Na zewnątrz uśmiechnięta,
A czterech ścianach łzy wylewa.
Czuje pustkę biedna dusza,
Bo złamane ma dziś serce.
Cała z zimna i stresu się trzęsie,
I z trudem łapie powietrze.
Kiedyś taki spokój czuła,
W tych ramionach tak wtulona.
Sama nie wie już co się z nią dzieje,
Może strach? A może niechęć?
Strach, bo znowu sama jest.
A niechęć? To do życia, bo go niby nie chce.
Choć chciałaby zniknąć, to się tego boi.
Czemu? Bo ma gdzieś małą nadzieję,
Że jednak słońce kiedyś do niej przyjdzie.
Tak na stałe. Że jej już nie opuści.
Z nadzieją, że on wróci.
Bo przecież ją kochał, a tak nagle już nie.
A czy wróci? Raczej nie.
Serce jej naiwne czeka,
A rozum mądry każe odejść.
I co począć teraz ma?
Czekać ma, czy jednak odejść?
Kto jej to podpowie?