Prolog

1.4K 104 15
                                    

Właśnie skończyłem pracę w ministerstwie. Miałem tego dość. Odkąd skończyłem Hogwart musiałem dzień w dzień harować jak wół. Po powrocie do domu i tak nie miałem spokoju. Moja "żona" potrafiła tylko i wyłącznie wrzeszczeć na mnie oraz wypominać jakim to jestem złym mężem. Trwało to pół roku. Zaraz później, gdy nasze małżeństwo zostało już oficjalnie potwierdzone, Pauline wyprowadziła się do Francji, do drugiej rezydencji Malfoy'ów. Nie widziałem jej już od prawie siedmiu lat. Tylko moja matka, która co roku jeździła tam na wakacje, widywała się z nią regularnie. Chociaż musiałem i tak wysłuchiwać jaki to jestem zły, gdyż moja matka nie daje mi o tym zapomnieć. Jedyne co pozwala mi zapomnieć o tym moim, pożal się Boże, związku, który nie odpowiada moim preferencją, odkąd pamiętam w szkole spotykałem się z chłopakami, to spotkania w pobliskiej agencji towarzyskiej. Zwykły, niezobowiązujący seks z jakimiś przystojnymi mężczyznami, których imion nawet nie pamiętam. Teraz też zamierzam pójść tam, wziąć pokój, zobaczyć jaki przystojniak czeka na mnie dzisiaj, a po wszystkim wrócę do domu i jak zwykle upije się w samotności. Typowy dzień. Przeszedłem przez uliczkę i wszedłem do hotelu. Recepcjonistka uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Ten sam pokój co zawsze? - zapytała. 

- Tak, proszę - odparłem. Kobieta podała mi klucz. Wziąłem go do ręki i odszedłem w stronę pokoju 384. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Na pierwszy rzut oka nikogo nie było, ale usłyszałem szum wody w łazience. Usiadłem na łóżku, zdjąłem moją wyjściową pelerynę i rozwiązałem krawat. Woda ucichła. Rozległy się kroki i drzwi się otworzyły. W przejściu stanął wysoki, umięśniony, wysportowany, czarnowłosy mężczyzna. Bardzo przystojny... 

- Możesz zrobić wszystko... - urwał, gdy jego wzrok padła na mnie. W jednej chwili zabiło mnie spojrzenie koloru Avady. Chłopak zadrgał.

- Co chcę tak? - zapytałem. Skądś kojarzę te oczy, ale nie wiem skąd...

- Mhm... - przytaknął niepewnie i głośno przełknął ślinę. Podszedł do mnie. - Więc co mam robić? - zapytał cichym, lekko drżącym, głosem.

- Klękaj i zaczynamy... - powiedziałem. Przybliżył się jeszcze bardziej i opadł na kolana. Jego ręce nadal niepewnie, ale jednak, zaczęły rozpinać klamrę mojego paska. Jego oczy nadal wpatrywały się w moją twarz. Tak jakby z obawą...

W końcu udało mu się rozpiąć także rozporek i delikatnie zsunął mi spodnie, a zaraz po nich bokserki. Mój penis był już na wpół twardy i miałem wielką ochotę już wziąć tego przystojniaka, chociażby na podłodze. Powolnym ruchem przesuwał ustami po całej długości. W sumie szybko poszło, ponieważ jak tylko poczułem, że już jestem twardy jak skała, rzuciłem się na tego chłopaka i pieprzyliśmy się w sumie chyba z godzinę...

- To... było... boskie... - wysapał tamten już po wszystkim. Przytaknąłem równie wyczerpany. Ledwo uspokoiłem oddech. Podniosłem się z łóżka i sięgnąłem do kieszeni mojej szaty. Wyciągnąłem książeczkę czekową. 

- Na jakie nazwisko wypisać czek? - zapytałem. Na moje słowa młody mężczyzna zerwał się do siadu, a jego oczy powiększyły się dwukrotnie. Zrobił się czerwony, jednak nic nie powiedział.

- Emm... Aaa... - mruczał coś pod nosem. Zaśmiałem się szczerze.

- Wolałbyś zostać bezimienny co? - kiwnięcie głową - Niestety nie dzisiaj. Nie mam gotówki.

Czarnowłosy zbladł wyraźnie na twarzy, wtulił twarz w poduszkę i wyszeptał:

- Arty Roter - przynajmniej tak zrozumiałem.

- Przepraszam, jak? - zapytałem ponownie. Odłożył poduszkę, zwrócił się do mnie i mocno zacisnął oczy. A następnie usłyszałem:

- Harry Potter - to nazwisko odbijało mi się echem w głowie. Nie zaszczycając go już ani razu spojrzeniem, ubrałem się, wypisałem czek, który został na stole i wyszedłem jak najszybciej z hotelu. A w głowie miałem tylko jedną myśl:

"Harold James Potter, mój szkolny rywal, największy wróg, Pieprzony Chłopiec, Który Przeżył, właśnie przed chwilą ssał mojego penisa, a potem pozwolił się przelecieć... CO TU SIĘ ODKURWIŁO?!"

Po Hogwarcie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz