Już w kolejne słoneczne dni, gdy prawniczka Yanfei wychodzi z urzędu, masa reporterów ustawia się pod wielkie drzwi budynku. Sprawa sprzed dwóch miesięcy przyniosła Yanfei sławę. Sprawę tą społeczeństwo nazwało "sprawą miłości". Prawniczce nie do końca spodobał się ten tytuł, jak w ogóle mógł się jej spodobać skoro to co wyznała na sądzie było kłamstwem?
Już jeden reporter za drugim ujrzawszy Yanfei w drzwiach, wyciągają swoje ręce z mikrofonem i pytają jednocześnie:
— Co ze sprawą miłości?
— Czy sprawa jaką Pani teraz odbyła w sądzie miała związek z Panią Hu Tao?
— Czy spotyka się Pani z oskarżoną - Panną Hu Tao regularnie?
— Co Pani czuła dwa miesiące temu na rozprawie wygłaszając tak ważny argument?
Przerażona dziewczyna cofa się spowrotem do urzędu zamykając wielkie, drewniane drzwi. Po reporterach zostaje tylko szum i hałas. Od długiego czasu Yanfei ich ignoruje - od dwóch miesięcy.
Prawniczka opiera się o drzwi plecami i oddycha z ulgą. Na szczęście żaden z reporterów nie postanowił wejść do środka za nią, wtedy dziewczyna tak łatwo już od nich nie uciekłaby jak to robi zawsze. Zadawaliby jej pytania o jedną osobę, jedną sprawę aż do znudzenia.
— Prześladują Cię, co Yanfei? — Na korytarzu rozbrzmiał męski, kojący głos, który zwrócił uwagę prawniczki. Ale głównie przez to, że zdanie było kierowane do niej.
Zza rogu wyłania się niski mężczyzna o bordowych włosach. Jego skóra wydawaje się być delikatna niczym jakiś delikatny materiał. Oczy są zielone jak szmaragd, jednakże nieco ciemniejsza odmiana tego kamienia niż u naszej drogiej prawniczki. Z jego psotnego uśmiechu można odgadnąć, że jest to ekstrawertyk, który... lubi się trochę droczyć. Figlarne oczy też dają nieco po sobie to znać. Natomiast jego ubiór... rzec można, że wygląda jak detektyw pokroju Holmesa. Hm, a co jeśli właśnie detektywem on jest?
— Pan Shikanoin... — Mówi zmęczonym, lecz uradowanym głosem prawniczka. — Jak dobrze, że Pan się zjawił. Akurat mam dla Pana sprawę.
Shikanoin Heizou to detektyw prywatny, jednak parę miesięcy temu, urząd miasta w cudzysłowiu "wyporzyczył" go od tak, do rozwiązywania różnych spraw. O sprawie Pani Hu Tao słyszał, ale nikt mu nie zlecił znalezienia podszywacza o jakim padła wzmianka z ust Yanfei na sali sądowej.
— Tak? Proszę mówić śmiało, Pani Yanfei. Przyjmę każdą sprawę jaką mi Pani zleci. Albo nie! proszę nie mówić! Sam zgadnę! — Uśmiecha się dumnie.
Detektyw mierzy swoim bystrym okiem kobietę. Jemu oku się nie wymyka przestraszony wzrok prawniczki jaki jest wyraźny i obecny na jej twarzy. Po skończonej analizie pięcio-sekundowej stwierdza:
— Chodzi o sprawę sądową jaka odbyła się parę miesięcy temu, sprawa z Panią Hu Tao - dyrektorką zakładu pogrzebowego, czy mam rację? — Unosi brew. Nawet nie czeka na odpowiedź i kontynuuje: — Czy chodzi o znalezienie podszywacza tej przemiłej oskarżonej? Jednak widzę, że Pani twarz nie była zbyt zadowolona, gdy dedukowałem w jakiej sprawie się do mnie zwracasz, Yanfei.
Jego głos jest spokojny i przyjemny, a mimo to kobiecie wydawaje się, że jest oskarżycielski i karcący. Wydaje jej się, że już odkrył prawdę. Że wtedy skłamała. Skłamała na sali sądowej. Ach, jakiż to pech, co robić? Zaraz ją wyśle za kraty i będzie tam siedzieć z oskarżoną, przecież to nie do pomyślenia.
Ale jeszcze jest jedna rzecz, którą prawniczka może go zbić z tropu. Jeszcze może się uratować, a tym czymś - co wydaje się niedorzeczne - jest styl potoczny jakim detektyw się posłużył w ostatniej części swojej wypowiedzi.
CZYTASZ
Sprawa Miłości || Yantao / Hu Tao x Yanfei ||
FanfictionKażdy prawnik dobrze wie jak kończy się kłamstwo na sądzie, dlatego też żaden nie próbuje tego robić. Jednak co jeśli najlepszy prawnik regionu jest w stanie uniewinnić swojego klienta tylko i wyłącznie kłamstwem? Okładka nie moja (standardowo) nie...