Rozdział 1 - Troy

8 1 1
                                    

Kurwa, jaki skwar. Jestem przyzwyczajony do upałów, ale nie do tego, żeby czekać na to, co mi się należy, na środku pustyni. Palce same szukają drogi do paska, żeby wyciągnąć glocka i po prostu ich wszystkich rozstrzelać. Gdy porozumiewawczo patrzymy na siebie z Travisem, wiem, że Mauricio również wyczuwa zbliżającą się kulkę w łeb. Problem tylko w tym, że nas jest dwóch, a mamy do zabicia osiem osób jednocześnie. Jednak moje życiowe motto brzmi: „Kasa albo kulka". Tak działam od zawsze i tego nauczyli mnie bracia w poprawczaku. Na szczęście od kilku lat nikogo nie musiałem zabijać, ponieważ wszyscy znają moją reputację i wiedzą, że debiutancką kulkę zostawiłem gościowi w sercu, gdy miałem trzynaście lat.

Od tego czasu nie mogę pozbyć się łatki, którą przykleił mi mój ówczesny gang – „Dirty", czyli „brudny", ponieważ moja pierwsza ofiara wyglądała, jakby dostała z karabinu maszynowego. Musiałem się nieźle wysilić, żeby posprzątać ten syf.

Podjeżdżają kolejne dwa range rovery, więc odruchowo chwytam za pasek, ale Mauricio unosi dłoń w geście sojuszu. Powiedzmy, że mu wierzę. Główny problem w tym biznesie polega na tym, że musisz ufać wszystkim, a jednocześ­nie nie możesz ufać nikomu. Bo każdy może cię zdradzić.Z SUV-a wysiada dwóch sicarios i sam capo. To oznacza, że albo się dogadamy, albo ja i Travis jesteśmy już martwi. Nie mamy najmniejszych szans i obaj właśnie zdajemy sobie z tego sprawę. Nie wiem nawet, czy się boję, czy już pogodziłem się z tym, że mogę zakończyć swój żywot w każdej chwili, nawet śpiąc smacznie we własnym łóżku.

 Poprawiam się, żeby jakoś się prezentować, i chrząkam, by nieco nawilżyć gardło.

 – Mucho gusto. Nazywam się Ignacio Arsenio Camino. – Facet podaje mi drobną dłoń, a ja odwzajemniam uścisk, starając się jej nie połamać.

 – Mucho gusto, Señor – odpowiadam. – Jestem Troy Tracker, a to mój wspólnik i przyjaciel Travis. Celowo nie podałem jego nazwiska, ponieważ Travis dla wszystkich ma tylko imię.

 – Czym się zajmujecie? Unoszę brew. Myślałem, że wie, czym zajmują się wszyscy tu obecni. W końcu jest głową kartelu Alarico, najprężniej rozwijającego się kartelu w Meksyku i całej Ameryce.

 – Jesteśmy przemytnikami, proszę pana – odzywa się Travis, bo ja wciąż jestem zbyt wstrząśnięty tym pytaniem, żeby otworzyć usta. 

Moja paranoiczna podświadomość od razu uruchamia alarm, ostrzegający, że to mogło być podchwytliwe pytanie. Camino robi trzy ślamazarne kroki w moją stronę i poprawia swój kowbojski kapelusz.

 – Boisz się, Troy?Unoszę wzrok znad swoich zakurzonych butów.

 – Nie, proszę pana. – Kręcę głową. – Nie boję się śmierci.

– A mnie? – Uśmiecha się pewnie. Zbyt pewnie, więc uciszam podszepty dumy i myślę tylko o tym, żeby przeżyć. – Nie boisz się mnie?

 Mógłbym powiedzieć prawdę – że w zasadzie tak – ale nie mogę. Camino chce wzbudzać strach w ludziach, którymi można sterować. Jednak szacunek zdobywa się w inny sposób. Wiem to, bo sam tak robię. Niczym się od siebie nie różnimy.

 – Nie, proszę pana – odpowiadam stanowczo, prostując dumnie sylwetkę. – Nie boję się nikogo. Camino zaczyna się śmiać, a z nim wszyscy jego żołnierze. Nigdy nie przejmowałem się tym, co myślą o mnie inni, tylko tym, czy jestem w stanie ich czymś zaskoczyć. Tu nie bardzo mam pole do popisu, ale muszę improwizować.

 – To, czego nie można ci odebrać, to na pewno odwaga, cabrón – mówi Camino i poklepuje mnie po ramieniu. – Wiecie, że gdybym chciał was zabić, tobym to zrobił i nikt by was nie znalazł, prawda?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 29, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MarinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz