Vittoria
Po usłyszeniu tych słów, zamarłam. Gdy byłam mała co tydzień lecieliśmy do Palermo, ponieważ moja mama z tamtąd pochodziła, a ojciec kupił domek przy samym morzu. Nie miałam zielonego pojęcia, co my tutaj robimy.
- Czy ciebie porąbało?! - krzyczałam jak opętana. Pewnie już wiedział że jest bipolarna, no i dobrze.
- Więcej faktów o mnie wiesz?
- Wiesz, że to podchodzi pod porwanie?
- Dalej.
- A wiesz, że jestem córką dona USA, i będziesz miał przerąbane.
- Wolałem, jak spałaś. - odparł zmęczony moim zmiennym charakterem.
- Spierdalaj.
Już chciał coś odpowiedzieć ale przeszkodził mu kapitan mówiący o lądowaniu, które nastąpi za godzinę.
W tym czasie pogrążyłam się w cholernie bolesnych wspomnieniach.
Palermo (Włochy)
Siedziałam na kamieniu, położonym blisko jeziorka. Siedziałam tam bardzo długo, ale lubiłam tam siedzieć, kiedy nikt nie patrzył. Ale moja mama o tym wiedziała.
- Vittoria! Kochanie gdzie jesteś?!
- Tutaj mamo. - odkrzyknęłam.
Po chwili zza roślin wyłoniła się moja mama. Moja mama była piękną brunetką z brązowymi oczami, była w połowie Włoszką dlatego miała ciemniejszą karnację.
- Kochanie, masz już dziewięć latek, co powiesz na samotne wybranie się na plażę?
- Tak, mamo! - wykrzyczałam radośnie, jednocześnie wskakując mamie w ramiona.
- To choć, tylko najpierw ubierz strój kąpielowy.
Szybko założyłam czerwony komplet dwu- częściowy.
- Choćmy. - powiedziała, a następnie złapała mnie za rękę.
Po kilku minutowym spacerze, dotarłyśmy do wysokiego klifu. To był jedyny odcinek plaży, oddalony tylko kilka minut.
- Mamo?
- Tak?
- A Rosie też będzie? - zapytałam pewna że moja przyjaciółka się zjawi.
- Niestety nie różyczko. - odpowiedziała ze smutkiem, wiedziała że Ros była dla mnie bardzo ważna.
Najpierw Ros zaczęła tak na mnie mówić, z początku wypierałam się bo to ona w końcu była różą. Ale wolała mnie tak nazywać, więc już tak zostało.
W czasie drogi na pobliską plażę, do mamy zadzwonił telefon.
Odebrała.
- Tak, nazywam się Florence Costello. - mówiła szybko. - To ty Victoria? - mówiła ze zdziwieniem i lekkim przerażeniem.
- Co się stało, Flo? - spytałam przerażona.
- Ciii. - uciszyła mnie jednym słowem.
- Co się stało Rosel... - zanim dokończyła, biegiem oddaliła się ode mnie.
Stanęłam w miejscu, byłam przerażona.
Jeśli coś się stało Ros, nigdy sobie tego nie wybaczę.
Po dziesięciu minutach, Florence zakończyła połączenie i ruszyła w moją stronę.
- Co się stało Rose? - zapytałam szybko.
Mama ukucnęła.
- Vitt, tylko nie płacz dobrze? - zapytała, chociaż w jej oczach zalśniły łzy.
- Mamma... - powiedziałam po włosku, żeby wiedziała że chcę to wiedzieć.
Chociaż się domyślałam, nie chciałam tego usłyszeć.
- Vittoria, Rose została zamordowana.
Wciąż z zamkniętymi oczami, odaliłam się wspomnieniami od przeszłości.
- Miałam tylko cholerne dziewięć lat i straciłam jedną z najważniejszych osób mojego życia. - wyszeptałam.
- Vittoria co się stało? - zapytał jak przez mgłę Victor.
Otworzyłam oczy.
- Stało się.
- Coś przynieść czy coś? - zapytał z udawanym zmartwieniem.
- Ty się stałeś, stoisz przede mną jak jakiś psychopata. - mruknęłam wiedząc że zaraz go rozniesie.
- A kto powiedział że nim nie jestem? - zapytał pewny swoich słów.
Prawdziwa psychopatka siedzi przed tobą.
- Nie schlepiaj swojemu ego, bo prędzej wyskoczę z tego samolotu.
- Oskarżyli by mnie o uprowadzenie ciebie na śpiąco, a w dodatku popchnięcie z otwartych drzwi samolotu. - powiedział niczym najlepszy adwokat. - Więc na razie podziękuję, chociaż przyznam szczerze że to kusząca propozycja.
- Dobra, zamknij się.
- A co? Różyczkę boli głowa? - zapytał prześmiewczo.
Zabolało.
Cholernie zabolało.
Vittoria, on nic nie wiedział. To był tylko przypadek, przecież on cię dopiero poznał.
Przypadek, a obudził dużo bolesnych zamkniętych wieki temu, wspomnień.
Zacisnęłam zęby, jednocześnie starając się żeby oczy niczego nie pokazały.
Bo one każdego zdradzały.
- Okej tylko żartowałem, tabletki są w sypialni w komodzie, w trzeciej szufladzie.
- Smerfastycznie. - mruknęłam cicho, ale na tyle głośno żeby wiedział że jego wcześniejsza wypowiedź nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia.
Chociaż zrobiła, i to nie byle jakie.
Po znalezieniu całego opakowania tabletek przeciwbólowych, skierowałam się do barku by znaleźć gdzieś na półkach dzbanek z wodą.
- Słyszałaś o mojej siostrze Isabelli ? - zapytał mimochodem Victor.
- Nie.
- Isa przygotowała dla nas apartament w swoim wieżowcu, więc prędzej czy później będziesz musiała ją poznać.
- A kto powiedział że zostaję na noc? - zapytałam wkurwiona do granic możliwości, że nie zapytał mnie o zdanie.
- Bo twój ojciec cię szuka.
--------------------------------------------------------------
Poprawiony rozdział.
nie zmieniłam tutaj dużo.
dobijecie 1k dzisiaj?
będzie niespodzianka.wasz upadły demon ;)
CZYTASZ
Bloody hatred
RomantikHATRED TRILOGY #1 Oboje udawali że się nie znali, łączyła ich tylko nienawiść. Ona miała swój sekret i koszmar. On miał swój sekret i koszmar. Oboje byli niebezpieczni, ale zabójcy chyba mają jakieś uczucia, nie? 16.05.1987