༺☘︎༻

37 3 0
                                    

Jego serce rozpadało się na małe kawałki, gdy tylko patrzył na ranę, na swoim nadgarstku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jego serce rozpadało się na małe kawałki, gdy tylko patrzył na ranę, na swoim nadgarstku. Ludzie nazywali to tatuażem, dziarą, malunkiem. Dla niego jednak była to rana, mimo iż z początku piękna, tak teraz nie mógł uważać tatuażu za nic innego.

Czarne litery układające się w imię "Alexander" bolały go jak nic innego. Szczególnie teraz, gdy jego ukochany odszedł, a on pomimo tylu lat nadal był taki sam - wyglądał jak dziewiętnastolatek, młody mężczyzna wchodzący w dorosłość. Przystojny, z ciemną cerą i lśniącymi, kocimi oczami.

Zaczął żałować, że zgodził się na wytatuowanie imienia swojego męża, lecz Alec tak bardzo chciał by na ich nadgarstkach gościły one nawzajem, imię Magnus na nadgarstku Lightwood'a, i Alexander na nadgarstku Bane'a, że nie mógł mu odmówić. Jego piękne, skrzące, niebieskie oczy, nadal obiawiały mu się pod powiekami, nie zezwalając na sen.

Wiedział, że kiedyś tak się stanie. Był czarownikiem, nieśmiertelnym. Natomiast Alec, mimo tego, iż zdawał sobie z tego sprawę, tak samo jak ze swojej śmiertelności, został przy nim. Codziennie rano mówił mu, że go kocha i ruszał do swoich zajęć, przy okazji składając na jego wargach pocałunek.

Teraz go nie było. Nie było go, by wypowiedzieć te dwa słowa. Nie było go, by on także mógł mu je wyznać. Nie było go, chodź Magnus tak bardzo chciał zgarnąć go w swoje ramiona i nie puszczać. Chciał, chodź jeszcze raz zrobić mu kawę, którą tak uwielbiał. Chciał złapać go za rękę, przyłożyć do swojego policzka i się w nią wtulić.

Niestety, nie było to możliwe, a Bane czuł, że jest wypruty z wszelkich emocji. Nie miał łez, gdyż wypłakał już wszystkie podczas ostanich pięciu dni. Nie czuł złości, żalu ani nawet smutku. Jedne co kotłowało się wewnątrz niego, to pustka, ogarniająca go całego i jak kawałki jego serca mu ciążą.

Gdyby ktoś go teraz zobaczył zapewne by zwiał. Jego zazwyczaj piękne ubrania, zostały zastąpione spranym dresem jego ukochanego, włosy miał w nieładzie. Na twarzy nie było ani grama makijażu. Opuchnięte oczy, popękane usta. Wyglądał jak nie on.

Podczas ostanich pięciu dni jedyne co robił to płakał, zwijając się w kłębek na ulubionym fotelu Aleca, gdzie ten zawsze siadał by zatopić się w lekturze, po czym tylko patrzył się na wyryte imię, na swojej skórze. Nie spał, bo nie mógł. Nie jadł, bo nie miał ochoty i bał, się że zwymiotuje. Odrzucał wszystkie telefony, odciął się od świata.

Ostani raz ktoś go widział przed dwoma dniami, gdy pojawił się na pogrzebie Alexandra, który jako pierwszy miał zostać pogrzebany, sposobem w jaki przyziemni chowają swoich. Tego dnia zdołał jakoś wbić się w czarny garnitur i pójść na cmentarz. Stał tam aż wszystcy odeszli, nie odzywał się, a gdy ostatnia osoba zniknęła mu z oczu, upadł na kolana i szlochał. Dobrze, że się nie umalował. W tamtym momencie już na pewno wyglądałby jak zjawa.

Nie wiedział jak teraz ma żyć. Wszystko w mieszkaniu przypominało mu Aleca. Na każdej ścianie wisiały ich wspólne zdjęcia. W przedpokoju, na wieszaku, nadal znajdowała się czarna bluza mężczyzny i na Lilith! Nadal nim pachniała, kawą i tymi zniewalającymi perfumami, które Magnus podarował mężowi na ostatnie urodziny. Na stoliku nocnym wciąż stała szklanka z wodą, która nie została opróżniona, a obok niej nadal leżała książka, a w niej naszyjnik Bane'a imitujący zakładkę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 11, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tattoo - Malec/OneShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz