𝐉𝐄𝐒𝐈𝐄𝐍𝐍𝐀 pora roku zawsze miała dla Valentine coś niezwykłego w sobie. Mgła otaczała ją ze wszystkich stron gdy rankiem szła do Starbucks'a aby napić się porannej kawy. Chociaż ledwo trzymała się na nogach to wiedziała, że bez niej dnia nie przeżyje. Szczerze wolała herbatę, jednak nic nie mogło jej rozbudzić porankiem oprócz dużej ilości kofeiny. Jej czarne glany stukały o podłogę, odbijając krople lekkiego deszczyku. Poprawiła okulary na swoim nosie gdy stanęła przed drzwiami do kawiarni. Chociaż na drzwiach wielkimi literami została przywieszona tabliczka z napisem " CIĄGNĄĆ", ta popchnęła drzwi. Chcąc uniknąć kompromitacji, szybko pociągnęła za drzwi wchodząc do środka. Przy ladzie stała bardzo dobrze znana jej osoba. Dziewczyna spojrzała z uśmiechem na czarnowłosą przyjaciółkę, która akurat obsługiwała klienta.
Z Livvy przyjaźniła się już od dobrych dziesięciu lat. Właściwie jej pełno imię brzmiało Olivia, ale nie lubiła jak się tak do niej mówi. Można powiedzieć że starsza o rok dziewczyna wychowała ją. To z nią spędzała wszystkie najważniejsze momenty swojego szesnastoletniego życia.
Liv spojrzała na nią rozkojarzona, jednak po krótkiej chwilii podeszła do blondynki z szerokim uśmiechem na ustach i mocno ją przytuliła.
- Caramel Frappuccino? - zapytała szczerząc się do swojej przyjaciółki, a na jej zębach można było zauważyć srebrny aparat ortodontyczny z fioletowymi gumeczkami. Odpowiedziała jej jedynie potwierdzającym skinięciem głowy, a Liv jak torpeda popędziłą w stronę ekspresu do kawy. Znała ją na wylot. Wiedziała nawet rzeczy, których nigdy jej nie mówiła, co czasem ją przerażało.
Valentine zajęła stolik jak najdalej od drzwi wejściowych, aby jej nie przewiało. Ściągnęła płaszczyk po czym powiesiła go na krześle. Zamknęła na chwilę oczy, ale sekundę później siedziała przed nią jej przyjaciółka, która wystraszyła blondynkę.
- Leniuchu, to nie przedszkole że możesz sobie spać na materacu i dostajesz za to cukierki. - zaśmiała się,kipiąc energią. - Oj, Vallie, Vallie. - oparła głowę o rękę imitując pozę przyjaciółki. Przed blondynką stała gorąca, karmelowa kawa z mlekiem, a oczy otworzyły jej się szerzej.
- Boże, jak ja cię kocham.
- Wiem. - powiedziała dumnie ta starsza.
Obie parsknęłyśmy śmiechem.
- No to opowiadaj, pracujesz już tu od dwóch tygodni,a ja jeszcze nic nie wiem. - zagadnęła do brunetki.
- Nie mam jakichś wielkich zastrzeżeń. Są tu naprawdę super ludzie. - wskazała na dziewczynę która wydawała kawę na wynos jakiemuś kolesiowi. - To jest Johnson. Znaczy, Veronica ale wszyscy mówimy jej po nazwisku. - przytaknęła na jej tłumaczenie. - A to-tym razem wskazała na chłopaka z mocno widoczną, latynoską urodą. - Ładny, co nie? - rozmarzyła się Liv, spoglądając na niego kątem oka. - Ma na imię Clay.
- Nie w moim typie. - odparła po łyku kawy.
- Nie znasz się. - spojrzała na przyjaciółkę ironicznym wzrokiem zawiedzenia, który blondynka odwzajemniła, chwilę później wybuchając śmiechem.
Olivia zakryła połowę twarzy ręką robiąc z niej mur przez którego nie miało być nic słychać, po czym przybliżyła swoją twarz do twarzy przyjaciółki.
- Szef jest niezłym gburem. - wyszeptała krzywiąc się, po czym zerwała się z krzesła podbiegając do lady, aby obsłużyć nowych klientów.
Nadal siedząc przy stole, blondynka zaśmiała się, popijając gorący napój. Dzwonek do kawiarni zabrzęczał, gdy do środka wszedł chłopak, na którego widok jej źrenice rozszerzyły się, i wyglądały conajmniej jak moneta pięciozłotowa.
CZYTASZ
𝐅𝐀𝐓𝐄 𝐒𝐓𝐀𝐘 𝐍𝐈𝐆𝐇𝐓 [ ᵉᵗʰᵃⁿ ˡᵃⁿᵈʳʸ ]
Fanfiction" I'd rather spend my whole life with you than be alone all my life."