wyjmując w pudełka to zimne srebro.

I love you, my omega A/B/O (Dylmas) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz