Rozdział 6

123 11 30
                                        

Stałam przed lustrem i patrzyłam na swoje odbicie. Nie wiedząc czemu dzisiaj szczególnie mi zależało na moim wyglądzie, chciałam dobrze wyglądać i wmawiałam samej sobie, że to nie po to żeby wyglądać ładnie przy Vanessie, która zawsze miałam wrażenie olśniewała swoim wyglądem.

Miętowa sukienka z marszczeniami na górze spływała mi na nogi falami materiału.. Zastawiłam się czy ubrać też bolerko cyz może jednak nie zmarznę, bo moje sukienka nie miała rękawów ani ramiączek. Końcowo zdecydowałam się tylko na delikatną biżuterię, a włosy zostawiłam rozpuszczone, więc spływały kaskadą brązowych fal na plecy.

- Panienko, gość do ciebie - Harry zajrzał do mojego pokoju, informując mnie o przyjściu Vanessy.

Wzięłam głęboki wdech na odwagę i poszłam za nim do czekającej Vanessy.

- Przyznam, że spodziewałem się, że to panienka Amelia została dziś przez ciebie zaproszona na imprezę - powiedział mój ochroniarz, kiedy schodziliśmy na parter.

- Poszerzyłam nieco swoje grono znajomych - wyjaśniłam uśmiechając się pod nosem sama do siebie.

W holu przy drzwiach wejściowych stała Vanessa, ubrana w czarną obcisłą sukienkę, która swoją drogą wyglądała na niej fenomenalnie, podkreślając jej kształty, ale wydawała się zagubiona i niepewna sama w tak wielkim domostwie. Jej długie kolczyki błysnęły w świetle żyrandola, kiedy odwróciła się w naszą stronę słysząc kroki. Miałam ochotę pobiec w jej stronę, ale szpilki na nogach mi to uniemożliwiły, więc czas jaki zajęło mi dotarcie do niej, nieco się wydłużył.

- Hej, pięknie wyglądasz - powiedziałam, zauważając, że ona czuła się w swoich szpilkach dużo pewniej niż ja, a to ja miałam je na nogach prawie każdego dnia. Czy było coś czego ta dziewczyna nie potrafiła zrobić idealnie?

- Ty również - odwzajemniła komplement. - Wiedziałam, że mieszkasz w willi, ale to przekroczyło moje wyobrażenia - powiedziała rozglądając się po wielkiej, bogato ozdobionej przestrzeni.

- No troszkę tu wykwintnie - mimo że powinnam się tym szczycić, czułam się lekko speszona różnicą między naszymi życiami. Czułam się jakby uważała mnie za snobkę, co ma pieniądze którymi się chwali.

Troszkę? Nawet bardzo - Vanessa uśmiechnęła się rozbawiona, ale chyba nie uważała mnie za jednego z tych nadętych bogaczy, wtedy by się ze mną raczej nie zadawała. - Chodźmy to wykorzystać.

Uśmiechnęłam się do niej i zaprowadziłam nas do sali bankietowej. Większość gości już była, stali w grupach rozmawiając ze sobą i popijać szampana lub przegryzając serwowane przez kelnerów przystawki. W tle leciała spokojna muzyka, a przy ścianach stały kolejne stoły z jedzeniem. Jak zawsze przez jakąkolwiek uroczystością obrazy i gobeliny na ścianach zostały odkurzone oraz wstawiono nowe kwiaty.

- Wow, wykwintnie tu - zauważyła Vanessa przyglądając się wszystkiemu uważnie. - I co się robi na takich imprezach? - zapytała, najwyraźniej zawyżając, że oprócz rozmowy dorosłych nic się nie działo.

- Noo... pije się szampana, je przystawki, uśmiecha się, rozmawia z ważnymi ludźmi... - kiedy powiedziałam to na głos zorientowałam się jak słabo i nudno to brzmi. Do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale te uroczystości naprawdę były nijakie i bez życia.

- Mhm - przytaknęła Vanessa. - Myślałam, że bogacze bawią się w bajerancki i odlotowy sposób.

- Część bogaczów pewnie tak, ale moi rodzice należą do dyplomatów i fanów poważnych rozmów.

- Mają tyle pieniędzy i wykorzystują je by stać i rozmawiać?

- W skrócie między innymi to tak.

Fallen CinderellaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz