HAHAHA W KONCU JESTEM TUTAJ I PISZE. J AK JA ZA TUM NESKNILAM, a tak swojom drogom ta ksiazka bdz taga pardziej fabularna? wsns ze wiecie bdm viszyn arkony itp wiecie ale dbr n przedluzam bo osoby cytajjonce na tel pewnie majom juz tym zawalone 2 strony
/\/\/\/\
[plis czytajcie to takim basniowym glosem wiecie jak z disneja] Pewnego dnia, gdy było już puźno; jakiś random grał lirze. W sumie, to grał on codziennie. A Alatus przychodził codziennie by go słuchać. Pomagało mu to zapomnieć o karmie i odpocząć. Chociaż jednego dnia, chłopaka nie było. Było tylko jeziorko, skała, pare kwiatków i Xiao. Jak można sie domyśleć yaksha poczół pustke w sercu. taką której nie zastąpisz już niczym,
niczym.
okolo 2500 lat pózniej
"XIAO MAM ZADANIE BOJOWE" Powiedział morax z za drzwi pokoju Xiao
"Co chcesz?" Powiedział zrezygnowanie alatus
"Pójdziesz po mojego znajomego z mondstand?, mieliśmy sie tutaj spotkać ale wątpie żeby doszedł tutaj sam. Powinienen byc w mondstandzkiej winiarni. Tak swoją drogą nazywa sie Venti, i uwielbia grać na lirze" zapytał morax
''w sumie jak ci zależy to pójde. Tylo kiedy? chciał bym dążyć do lantern rite[soty jak zle nie pawmintsam]"
"dzsiaj wieczorem^^, dzięki xiao jesteś najlperzy!!" rex lapeace [MUSIALAM] wyszedł z pokoju zamykając drzwi za sobą
'Mhm, ciekawe kto to musi być, że jest taki ważny dla moraxa. Chociaż w sumie, to pewnie anemo archon. czego sie spodziewać. Chyba już zaczne sie pakowac' pomyslał xiao zaczynając sie pakować.
/\/\/\
JOŁ JOŁ JOŁ OTO KONIEC 1 ROZDZIALU
dodajcie mn plis uid; 753082604
dobra nara