Wojna nie oszczędziła nikogo, nawet dzieci. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nikt nie pamiętał dokładnie rozpoczęcia tego całego zamieszania. W jednej chwili wioski zostały palone, a ludzie wywożeni do obozów, gdzie pracowali, aby przeżyć. Jedn...
Hinata wkroczył dumie do sali. Odgłosy obcasów, uderzających o drewnianą powierzchnię, zwróciły na siebie wzrok wszystkich obecnych tu osób. Każda para kolorowych tęczówek była skierowana na swojego dowódcę, czekając w ciszy na pierwsze słowo. Nikt nie odważył się nawet poruszyć, a co dopiero wypuścić oddech, gdy rudzielec wypatrywał każdego potknięcia swoich podwładnych. Pewnym ruchem zostały położone na stole papiery, najprawdopodobniej dotyczyły przyszłej misji. Miał nadzieje, że to nie zajmie długo — w końcu to tylko wyjaśnienie paru spraw przed faktycznym atakiem. Robią tak co misję, więc dlaczego tym razem czuje, że będzie inaczej. Dlaczego czuje się taki zdenerwowany? Coś wyraźnie zaprzątało głowę rudego, nikt jednak nie zwrócił na to większej uwagi. A tak przynajmniej mu się wydawało po raz pierwszy. Może to i lepiej, bo wszystko pójdzie sprawniej, a bardziej miał taką nadzieję.
- Według naszych informatorów za dwa dni, gdy słońce będzie wschodzić na nieboskłon, przedstawiciele organizacji Cadaver* będą wyjeżdżać w dalszą podróż do stolicy. Gdy już się to stanie będzie nasza kolej, aby wkroczyć — Rudy rozłożył mapę placówki, umieszczając po kolei pionki szachowe. Rodzaj pionka przedstawiał dowódcę jednostki, a kolor stronę. — Drużyna pioruna będzie ruszać za powozem, aż do stolicy — Czarnego skoczka umieścił niedaleko brązowego pudełka. Miało to imitować powóz — Wiem, że to wiadomo, ale wolę przypomnieć. Waszym zadaniem jest ich śledzić niezauważenie. W stolicy znajdziecie sojuszników, którym przekażecie zebranie informacje. Pamiętajcie — każda informacja jest na wagę złota.
[*Cadaver- z łacińskiego trupy]
- Resztą zajmie się grupa Nekomy. Yaku już zapowiedział, że spotka się z nami koło ratusza — Po prawej wtrącił się młody mężczyzna znany jako Noya. To on był Najniższy z całej grupy, ale charakterem i zapałem potrafił prześcignąć nie jednego. Łatwo było go rozpoznać przez widoczną bliznę przy lewej brwi. Krążyły przez pewien czas plotki, że to sam Hinata mu ją zrobił, jednak nikt prawdy dokładnie nie zna, oprócz tej dwójki.
- To dobrze, pokładam w was nadzieje — później już kolejno zostały wyjaśnione kwestie wszystkich obecnych tu dowódców. Wydawało się, że spotkanie skończone, gdy cisza okryła pomieszczenie. Po kolei rudowłosy zaczynał opowiadać o zadaniach przydzielonych drużynie.
- Tym razem mamy przewagę liczebną i jest większa szansa, że nam się uda. Nie bądźcie jednak zbyt pewni siebie, może się stać tak, że korpus zawróci. Jeśli dostaniecie sygnał od grupy Noyi, wtedy macie nakaz automatycznego odwrotu. Czy wszystko jest jasne? - brązowe oczy przejrzały obecne tu osoby, na ich twarzach nie widać było ani cienia zwątpienia. Było to dobrym znakiem. Noya bardzo dobrze ukrywał swoje zdenerwowanie, które czuł wewnętrznie. Jednak nie było to spowodowane misją a osobistymi sprawami, na których nie miał wpływu, ale mógł zaradzić, za nim się rozrosły na większą skalę. Zamyślony spoglądał na odchodzącego Hinatę. Spotkanie ostateczne zostało zakończone, a jutro już przygotowują się do wyprawy. Czeka ich w końcu tygodniowa podróż, nie mogą zawieść.
Chciał ruszyć jak najprędzej za dowódcą, aby porozmawiać, lecz zatrzymał go mężczyzna w brązowych włosach. Charakterystyczne uczesanie długich włosów w koka zdradziło kto to. Był to Asashi Azumane — jeden z podrzędnych generałów, najczęściej zajmował się sprowadzaniem potrzebnej broni, chyba że akurat wypadła mu misja. Jest jednym z dwójki ostatnich najstarszych tutaj. Podobno służył w buncie, za czasów sprawowania władzy przez Daichiego wraz z Sawamurą jako prawą ręką. Jednak potwierdzić mogą to tylko nieliczni. Wiele się zmieniło od tamtego czasu, stare osoby odeszły, a obóz okryły nowe twarze.
Teraz zostali całkowicie sami w sali obrad, cała reszta już odeszła, zajmując się własnymi sprawami. Zapewne nie były one nawet związane z akcją, a raczej z piciem i tańcami. Każdy, kto był w grupie najwyżej położonych dłużej niż dwa tygodnie, potrafił zauważyć pijaństwo pozostałych kompanów. Było to największą zmorą dla każdego, aby spotkać pijanego człowieka, tym bardziej że ten człowiek jest jednym z ważniejszych ludzi.
- Powinieneś go zostawić na chwilę, wiem, że się martwisz o niego, ale to jest Hinata da sobie radę — Brązowowłosy kojąco masował ramię mniejszego.
- A jeśli nie? Od kilku dni jest w takim humorze Asashi, a ja jako jego wierny przyjaciel chce mu pomóc. Nawet jeśli odmówi, to chce, chociaż spróbować! - oburzony wyrwał się z uścisku i odszedł, podążając za rudym.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
W tym czasie Hinata szedł do swojego pokoju, czując zmęczenie po całym dniu. Słońce już zachodziło, chowając się za górami, gdy stał przed wejściem do swojego mieszkania. Wahał się. Nie wiedząc na prawdę, dlaczego tak się działo. Niby to tylko zwykłe mieszkanie, w którym jest już zakwaterowany od dawna. Wydaje mu się obce mimo upływu czasu. Nie ma w nim miłej atmosfery, a uczucie zasypiania przyprawia go o strach, że koszmary znów powrócą zbierać swoje żniwo. Od kilku dni nie przespał dobrze ani jednej nocy, wydaje się jednak to mało zauważalne dla reszty kompanów. Wie jednak, że oni najprawdopodobniej nie chcą go po prostu niepokoić, albo starają się to ignorować. Może jest ciężarem dla grupy? Nie, nie powinien tak myśleć. W końcu dalej jest parę osób, które go wspierają i zawsze są przy jego boku. Mimo to oprócz Noyi, z którym jest w końcu w braterskiej relacji, nie widzi wyżalać się komukolwiek innemu. Nie potrafi zaufać, a ta nieufność jest z nim od dawien.
Podskoczył zaskoczony, gdy poczuł ciężar na swoich barkach. Wystraszony bez zastanowienia złapał napastnika i przycisnął go do ściany, wyginając ręce za plecy.
- Hej! Shoyo to ja! - Chwilę zajęło Hinacie zorientowanie się, że osobą, którą właśnie przycisnął do ściany był Noya. Wypuścił go z przepraszającym wyrazem twarzy.
- Nie strasz mnie tak! Zamyśliłem się i jeszcze bym ci coś zrobił — zacisnął dwa palce na nosie, pocierając go delikatnie. Niższemu w tym czasie udało się wstać z podłogi i otrzepać kurz ze spodni.
- Dobra, przepraszam. Następnym razem będę bardziej ostrożny — z uśmiechem na twarzy oparł się o barierkę za rudzielcem. Drugi chętnie dołączył do niego, pochylając się nad przepaścią w dół. Stąd miał bardzo dobry widok na całe miejsce. Otoczone ścianami jaskini miasteczko dawały bezpieczeństwo i pomagały w ukryciu miejsca, a dziura w suficie wysyłała do nich światło słoneczne. Wszystkie domy, zbudowane z drewna, stały w powietrzu na palach, daleko od zasięgu jakiejkolwiek dzikiej zwierzyny. To było bezpieczne miejsce, przystań gdzie każdy mógł się poczuć jak w domu. Długo pracowali, aby wyglądało to tak, jak wygląda, ale po latach się opłaciło. Gdyby tylko Daichi tutaj był, byłby dumny, że zostawił obóz w dobrych rękach.
- Ale przechodząc do sedna Shoyo, co się dzieje? - wyraz twarzy nagle stał się poważny, gdy przypatrywał się w patrol, który kierował się do wyjścia z jaskini. Każda grupa miała wyznaczone patrole o danych porach dnia, aby przeczesać tereny łowieckie oraz badać terytorium — Ostatnio wydajesz się nie kontaktować. W sensie nie żeby zawsze tak było, ale przez kilka najbliższych dni wydaje się to coraz bardziej nasilać.
- Przepraszam, że was martwię. Po prostu od jakiegoś czasu czuje się zmęczony tym wszystkim. Myślę, że powinienem zrobić sobie chwilę wolnego, a przynajmniej na jeden dzień — kłamał, Noya widział to, ale nie odezwał się ani słowem, aby zwrócić mu uwagę. Na pewno ma dobry powód. Powie mu w najbliższym czasie, w końcu są prawie jak bracia, prawda?
- Masz rację, krótka przerwa ci nie zaszkodzi. W końcu całe to miejsce i wszystkie problemy są na twoich barkach. - ręka wylądowała na ramieniu, poklepując — To wypoczywaj, a w razie czego pamiętaj. Zawsze będę obok, aby ci pomóc, albo chociaż pocieszyć. Nie możesz się przemęczać Hinata.