Różne perspektywy
Ostatnio dużo rozmawiałem z ludźmi, ale na tematy różnego rodzaju, w swojej pracy też odbywam rozmowy, są niezbędnym elementem w tym czym się zajmuję, ale temat jest narzucony, na dobrą sprawę nie mam co gadać o czymś innym. Dlatego doceniam te chwilę, kiedy trafię na rozmówce, który potrafi pogłębić myśl, narzucić ton rozmowie, wypowiedzieć się w jakiejś dziedzinie, albo opowiedzieć historię.
Jednego dnia miałem do czynienia z paroma osobami, w bezpośredniej, indywidualnej rozmowie. Byli to dwaj blisko stulatkowie, oraz osoby w moim wieku, około dwudziestoletnie. Seniorzy różnili się sposobem wymowy, swoimi opowieściami i funkcjonalnością, pierwszy, dajmy na to – Marian – opowiadał o swoich wnuczkach, że ma ich aż dwieście. Zrobiłem wielkie oczy, bo jak musiał pracować za młodu, żeby taką liczbę mieć na dzień dzisiejszy, po czym zacząłem szukać tego haczyka, który musiał być, bo to ogromna liczba. Okazało się, że pan Marian nazywa tak uczennice, oraz każdą kobietę, dziewczynę, z którą ma relacje, wracając do uczennic – senior, blisko stuletni wciąż daje lekcje historii. Rozjaśnił mi sposób na dwieście wnuczek, wszystko było jasne. Oprócz tego, pan Marian zwracał uwagę na trzy opiekunki, które jego zdaniem nie interesowały się nim w ogóle, ale mówił o tym z uśmieszkiem na twarzy, jakby się tym nie przejmował, tylko brał to w formie żartu. Poruszał ten temat parokrotnie, mówiąc: - Nawet się nie odwrócą, sprawdzić czy jestem. Panie widziały, że jestem obok pana Mariana, więc nie bardzo miały co innego do roboty, jak ze sobą rozmawiać. W końcu przyszedł moment, kiedy senior musiał udać się do toalety, a na odchodne powiedział: - zobacz, jak wstanę to od razu poleci za mną. Tak było, kiedy skierował się do toalety, jedna z pań wstała natychmiast, na co on zareagował nerwowo. Krzyczał, żeby siedziała i gadała dalej z koleżankami, kłócił się, że nie interesują się nim i po co w ogóle przychodziły w ten dzień, oraz w ogóle. Wyszła z tego afera, a ja zastanawiałem się czy dobrze rozbiłem, podburzając nieświadomie pana Mariana, bo kiedy się śmiał, dla żartu zwracałem uwagę na trzy panie, siedzące przed nami, lecz wtedy był uśmiech, a kiedy wstał to ruszyła uraza, która skończyła ze skryciem. Po czasie się pogodzili.
Druga rozmowa z około stuletnim panem, dajmy na to – Mieczysław – wziął do nas na chwilę jedną panią w średnim wieku i zaczął mówić, jak można rozjuszyć kobietę, ściskając towarzyszącą za rękę. Kobieta musiała czuć się nieswojo, ale była z tych uprzejmie uprzejmych, kiedy słysząc różne zawstydzające rzeczy, uśmiecha się nerwowo i myśli jak się wywinąć – tak było wtedy. Pan Mieczysław świadomie wprawił ją w zakłopotanie, puścił, aby już nie musiała się zmagać ze zmieszaniem i śmiał się z sytuacji – tematu nie odpuścił. Opowiadał o tym jak można całować kobietę, po brzuszku, cycuszkach, brodawkach, jak się goli – tu mnie zaskoczył, bo wspomniał, że południowe dziewczyny czasem chodzą do fryzjera, aby ogolić, jak to ujął „trójkącik" w charakterystyczny wzór – i dba to i niżej można języczkiem. Powiedział, że z taką to można, jest wierna, oddana, a nie jak niektóre: - są takie, co można obrobić na stojąca. Niesamowite było jego podejście, brzmiał jak historyk, który już bezceremonialnie opowiadał jak było za innych czasów. Powiedział, że on już nie ma co próbować, to już minęło, bo co on do młodej kobiety będzie szedł, jakby to wyglądało, ale twierdził zarazem, że to tylko wyłącznie jego decyzja, bo znalazły by się takie, co mogłyby być i dla niego, jedynie zobrazował problem z „kuśką", pokazując zgięty palec. Rozmawialiśmy jeszcze na inne tematy, ale ten o seksie, kobietach trudniejszych do zdobycia i tych na stojaka, był specjalny patrząc na wiek rozmówcy. Bez sentymentu, podzielił się doświadczeniem i opinią jaką zebrał.
Późnym wieczorem spotkałem się z koleżanką, opowiadała o zainteresowaniach, dniu, oraz o tym co myśli o słowach pana Mieczysława. Inny wiek, inny czas, inne życie, mogłem napawać się perspektywą, a różne osoby, osobowości, miejsca spotkań, godzina, zdawały się prosić do tańca, o nazwie: podróż w czasie. Piliśmy piwo i rozmawialiśmy o filmach dokumentalnych, które były na festiwalu, a dokładniej ja słuchałem, ona opowiadała. Zawsze podczas rozmów mam momenty, w których odłączam się od rozmówcy, nie robię tego celowo, to po prostu we mnie jest, że myśli postanawiają popłynąć w swoją stronę, nie zważając ani na drugą osobę, ani na mnie, słuchającego z zaciekłością. Pomyślałem, że świetnie jest rozmawiać z ludźmi, ważne, żeby robić to grupowo i indywidualnie, bo pozwala to otworzyć się na świat. Trochę jak z książką, bo każdy z nas niesie ze sobą stronnice, które liczymy w przedziale czasowym, a owe historie zawsze niosą za sobą morał. Wystarczy, że go znajdziesz.