Prolog

831 45 7
                                    

Ciemnymi ulicami San Francisco spacerowała dziś samotna wampirzyca. Jej postać rozmywała się na tle rozgwieżdżonego nieba ,a księżyc rzucał blask na jej twarz. Jej postawa świadczyła o pewności ,ale taż czymś w rodzaju zmartwienia. Samotność, tak brzmiało jej drugie imię. Nie miała nikogo ,ale mimo to uciekała i chciała dalej żyć. Szła powoli w kierunku swojego mieszkania cichutko szurając obcasami o chodnik. Nie rozumiała dlaczego przeznaczenie wybrało ją. Ona chciała tylko żyć ,a to co działo się teraz nie było jak życie. Było jak martwa egzystencja.  Nie miała nikogo. Ważne osoby w jej życiu albo nie żyły ,albo nie chciały mieć z nią nic wspólnego. Właściwie się im nie dziwiła. Czemu to się dziwić, kto by chciał zadawać się z taką suką jak ona?  Czasami zastanawiała się po co jej w ogóle to życie? Było ono tak

  wyblakłe jakby ktoś wyssał z niego wszystkie kolory tak jak ona wysysa krew z niewinnych. Z okien domów dochodziły wesołe głosy i śmiechy. Była sobota, dzień szczęścia ,a ona przechadzała się sama po parku. Co prawda wiele razy zdarzało jej się że jakiś podchmielony student ją zaczepiał ,ale ignorowała to. Mimo iż starała się ukryć to na wszelkie możliwe sposoby w jej sercu nadal tkwiła jedna, wyjątkowa osoba. On był jej jedynym sensem życia. W pochmurnym nastroju otworzyła drzwi mieszkania i weszła do ciemnego salonu. Gdy już opadła zrezygnowana na kanapę zauważyła na stoliku od kawy liścik. Podniosła go i szybkim ruchem rozerwała kopertę. List był napisany na grubym, estetycznie ozdobionym papierze.


Zaproszenie na ślub


Młoda para ma zaszczyt zaprosić Katherine

Prence na ślub który odbędzie się 19.04.2014 o godzinie 12.30

w kościele św. Anny w Rio de Janeiro.

Liczymy że przybędziesz.


  Katherine ze zdziwieniem spojrzała na list. Zaproszenie na ślub? Kto miałby zapraszać ją na ślub? Poza tym nie było napisane czyj to ślub. Katherine była coraz bardziej zdziwiona tą sytuacją.


PS: Ta informacja raczej cię przekona. Klaus już ci nie grozi. Jesteś wolna.


  Po ostatnich słowach po policzku Katherine słynęła pojedyncza łza. Łza szczęścia. Była wolna. W końcu wolna! Nie mogła w to uwierzyć. Chciało jej się skakać, biegać i nawet latać. To niemożliwe! Ktoś unicestwił Klausa. Katherine nie czekała długo. Z miejsca ruszyła do Rio de Janeiro.

Czarna Dusza Katherine PierceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz