[1]

2.4K 57 7
                                    

Mój piękny sen przerwał znienawidzony przeze mnie dzwięk budzika. Na oślep odszukałam telefon i wyłączyłam alarm, powoli otworzyłam powieki i pomrugałam kilka razy, aby wyostrzyć obraz. Wzięłam telefon do ręki zaczęłam przeglądać social-media. Po niespełna piętnastu minutach wstałam, przeciągnęłam się i podeszłam do trzydrzwiowej szafy i wyjęłam ubrania. Wybrałam biały top na cieniutkich ramiączkach i czarne dresy nike'a. Z gotowym outfitem pomaszerowałam do łazienki, na szczęście miałam prywatną toalete bo bym chyba nie wytrzymała jakbym musiała dzielić ją z moim bratem. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic i włączyłam zimna wode. Kochałam zimne prysznice z rana. Na gąbkę nalałam żel pod prysznic o zapachu cytryn i zaczęłam delikatnie pocierać nią swoje ciało. Zmyłam pianę i wyszłam z kabiny po czym zawiązałam wokół ciała biały jedwabny ręcznik. Umyłam twarz i zęby i nałożyłam jakiś losowy krem. Wytarłam się i ubrałam na siebie ubrania, które wybrałam chwilę wcześniej. Wyszłam z łazienki i pomaszerowałam w stronę toaletki. Na co dzień nie malowałam się jakoś mocno bo nie miałam na to czasu i chęci. Nałożyłam korektor, puder i rozświetlacz i pomalowałam rzęsy czarnym tuszem. Wyprostowałam swoje ciemne włosy i w sumie byłam gotowa. Podeszłam do dużego lustra, prezentowałam się nie nagannie, jak na to, że nie byłam jakaś najpiękniejsza.

Szczupła sylwetka, ciemno brązowe włosy sięgające mi trochę za łopatki, zielone oczy, mały nos z piegami i spore malinowe usta. Byłam przeciętna, nie wyróżniałam się niczym szczególnym. Wyszłam z pokoju i schodami skierowałam się do kuchni, a w niej znajdowała się moja rodzicielka. Lilianna Ross była piękna, zawsze nosiła idealnie do siebie dobrane ubrania, ciemne włosy zawsze związane w kitke, szczupła sylwetka, brak jakichkolwiek zmarszczek co było dość zadziwiając na to jak na jej  wiek.

- Hej mamo.

- Cześć Blair. Wyspałaś się?- uśmiechnęła się ciepło.

- No w miarę.

- To dobrze, ja już muszę lecieć do pracy więc zrób sobie jakieś śniadanie jak chcesz. Miłego dnia w szkole córeczko. - Uśmiechnęła się i podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.

Moja mam była na prawdę wspaniałą kobietą.

- Jasne, do zobaczenia. - mruknęłam.

Zjadłam płatki i nim się obejrzałam było już w pół do ósmej, więc musiałam już wychodzić. Szybko poszłam na górę po plecak i zgarnęłam kluczyki do auta z półki. Wyszłam z domu, zakluczyłam drzwi i z auto pilota otworzyłam samochód. Aktualnie woziłam się czarnym bmw e92, nie było to auto moich marzeń no ale było w porządku. Otworzyłam drzwi o strony kierowcy i weszłam do auta, na siedzenie pasażera rzuciłam plecak i odpaliłam samochód. Do szkoły miałam jakieś nie całe dwadzieścia minut jeśli nie było korków. Włączyłam radio i puściłam My wrist  i wyruszyłam w trasę. Po dłuższej chwili wjeżdzałam już na teren szkoły, znalazłam wolne miejsce i zaparkowałam samochód. Westchnęłam, zgarnęłam plecak i wyszłam z auta. Rozejrzałam się po parkingu i wzrokiem szukałam volkswagena golfa mojego przyjaciela. Gdy go znalazłam ruszyłam w jego stronę. 

- Elo! - krzyknęłam kiedy byłam już blisko Cadena.

Caden był moim przyjacielem od przedszkola. Zaczęło się od tego, że nie chcący wylał na mnie gorąca zupę. Przez miesiąc po tym incydencie do niego gadałam chodz chłopak cały czas próbował do  mnie zagadać , aż przełamałam się i w sumie okazał się, że jest spoko i od tego czasu przyjazniliśmy się.

- Siema stara! - wrzasnął i na powitanie zamkną mnie w niedzwiedzim uścisku.

- Jak się czujesz z tym, że znowu musimy chodzić do tej okropnej szkoły? - zagadałam.

- Stara, to jest jakaś tragedia. Dzisiaj ledwo wstałem.

- Ta, ja też.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę i ruszyliśmy do szkoły. Nagle zatrzymałam się po na parkingu stało auto którego nigdy tu nie widziałam. Podejżane.

- Ty wiesz czyje to auto? - spytałam.

- Nie mam pojęcia, ale jest cudowne.

Musiałam się z nim zgodzić po Chevrolet Camaro, który stał na parkingu był po prostu cudowny. Skończyliśmy podniecać się autem i ponownie ruszyliśmy w stronę szkoły. Pierwsza lekcja jaka mieliśmy mieć była matma, niestety. Kiedy podeszliśmy pod klasę zadzwonił dzwonek więc od razu weszliśmy do pomieszczenia. Siedliśmy w naszym klasycznym miejscu czyli przed ostatnia ławka od okna. Wszyscy usadowili się na swoich miejscach i nauczycielka rozpoczęła lekcje. Po chyba 10 minutach lekcji drzwi klasy otworzyły się z rozmachem a przez nie wszedł. Xander Shelton. Czekajcie kurwa. Chyba mi się coś przewidziało.

- O kurwa. -szepnął Caden.

A ja siedziałam z otwarta buzia i zastanawiałam się czy przypadkiem nie udać się do okulisty. Nie ma szans, że on wrócił. Kurwa.

- Przepraszam za spóznienie. - mruknął zdawkowo chłopak.

- Nic się nie stało, Alexandrze.- powiedziała zadowolona nauczycielka.

Chłopak wszedł w głąb klasy i nagle nasze spojrzenia się ze sobą zetknęły. Chłopak uśmiechnął się kpiąco, a ja chyba nadal nie dowierzałam w to co widzę. Mój wróg wrócił do Malibu po dwóch latach, kiedy zdążyłam zapomnieć o jego istnieniu. Najgorsze było to, że wyglądał gorąco. 

Kurwa Blair ogarnij się to twój wróg. Zapomniałaś co ci robił?

Od kiedy ostatni raz go widziałam totalnie się zmienił. Był cholernie wysoki, szerokie barki, mięsnie brzucha przebijały się nawet przez luzną czarną koszulkę. Jego ręce zdobiły różnego rodzaju tatuaże, a ostra szczęka mogła by ciąć dosłownie metal. Jak zawsze miał porozrzucane włosy w każdą stronę, a jasno niebieskie oczy znowu zaczną nawiedzać mnie w snach.

To będzie ciekawy rok.


------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak jak mówiłam zaczynam korektę tej książki rozdziały będą się pojawiały raz w tygodniu jesli wszystko wypali.

mam nadzieje ze sie podoba

do zobaczenia ! :*

zorrys

Falling DownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz