Kiedy nazajutrz weszłam rano do kuchni, mama rzuciła we mnie gazetą. Złapałam ja w locie. Na pierwszej stronie widniało wielkie zdjęcie stojących mnie i Vanessy całych pokrytych czekoladą. Nad fotografią widniał, pewnie zdaniem dziennikarza, zabawny nagłówek: "Clermontowie i fabryka czekolady". Nie wyglądało to za dobrze, ale po pobieżnym przejrzeniu artykułu, okazało się, że nie ma w nim nic poza opisem naszej wywrotki i stwierdzenia, że to popsuło to bankiet. Zawsze mogło być gorzej moim zdaniem. Jednak zdaniem mojej matki, było wręcz tragicznie.
- Liczę, że w ramach rekompensaty i próby wybielania naszego nazwiska, wybierzesz się w przyszłym tygodniu na charytatywną uroczystość do państwa Green.
- Przecież ta sprawa lada dzień się znudzi, jutro pewnie pojawi się jakiś nowy, większy skandal - próbowałam pocieszyć mamę, by znów tak nie panikowała i się nie przejmowała. Ciekawe, że jeszcze nie jest łysa, od tych ciągłych trosk i próby kontrolowania wszystkiego.
- Pójdziesz na tą charytatywną uroczystość - to nie było pytanie. - Musimy odpracować dobre imię naszej rodziny po tym absurdzie.
Wiedziałam, że nie ma co się z mamą kłócić na ten temat, wizerunek naszego nazwiska wydawała się być zawsze najważniejszy i trzeba było robić wszystko by podtrzymać dobre imię rodziny, nawet jeśli oznaczało to cała masę przyjęć i zbiórek charytatywnych, których jednak główną ideą nie było pomaganie, lecz wrócenie w łaski społeczeństwa.
Moja komórka wydała dźwięk przychodzącego powiadomienia.
Vanessa: Po raz pierwszy stałam się sławna i jestem w gazecie
Uśmiech rozbawienia wkradł mi się na usta, lecz zdusiłam go by rodzice go nie zauważyli. Nie powinnam była napisać z Vanessą, mama jasno mi tego zabroniła, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Przecież nic złego się nie stanie.
Ja: Szkoda tylko, że z powodu złej sławy
Vanessa: Nie ważne jak mówią, ważne, że mówią
Rodzice jak zawsze omawiali przy stole sprawy biznesowe. Czy oni nawet podczas śniadania nie mogli porozmawiać o czymś po prostu dla przyjemności i integracji z rodziną?
- Babcia ma dziś urodziny - powiedziałam, na co moi rodzice przerwali swoją rozmowę, patrząc na mnie z zaskoczeniem.
- Nie utrzymujemy kontaktów z tamta częścią rodziny - powiedziała oschle mama.
- Wiem, ale nawet nie wiem dlaczego, nigdy o tym nie mówicie... Tak czy inaczej, z racji, że babcia ma urodziny to wypadało by jej chociaż służyć życzenia - mówiłam dalej.
- Nie rozmawiamy z moją mamą. Ona nie jest już częścią naszej rodziny - powiedziała dobitnie mama.
- Ale dlaczego? Co się stało? - nigdy nie rozumiałam dlaczego mama tak bardzo odcięła się od swojej matki, że wręcz się jej wyrzekła.
- Nie i koniec - mama wróciła do konwersacji z tatą, więc wiedziałam, że to koniec rozmowy i nie ma co dalej ciągnąć tematu, bo i tak mama nic więcej mi nie powie.
Przez następne kilka dni mama wciąż była zła i obrażona za zniszczony bankiet, który jej zdaniem skończył się okropna katastrofą i teraz wszyscy niby uważają, że jest okropną gospodynią. Wiedziałam, że te imprezy są dla mamy ważne, ale nie robiłabym tak z igły widły, za tydzień znów wyrządzi bankiet, który, jak co miesiąc, zostanie okrzyknięty najlepszym dotyczasowym przyjęciem. Tak było za każdym razem jak coś nie wyszło, matka się wkurzała, robiła wszystko by to naprawić, by końcowo zrobić coś jeszcze lepiej, by się zrehabilitować w oczach innych.

CZYTASZ
Fallen Cinderella
Novela JuvenilKiedy Kopciuszek ucieka z balu, książę wybiega za nim, chcąc odzyskać swoją ukochaną... A nie moment... To nie ta historia... W tej bajce nie było księcia. Ale była macocha, czy zła ciężko stwierdzić, ale pragnęła by Kopciuszek spełnił każde jej oc...