Początek

1 0 0
                                    

Nie wiem od ilu dni zastanawiam się nad wyścigami samochodowymi. Mimo, że nie znam się na autach tak dobrze jak ci rasowi mechanicy, albo osoby które biorą udział w wyścigach samochodowych. Od dziecka marzyłam o zaproszeniu na taki wyścig. Mimo to takiego nie dostałam. W zasadzie marzę o tym do dziś, bo choć nie ma szans na to, że ktoś mnie zauważy i wyśle takie zaproszenie to nadal tli się we mnie iskierka tej nadziei. Od małego powtarzano mi, że nadzieja jest matką głupich, ale ja ich nie słuchałam. Miałam swój rozum i w jakiś sposób dobrze go używałam. Około dwa dni temu moja najlepsza przyjaciółka Tori powiadomiła mnie o nielegalnych wyścigach, podobno mają się odbyć za nie całe dwa tygodnie. Sam nielegalny wyścig brzmiał mało zachęcająco, bo nie należałam do osób, którym podobały się tego typu rozwiązania, to i tak poczułam chęć zobaczenia czegoś takiego. Chciałam zobaczyć jak bardzo różni się to od tych legalnych wyścigów i czy w ogóle się różni. Tak to było pewne. Tylko głupcy pomyśleli by, że nie albo, że się różni tylko kilkoma nic nie znaczącymi szczegółami.
Szybko wpisałam w wyszukiwarkę Google czym różnią się legalne wyścigi od tych nielegalnych i niemal po sekundzie pojawił się wynik:
Nielegalne wyścigi to nie tylko adrenalina, ale też ogromne ryzyko życia. Młodzież często bierze udział w takich rajdach, iż chce się popisać przed znajomymi, albo dziewczynami. Cieszą się adrenaliną jaka przy tym towarzyszy jednak nie zdają sobie sprawy z tego jakie może przynieść to konsekwencje.
Wiedziałam, że nie brzmi to zbyt dobrze, ale podświadomość mówiła inaczej. A jej zawsze słuchałam. Byłam przekonana, że na taki wyścig nie trzeba biletów, ale na wszelki wypadek wyszukałam to. I miałam rację.
W zasadzie z dość dobrym humorem zeszłam na dół. W kuchni stała moja mama, a przy stole siedział ojciec. Nie zdążyli mnie zobaczyć więc weszłam z powrotem na górę aby usłyszeć ich rozmowę a w zasadzie kłótnię.
-Rozumiesz John, że twoja obecność sprawia kłopoty?!- Alice bardzo słyszalnie to wysyczała. -Jesteś ich ojcem rozumiem, ale nasz kontakt uległ totalnej zagładzie nie kochamy się tak jak kiedyś, jeśli w ogóle się kochamy. Nie ma sensu dłużej okłamywać naszych dzieci. Musimy im powiedzieć prawdę!- Jezu.. jeśli się nie przesłyszałam moja matka mówiła do ojca o tym, że, że... Mają nam powiedzieć, że się rozwodzą. Byłam w totalnej rozsypce. Zanim ojciec coś powiedział wparowałam na dół z impetem i nie udawałam, że nic nie słyszałam, że ich nie podsłuchiwałam w jakiś sposób. Po prostu stanęłam na ostatnim schodzie i powiedziałam: -Tak.. czyli, nie myliłam się w ani jednym procencie wiedziałam, że się rozwodzicie.-Powiedziałam i mimo tego, że nie chciałam to ubrałam Vansy i wyszłam z domu. W między czasie napisałam do Tori czy może się spotkać na co odpowiedziała znacząco: "Tak" byłam zadowolona i nie obchodziło mnie czy jestem głodna czy nie i, czy wzięłam pieniądze, czy nie.
Po około dziesięciu minutowej drodze do Tori zatrzymałam się iż usłyszałam lekkie zawibrowanie telefonu niemal od razu wyciągnęłam urządzenie aby zobaczyć wiadomość.
Była od nieznanego
wyraźnie widoczne było, że jest to zaproszenie. Kliknęłam na powiadomienie i przeczytałam treść SMS-a:
Nieznany:Witamy! Mamy nadzieję, że napisaliśmy do pani Arii Lee. Jeśli tak to zapraszamy na wyścig który odbędzie się za dwa tygodnie na ulicy numer 67 w stanie Kalifornia. Będzie na panią czekał nasz ochroniarz, który pokieruje panią i na miejscu powie co dalej. Pozdrawiamy.
-Że co?!!- Pomyślałam na głos. -Ja? NA WYŚCIGU? I TO NIE LEGALNYM? O BOŻE! NIE WIERZĘ!!!-Wydarłam się. I niemal biegiem ruszyłam w stronę domu Tori który znajdował się trzy przecznice stąd.
Po pięciominutowym biegu dotarłam do domu Tori. Zadzwoniłam na dzwonku i czekałam aż ktoś otworzy. Ku moim oczom ukazała się Tori, jak zwykle była pomalowana, miała czarne grube kreski lekki brązowy cień na oczach i pomalowane brwi, na ustach miała błyszczyk, jej policzki i czubek nosa były pokryte różem oraz rozświetlaczem, włosy miała proste. Jak zwykle. -Tori! Jezu Tori!- Wykrzyczałam. -Nie uwierzysz co się stało!- Tori wiedziała, że od małego pasjonowały mnie szybkie bryki i na ogół motoryzacja, ale wydaje mi się, że teraz nie miała pojęcia co się dzieje. -Jezu Aria co się dzieje? Co masz jakąś randkę?-Zapytała unosząc kącik ust. -Mylisz się, bardzo. -No to co? Hmm.. -Jezu napisali do mnie, że za dwa tygodnie mam przyjść na te nielegalne wyścigi, żeby brać udział w wyścigach. ROZUMIESZ!?- Powiedziałam i szczerze nie ukrywałam ani mojej ekscytacji ani nie próbowałam, nie krzyczeć. 
-Boze Ari, zazdroszczę, ale... Wiesz, że to niebezpieczne? I, że może się coś stac?- Zapytała a ja niemal od razu odpowiedziałam. -Tori, wiem czym to grozi i wiem, że może mi się coś stać, ale szczerze? Mam w to wyjebane i jedyne co mnie obchodzi to z kim będę jechać i czy wygram, no i to, że w ogóle się tam znajdę!- wykrztusiłam to aż w końcu Tori wpuściła mnie do środka.
Potem tylko rozmawiałyśmy na różne tematy, obgadywałyśmy ludzi i w ogóle robiłyśmy bardzo dziwne rzeczy. Końcowym tematem była nielegalną jazda, której doczekać się już nie mogłam.

Fast CarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz