Konfrontacja

25 5 2
                                    



Oficer Walsh westchnął i dłonią przeczesał blond włosy.

— Pani wie, o co prosi? Ten mężczyzna zamordował kilkanaście osób.

Spoglądasz na porucznika, po czym na stojącego pod drzwiami strażnika o ciemnej karnacji, który wpatruje się tępo w przestrzeń.

— Ale przecież ja będę tu, a on gdzieś tam na orbicie, dokąd go wysłaliście. Nie zrobi mi krzywdy.

Mężczyzna przygląda ci się przez chwilę.

— On zmanipulował ich do samobójstwa... — Pomiędzy popielatym brwiami zarysowywuje się wyraźna zmarszczka.

Przed oczami miga ci wspomnienie zdjęć ofiar, ich powykręcanych, okaleczonych ciał. Cennych istnień, biorąc pod uwagę, ilu nas zostało po Czwartej Wojnie Światowej i zmianach klimatycznych.

Nawet nie przyszło ci do głowy, że ci ludzie mogli to zrobić sobie sami.

Przełykasz ślinę, po czym szybko zakładasz nogę na nogę, żeby zamaskować ten odruch.

— Rajrzyński jest przedstawicielem niezwykle rzadkiej puli genetycznej. Jeżeli nie zrobię z nim badań, kolejnej okazji mogę już nie mieć w swojej karierze!

Mężczyzna skanuje cię wzrokiem, jakby próbował odgadnąć twój wiek, po czym mruży oczy, przyglądając się danym, które wyświetlają się na jego okularach.

W końcu wzdycha, a jego ramiona opadają ze zrezygnowaniem. Poprawia w uszach słuchawkę tłumaczącą.

— Nic nie mogę pani obiecać, nie mogę więźnia do niczego zmusić. Jeżeli wyrazi zgodę, nie będę stawał na drodze. Oficer Gkikas zaprowadzi panią na salę spotkań.

Drzwi gabinetu otwierają się, sycząc, wpuszczając do pomieszczenia ostre światło lamp z korytarza. Ubrany w ciemnogranatowy mundur mężczyzna, gestem metalowej protezy zaprasza cię do wyjścia.

Jak myślisz: miał wypadek, czy przehandlował kończynę, żeby zyskać nadludzką siłę?

Unosisz się z krzesła, kiwasz głową porucznikowi w podziękowaniu i wychodzisz na korytarz. Twoje metalowe obcasy stukają o przeraźliwie czysty szklany parkiet, cicho szepcząc:

Nie powinno tu cię być. Nie powinno tu cię być. Nie powinno tu cię być.

Tak, nie powinnaś była tu przychodzić. Ale musisz wiedzieć.

Strażnik zaprowadza cię do salki o zaokrąglonych ścianach. Obite białą skórą powierzchnie pochłaniają wszelkie dźwięki, sprawiając, że czujesz się, jakbyś znalazła się w środku opakowania na jajka.

Na środku pomieszczenia stoi szeroki fotel niczym ze statku kosmicznego.

— Proszę się rozgościć.

Robisz kilka niepewnych kroków i siadasz na fotelu, zatapiając się w miękkiej tapicerce. Otacza cię słodki zapach skóry.

Strażnik z tyłu wyciąga dwie elektrody z przyssawkami na końcu, przykleja ci je do skroni, po czym wyciąga z boku fotela pilot z jednym czerwonym guzikiem.

— Proszę go nacisnąć, kiedy będzie chciała pani zakończyć rozmowę. — Posyła ci wymowne spojrzenie. — To może nastąpić szybciej, niż się pani spodziewa.

Kiedy przytakujesz, wychodzi z pomieszczenia, zostawiając cię samą. Nim zdążysz policzyć do dziesięciu, znajdujesz się w oświetlonym ciepłym światłem pomieszczeniu, a przed tobą wyrasta biurko, zakończone szybą, która oddziela cię od drugiej części pokoju.

Kim jesteś, psychopato?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz