Już od dobrych 5 minut przekręcałam się i wierciłam w moim łóżku bez możliwości wstania. Niestety w ponownym zaśnięciu przeszkadzał mi mój telefon, który wibrował co chwilę i informował mnie o godzinie. Tak na prawdę, po kilku sygnałach straciłam rachubę czasu. Nie chciałam, a nawet nie mogłam wstać choć doskonale wiedziałam, że muszę bo inaczej się spóźnię. Specjalnie ustawiłam budzik na 4 rano, bo wiedziałam że o równej 5 nie wstanę.
- Zoe! Rusz dupę i wyłącz ten budzik, bo chce spać! - usłyszałam zza ściany głos siostry.
- No już dobrze...
Podniosłam głowę, żeby znaleźć telefon.
Sięgnęłam po niego, a kiedy odblokowałam natychmiastowo wyleciałam z łóżka. Była 05:03 a ja nadal byłam w piżamie i do połowy niespakowana.
Prawie że wskoczyłam do szafy i wyjęłam beżowy dres, a do tego czapkę z daszkiem koloru brązowego. Poleciałam do łazienki wziąć szybki, pobudzający prysznic i zrobić lekki makijaż. Szybkie wklepywanie nie wielkiej ilości korektora i różu zajęło chwilkę, a później to tylko zalotka, tusz, brwi i pomatka na usta. Kiedy wyszłam z łazienki zastałam w pokoju Molly.- Co tu robisz?
- Łaskawie przyszłam wyłączyć ten przeklęty budzik za ciebie, bo widzę że nie zdążyłaś tego zrobić przez te 20 minut - zarzuciła Molly i podała mi telefon - Tiffany do ciebie pisała.
Jak tylko wyszła, zobaczyłam co napisała do mnie przyjaciółka.
Tiff<33 :
- Co porabiasz?Zoe<33 :
- Właśnie się myłam i za moment będę się pakować :)Tiff<33 :
- ŻE CO PROSZE?! Dopiero dzisiaj?Zoe<33 :
- Połowę wczoraj i połowę dzisiaj Spokojnie zdąrzęJuż miałam odkładać telefon ale przyszło powiadomienie, że Tiff polubiła mi komentarz. Uśmiechnęłam się i zaczęłam pakować kosmetyki i buty do walizki.
Gdy już skończyłam, poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Z lodówki wyciągnęłam boczek i dwa jajka, a z szafki niewielką patelnię. Za ten czas reszta rodziny zdążyła się obudzić.
- Widziałaś gdzieś moje kluczyki? - zapytał mnie Marc.
Pokiwałam przecząco głową jednocześnie zajadając się jajecznicą. Do kuchni wszedł Nick z kluczykami w ręku.
- Dzięki - Marc po czochrał go po włosach.
- Przestań! - krzyczał Nick.
- Marc nie dokuczaj bratu! - wykrzyknęła mama ze swojego pokoju. Po chwili jednak znalazła się w drzwiach i szybkim ruchem uwolniła Nick'a od morderczych pieszczot Marca.
Po skończonym posiłku umyłam talerz i zrobiłam poranną kawę mojej mamie. Standardowo espresso macchiato.
Do tego otworzyłam paczkę kokosowych jerzyków i podałam je mamie.- Oh, dziękuję. Powiedz mi Zoe dobrze się spało? Mam nadzieje, że się wyspałaś!
- Spokojnie, wyspałam - uśmiechnęłam się lekko. Oczywiście, to nie była prawda, ale już nie chciałam zawracać jej głowy takimi bzdurami.
- To dobrze. Kochanie, podwieziesz Zoe i Tiffany na lotnisko? - mama zwróciła się tym razem do ojca. Szczerze nie chciałam żeby on nas podwoził. Może był moim ojcem ale nie czułam do niego tego samego co do mamy. Ona była troskliwa czasem nawet za bardzo, a on? On mógł przesiadywać cały dzień w pracy i tylko dla zasady, przesyłać co miesiąc pieniądze na konto.
- Przepraszam ale nie mam czasu. Może Marc je podwiezie? - zasugerował.
- Marc, dałbyś radę?
- No chyba bym zdążył. Jak dziewczyny się pospieszą, bo za 2 godziny mam trening. - przypomniał nam.
CZYTASZ
Alone or Not
Teen FictionSiedemnastoletnia Zoe Brown i jej najlepsza przyjaciółka Tiffany Jones przeprowadzają się do ogromnego miasta West Greenpeace City w Nowym Yorku, lecz na swojej drodze spotykają...