Witajcie. Pisze to, ponieważ wiem że nie zostało mi wiele czasu. Jest ze mną coraz gorzej, żałuję że mieszkałem w tym domu. Niedługo przez to umrę i chcę wam opowiedzieć co konkretnie się działo. Mówiłem ostatnio że nadal słyszę kroki, a ze snu wyrywa mnie pisk tej zjawy. Jak się okazało to był tylko początek. Przez pierwsze kilka tygodni nic się nie zmieniało. Zdarzały się nawet noce kiedy spałem spokojnie, chyba miały uśpić moją czujność na jakiś czas. Minęły około dwa miesiące, nie liczyłem dokładnie, ale kroki zaczęły być głośniejsze i słyszałem je coraz bliżej mnie. Zawsze wtedy robiło mi się chłodniej. Co do pisków, cóż, budziły mnie już kilka razy w ciągu jednej nocy. Myślałem że gorzej być nie może, a jednak. Doświadczyłem paraliżu sennego, pamiętam wszystko dokładnie. Otworzyłem oczy, ale nie mogłem się poruszyć. Kątem oka zobaczyłem, że było chwilę po trzeciej rano. Zauważyłem też tą dziewczynę, stała w rogu mojego pokoju. Była oświetlana tylko przez blask księżyca, mimo to dobrze widziałem jej przerażający uśmiech. Zaczęła podchodzić do mnie mamrocząc coś pod nosem, a ja czułem jak coś mocno trzyma mnie za nogę. Gdy była już koło mojego łóżka nachyliła się do mnie i wyszeptała mi do ucha te słowa.
"To koniec, jesteś przeklęty. Nie ma dla ciebie ratunku, on już tu idzie. Najpierw zabierze ci rodzinę, potem zajmie się tobą." Gdy skończyła mówić poczułem pieczenie na nodze. Wydała z siebie po raz kolejny ten pieprzony pisk po czym zniknęła, a ja mogłem się znów ruszać. Zapaliłem światło i usiadłem na łóżku. Dostrzegłem zadrapanie na nodze, coś jakby ślady pazurów. Jak możecie się domyślać nie zmrużyłem już oka tej nocy, ciągle o tym myślałem. Zastanawiałem się dlaczego niby jestem przeklęty. Ostatnim razem zjawa zabroniła mi krzyczeć, posłuchałem jej. Wyprowadziłem się z tamtego domu. Czemu teraz ma dopaść mnie jakaś klątwa? Próbowałem też sobie wmówić że to tylko paraliż senny spowodowany moim strachem i że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, jednak lęk był zbyt silny. Rano opowiedziałem o wszystkim bratu i rodzicom. Oczywiście mi nie uwierzyli mimo tych śladów na mojej nodze, a ja się o nich bałem, jak i o samego siebie. Teraz to już nie jest ważne, mam coraz mniej czasu więc muszę się streszczać. To stało się jakieś dwie godziny temu. Wróciłem właśnie z pracy. Całą drogę rozmyślałem o tym wszystkim, w głębi duszy miałem nadzieję że to był tylko głupi paraliż senny i nic więcej. Żeby los zadrwił ze mnie jeszcze bardziej, wracając do domu przebiła mi się opona. Straciłem jakieś dwadzieścia minut na wymianę koła. Nie wiem czy to był zbieg okoliczności, czy to ta klątwa chciała mnie jakoś spowolnić. Jeśli chodziło o to drugie, to niestety się udało. Gdy tylko podjechałem pod dom wiedziałem że coś jest nie tak. Wszystkie światła były zgaszone i było bardzo cicho. Z jednej strony było to do zrozumienia, w końcu było już po dwudziestej pierwszej. Jednak moja rodzina nigdy nie kładła się tak wcześnie. Zwykle zasypiali około północy czy pierwszej rano. Pomyślałem że tak jak ja mieli ciężki dzień i poprostu poszli spać wcześniej. Gdy wszedłem do domu było bardzo zimno. Nie mieliśmy klimatyzacji więc się przeraziłem. Podobny chłód czułem słysząc te kroki. Poszedłem do salonu sprawdzić co się dzieje. Zapaliłem światło i zamarłem. Na kanapie leżały ubrania moich rodziców, były ubrudzone we krwi. Na ścianie naprzeciwko zauważyłem napis
"Zabrałem ich w zaświaty, prosto do piekła. Będą cierpieć po wsze czasy z twojej winy." Momentalnie się popłakałem i pobiegłem do pokoju mojego brata. Gdy otworzyłem drzwi, zobaczyłem że stało się z nim to samo co z mamą i tatą. Tylko jego ubrania i najpewniej jego krew. Oczywiście nie zabrakło też napisu na ścianie
"Po ciebie przyjdę równo o północy, będziesz cierpiał." Siedzę teraz w swoim pokoju i pisze dla was do wszystko. Nie wiem ile osób to przeczyta, jest 23:51. Zostało mi tylko parę minut życia, więc czas powiedzieć dlaczego tak naprawdę pisze to wszystko. Może nie powinienem tego robić, ale to może być jedyny sposób żeby wyciągnąć mnie i moją rodzinę z piekła. Dosłownie chwilę przed tym jak zacząłem to pisać znów zobaczyłem zjawę, czekała w moim pokoju i powiedziała
"Pewnie chciałbyś byście trafili do nieba a nie do piekła, jest na to pewien sposób. Musisz sprawić by inni się o nim dowiedzieli, wtedy może was ułaskawi, bo będzie miał kolejne ofiary." Po wypowiedzeniu tych słów zniknęła, tym razem bez tego swojego pisku. Dla sprostowania, ofiarą klątwy może stać się tylko osoba która o niej wie. Teraz przeze mnie i wy możecie zostać przeklęci, będziecie mogli zobaczyć tą zjawę. Przepraszam, ale to jedyny sposób żebyśmy trafili z rodziną do nieba. Nie miałem serca napisać tego komuś znajomemu, ale nieznajomi to co innego. 23:58 na zegarku, czas się żegnać. Przepraszam każdego kto stanie się ofiarą