2.

151 15 4
                                    

Nie chciałem go budzić. Usiadłem w fotelu naprzeciwko kanapy, żeby na niego popatrzeć. Czułem się z tym dziwnie, tak jak bym robił coś nielegalnego. Okłamywałem jego i siebie.

Mógł bym tak siedzieć godzinami. Mój przyjaciel poruszał się od czasu do czasu a nawet delikatnie pochrapywał. Słodziak.

Co ja robię?

Na stoliku leżały jakieś zapisane kartki, ale wszystko było po słoweńsku. To pewnie jakieś piosenki więc zignorowałem je.

Spał już jakiś czas więc wstałem i poszedłem do kuchni. Pogrzebałem po szafkach i stwierdziłem, że zrobię coś do jedzenia. Bojan pewnie będzie głodny gdy się obudzi.

Pov Bojan

Obudził mnie przyjemny zapach jedzenia. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że byłem tak głodny.

W jednej chwili przypomniałem sobie, co się wydarzyło. Nie, to mi się śniło. Niemożliwe żeby Jere tu był.

W takim razie kto gotuje?

Wstałem i poszedłem do kuchni. Nie śniło mi się. Mój przyjaciel nie wiem skąd wygrzebał jakiś fartuszek, który nawet nie wiedziałem, że mam w domu. Teraz stał przy kuchence i robił naleśniki.

W moim domu, w mojej kuchni. Nie wierzyłem własnym oczom. Dodatkowo żenujący był fakt, że jednak był moim gościem i to ja powinienem robić mu śniadanie, nie na odwrót.

‐ Jere?

- O, obudziła się moja śpiąca królewna. Zrobiłem dla nas naleśniki. Lepiej się czujesz? - zapytał odwracając się z patelnią i wykładając naleśnika na talerz. Poczułem ciepło na twarzy w reakcji na to jak mnie nazwał.

- Tak, już mi lepiej, dzięki. Ładnie pachnie. - powiedziałem i poszedłem do szafki żeby wyjąć konfiturę, jednocześnie ukrywając zawstydzenie.

Postawiłem konfiturę na stole i usiadłem. Jere wyłączył kuchenkę, zdjął fartuch i usiadł obok.

- Fiński przepis mojej babci, mam nadzieję że będą ci smakowały. - uśmiechnął się i podsunął mi talerz pod nos. Spojrzałem na niego i w tym momencie on podniósł wzrok. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, aż zdecydowałem się to przerwać.

- Jestem tak głodny, że zjem wszystko.

~~~

Po zjedzonym śniadaniu, bardzo pysznym swoja drogą, a właściwie to obiedzie, bo było już po południu, zaproponowałem zwiedzanie miasta.

Jere tylko na to czekał. Wsiedliśmy do mojego samochodu i ruszyliśmy, głośno śpiewając piosenki z radia. Wygłupialiśmy się tak, że gdyby ktoś nas zobaczył, pomyślałby, że się czegoś nawciągaliśmy.

Łaziliśmy po rynku, po zabytkach i barach. Zwłaszcza po barach.

- Bojan? Byłeś kiedyś w klubie dla gejów? - usłyszałem od mojego przyjaciela. Zaskoczyło mnie to pytanie. Czy on się czegoś domyśla?

- Czemu pytasz?

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - zaśmiał się. - Ale dobra. Słyszałem, że kluby dla gejów w Lublanie to jedne z najlepszych w Europie.

- Podobno. - wiedziałem już o co chce zapytać. - Nie byłem, ale ciekawi mnie jak tam jest. - wiedziałem, że właśnie to chce usłyszeć, ale nie byłem do końca pewien czy ja tego chcę.

- Co ty na to, mój przyjacielu, żeby się dowiedzieć?

~~~

Nie wiem jak dałem się na to namówić. Może też byłem ciekawy, a może podświadomie chciałem tam pójść właśnie z nim?

Staliśmy teraz przed drzwiami klubu Błękitna Ostryga* i wpatrywaliśmy się w nie jak gekon w muchę.

- Co jeśli ktoś będzie próbował nas podrywać? Wiesz. w końcu to klub dla gejów.

- Nic się nie stanie. Daj mi rękę. - Jere wyciągnął do mnie swoją dłoń. - Nikt nie będzie cię podrywał jeśli wejdziemy tam jako para. - dodał w odpowiedzi na mój pytający wzrok.

Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do środka. Dało sie słyszeć cichą muzykę i rozmowy.

Szliśmy wąskim korytarzem do głównej sali, trzymając się za ręce. Muzyka i rozmowy stawały się głośniejsze. Sam nie wiem czemu ale poczułem się pewniej.

Usiedliśmy przy barze. Z wielką ulgą zauważyłem, że nikt nie zwrócił na nas szczególnej uwagi.

- Na co masz ochotę? - zapytał mój przyjaciel.

- Na ciebie - uśmiechnąłem się poruszając brwiami. Raz się żyje. I tak pomyśli, że żartuję. Poza tym trzeba się zachowywać stosownie do miejsca, w którym jesteśmy.

- W takim razie dwa razy pinacolada.- powiedział do barmana nie spuszczając ze mnie wzroku.

~~~

To nie była jedna pinacolada, dwie też nie. Po kilku drinkach weszła wódka.

Wracaliśmy do domu piechotą bo żaden z nas nie wpadł nawet na pomysł żeby poszukać samochodu, a i tak nie byliśmy w stanie prowadzić.

W nocy nie jeździły praktycznie żadne autobusy. A nawet jeśli jeździły to nie byliśmy w stanie ogarnąć rozkładu jazdy.

Szliśmy teraz chodnikiem przytuleni do siebie, żeby się nie przewrócić. Było ciemno. W blado żółtym świetle przydrożnej latarni zobaczyłem jakąś postać, która zniknęła za chwilę w cieniu gdzie światło nie sięgało.

- Jere? Widziałeś?

- Co?

- Tam ktoś jest.

- Gdzie? Jest 3 w nocy. Wydawało ci się.

Może rzeczywiscie mi się wydawało. Doszliśmy do mojego domu i z trudem przekroczyliśmy próg. A to dlatego, że alkohol zdążył bardziej zadomowić się w naszych żyłach i nieco zboczyliśmy z kursu w ogrodzie, przewracając się w żywopłot.

* jak ktoś oglądał akademie policyjną to wie, że ściągnęłam nazwę klubu z tamtąd, a jak nie to polecam, fajny film.

•●•

Dziekuje ludziom, ktorzy to czytają bo naprawdę się tego nie spodziewałam. Miło sie czyta pozytywne komentarze dlatego za nie tez dziękuję i zachecam. Trochę nie miałam pomysłu na ten rozdział ale w następnym coś sie zacznie już dziać.

The Day We Met Again || Käärijä x Bojan || Część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz