Rozdział 1

306 8 0
                                    

-Wstawaj,Veronico Foster w tej chwili.-powiedziała moja mama spokojnie,ale z lekko podniesionym głosem jak to miała w zwyczaju,wchodząc do mojego pokoju i szturchając mnie w ramię, następnie zrzucając ze mnie kołdrę,gdzieś po za moim zasięgiem,więc nie było mowy narzucić ją spowrotem na siebie i zacząć ją ignorować.Przez to byłam zmuszona leniwie uchylić powieki by na nią spojrzeć.

-Czego chcesz-powiedziałam zaspanym głosem podnosząc się do pozycji siedzącej i przecierając dłońmi oczy.
-I która jest godzina- rzuciłam w jej stronę,czekając na odpowiedź,gdy zaczęła kierować się w stronę okna,odsłaniając zasłony i otwierając je na oścież, wpuszczając przyjemny powiew wiatru i promienie słońca do środka.

-Budzę cię,bo dziś masz szkołę a już wystarczająco dużo zajęć opuścilaś w tym miesiącu jak i kilka wcześniejszych-powiedziała odwracając się w moją stronę, następnie zerknęła na swój zegarek znajdujący się na jej nadgarstku.
-Jest godzina siódma dziesięć,więc radziłabym ci się streszczać, jeśli chcesz być gotowa przed przyjazdem Elizabeth.
-Dobra już wstaje-powiedziałam, przewracając oczami na co moja mama posłała mi tylko lekki uśmiech i ruszyła w stronę drzwi,zostawiając mnie samą.

Chodzenie do szkoły nie należało do moich ulubionych obowiązków,dlatego zaniedbałam kilkanaście jak nie kilkadziesiąt dni w szkole,ale to dlatego,że nie chciało mi się tam siedzieć połowe mojego życia ucząc się niepotrzebnych mi rzeczy,jednak nauczyciele zawsze twierdzili,wszystko czego uczymy się w szkole przyda nam się później w życiu,ale czy rzeczywiście tak było,wątpiłam w to,przecież i tak jest internet,więc potrzebne mi informacje w każdej chwili mogłam zdobyć siedząc w domu.

W końcu postanowiłam leniwie wyjść z łóżka, kierując się do mojej garderoby, szukając jakiś dobrze pasujących do siebie ciuchów.Po znalezieniu białego topu i czarnych dresów,udałam sie pod szybki prysznic.Po dziesięciu minutach odświeżona,ubrałam przyszykowane wcześniej ubrania, następnie umyłam zęby i zaczęłam sie malować.Mój makijaż nie zajmował mi dużo czasu,gdy składał się jak każdy inny makijaż, więc robienie go zajmowało mi
piętnaście minut.
Sięgnęłam po telefon patrząc na godzinę.Była siódma trzydzieści pięć,więc miałam jeszcze chwile czasu zanim przyjedzie Elizabeth.

Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół kierując się do salonu gdzie ujrzałam mojego tate, który właśnie czytał jakąś gazetę, popijając przy tym kawe.
-Cześć tato-rzuciłam,podchodząc bliżej niego,zostawiając na jego policzku buziaka.
-Dzień dobry skarbie, jak ci się spało -spytał wyraźnie rozbawiony moją miną, która mówiła jak bardzo chciałabym zostać w domu.
-Super gdyby mama mi nie kazała iść do tego piekła-rzuciłam z bolącą miną na co tylko się roześmiał.

Mama za to kręciła się w kuchni przygotowując nam śniadanie.
Ruszyłam,więc w tamtym kierunku, przekraczając próg,zobaczyłam moją Lune, która właśnie kończyła jeść swoje śniadanie.Gdy mnie zobaczyła oderwała się od miski ruszając w moim kierunku.Będąc blisko mnie stanęła na tylnich łapach a przednie rzuciła na mój brzuch podpierając się o mnie przez co o mało nie wylądowałam na podłodze.

Luna była moim psem odkąd skończyłam dwanaście lat.Moi rodzice byli biznesmenami i uważali,że gdy wyjeżdżali na ważne spotkania,gdzie długo ich nie było w domu to czułam się samotnie, więc postanowili sprezentować mi Lune chodziasz i tak miałam wtedy towarzystwo niani, która się mną zajmowała do moich siedemnastych urodzin.Wszyscy wtedy przeprowadziliśmy poważną rozmowę,że nie jest mi już potrzebna jej opieka,jednakże wszyscy się z nią zżyliśmy, traktowaliśmy jak członka naszej rodziny. Wiedziałam,że z jej strony było to samo. Sophia była osobą z pięknymi oczami i to własne one odzwierciedlały jej wszystkie uczucia nie chciałam zostawiać jej samej ,bo straciła zbyt dużo w swoim życiu, chodźby miłość swojego życia przez nieuleczalną chorobę i została sama przez to podjęła pracę mojej opiekunki a rodzice pokochali ją od razu.Nie chciałam pozwolić żeby po odejściu od nas była znowu samotna.Zgodnie,wtedy moi rodzice ustalili opłacać mniejszy domek jedną ulicę od nas także w świetnym stanie, ponieważ Sophia ceniła klasyczny wystrój bez żadnych luksusów i tak oto mogła w każdej chwili nas odwiedzać.

Niebezpieczny Wyścigowiec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz