04.05.23
Z trudem otwieram oczy, oślepiająca czystość. Idziemy korytarzem. Białe ściany odbijają wszystko praktycznie nas oślepiając. Tylko ja jedyny zostawiam za sobą błotniste ślady, które zdają się zabawnie kontrastować z - równie niezabrudzonym co ściany - kaftanem, który obarcza mnie całkowicie.
Jakiś dziwny dźwięk jakoby ogromna strzelanina miała miejsce tuż za rogiem. Dziwnie znajomy ból i oślepiająca biel sprawiały wrażenie uderzenia paskiem odblaskowym. Jednakże pasek ten ma moc skórzanego pasa ojca, a kolor neonowego szyldu jednej z tych znanych restauracji. Nie wykluczajcie mnie, też chcę postrzelać albo chociaż popatrzeć, nikt się nie dowie, przysięgam.
Przymus bezpieczeństwa, co? Niezła bzdura. Mała zabawa nigdy nikomu nie zaszkodziła.
Widzę znaki. Czy tak właśnie wygląda objawienie? Ludzi którzy mnie tu zaciągnęli to prawdziwi psychopaci, boże uchroń mnie przed nimi. Mam nadzieję, że zostanę mianowany świętym za to co tu wycierpiałem. Chyba należy mi się jakaś rekompensata, prawda?
Wieloryby śpiewają tak głośno, że słyszę je aż tutaj, głośno i wyraźnie. Chciałbym pośpiewać z nimi, ale jeśli coś powiem to oni odetną mi rękę. Powiedzieli mi w sekrecie, że są upadłymi aniołami. Uciekłbym, gdyby pasy bezpieczeństwa nie blokowały mnie doszczętnie, ich nazwa wskazuje na brak zagrożenia, ale chyba się nie sprawdzając skoro zaprosiły mnie na, uroczystość z której nie wyjdę żywy, egzekucję aniołów
Zrozumiałem. Białe ściany odbijają ich grzechy, które przyklejają się do mnie i tworzą mi kolejny kaftan pomazańca bożego, to dar.
Palące uczucie wstydu topi kolejno oczy, usta i uszy wykluczając przy tym coraz to nowsze przypalone jednostki ze społeczeństwa. Ci co zostają, tak zwane skwarki, po czasie spalają się doszczętnie i zostaje z nich pył, pył w urnie.
Czerwona nić łączy wszystko, przelatuje przez palce, płynie w żyłach zmieszane z krwią, tworzy nowe organizmy. Ona jest podstawą, jeśli ktoś nią zawładnie, będzie panował nad całym światem. Ja próbowałem, chciałem ją zwinąć w wielki kłębek i wrzucić do najgłębszych czeluści piekła. Chciałem, żeby każdy był sobie równy, czyż to nie szczytny cel? Oni mnie powstrzymali. Nie chcą równości, działają w imieniu Boga. Bóg nie będzie Bogiem bez swojej boskości, a oni jako najwierniejsi strażnicy nie mogą do tego dopuścić. Zamykają tutaj, każdego który wie coś więcej.
Uznany za głowę sekty prowadzony na pewną śmierć, tak właśnie zakończy się mój los. Historia bez zakończenia.