-Boże, dlaczego życie musi być tak zajebiste?- Mówiła jedna z moich dobrych koleżanek Gloria. -Zajebiste?- Powiedziałam z dość wyczuwalną kpiną w głosie. -No zajebiste. Przecież nie często zdarza się, aby ktokolwiek zaprosił cię na wyścig!- Jej szczęście rosło z każdą kolejną sekundą, ale ciężko było, się z nią nie zgodzić prawda była, taka, że miała rację. I musiałam to przyznać, ale nie dałam tego po sobie poznać i udawałam niewzruszoną tym faktem. -Dobra Gloria nie ekscytuj się tak, bo ci z tej ekscytacji mózg wyparuje.- Zaśmiałam się gorzko. Mimo że naprawdę lubiłam, Glorię to czasem naprawdę wyprowadzała, mnie z równowagi. -Ach, już tak nie marudź i nie udawaj takiej mądrej, przecież widzę, że ty też się ekscytujesz.- I miała rację. Totalnie się nie pomyliła, lecz mimo wszystko postanowiłam brnąć w kłamstwo. -Wydaje ci się, wcale się tym tak nie ekscytuje, nawet w 1/2 tak jak ty.- Powiedziałam i musiałam w końcu zmienić ten głupi temat, bo irytował mnie on bardziej niż bardziej. -Kiedy przyjedzie reszta?- Zapytałam znudzonym głosem. -Mieli być za dwie minuty.- I w tym samym czasie pod dom Glorii podjechało czarne Mitsubishi a za nim bordowa Toyota. Zastanawiałam, się czyje jest, Mitsubishi nigdy wcześniej nie widziałam tego samochodu. Zaraz jednak wysiadł z niego wysoki brunet, był ubrany w Czarną oversize bluzę z kapturem i czarne dresy, na nosach miał okulary, przez co nie było widać jego oczu, na stopach zaś miał białe nike. Był ładny. Za ładny. I nie znałam go. Z Toyoty wysiadła Tori i jej chłopak Con. Wszyscy mieliśmy jechać na wyścigi. Nagle w pokoju rozległ się dźwięk pukania do drzwi. -Ja otworzę!- Powiedziała Gloria, na co skinęłam głową. -O! Witajcie miło was widzieć!- Powiedziała śpiewnie Gloria. -Wchodźcie, zaraz będziemy gotowe.- Musiałam ubrać buty i wziąć torebkę. Ubrana byłam dość luźno, bo musiało mi być wygodnie, żebym nie czuła się spięta i w ogóle. Do domu weszła Tori za nią Conrad a na końcu nieznajomy. Ładny nieznajomy. -O, hej!- Powiedziałam, widząc, moją przyjaciółkę i chłopaków. -To co, jedziemy?- Zapytałam, na co wszyscy skinęli głowami. -Aria.- Powiedziała Tori. -Nie możemy, jechać we czwórkę naszym samochodem dla tego ty pojedziesz, z Lukiem. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza? - Zapytała, na co skinęłam głową i razem z Glorią wyszłyśmy z domu. Kiedy doszliśmy, do samochodów chłopak, zapytał. -Kibicujesz nam?- I właśnie w tej dopiero chwili doszło do mnie to, że to z nim miałam jechać na wyścigi. Nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. Nie dałam jednak poznać po sobie tego, że się ekscytowałam. Mimo że moja ekscytacja tym, że będę, z nim jechać była, większa niż to, że będę brała udział w wyścigach Nielegalnych. -Tak.- Odparłam krótko. I wsiadłam do samochodu. Było w nim naprawdę czysto. Pachniało mandarynkami i wiśniami. Samochód sam w sobie był bardzo zadbany. Fotele były pokryte skórą i bardzo wygodnie się na nich siedziało. Kiedy chłopak pojawił się, w samochodzie od razu zapalił, silnik, który mocno zaryczał. Byłam zdumiona. Kiedy ruszyliśmy, w stronę drogi chłopak zapytał, wyrywając mnie z letargu. -Palisz?- Szczerze zdziwiłam się pytaniem, które zadał. Było inne. -Rzadko, raczej wtedy kiedy muszę.- Odpowiedziałam, beznamiętnie wygodniej usadawiając, się na fotelu. -Ile ty masz w ogóle lat?- Zapytałam, nagle co wyrwało, chłopaka z chwilowego letargu. -Dwadzieścia.- Odpowiedział beznamiętnie. -A ty? W końcu nie możesz być nie wiele młodsza ode mnie.-Powiedział. -Mam siedemnaście.- Odpowiedziałam miłym i spokojnym tonem. -No.. To trochę się pomyliłem, ale nie przeszkadza mi to.-Powiedział tym, zakańczając naszą rozmowę. Ten chłopak był inny niż reszta. Był stanowczy i wiedział, co robi. To nie zdarzało się często, jednak nadal nie wiem, czy los uśmiechnął się do mnie w szerokim uśmiechu, czy wręcz przeciwnie w szerokim i strasznym grymasie. Jednak nie zastanawiałam się nad tym dłużej, bo chwilę po naszej jakże krótkiej konwersacji wjechaliśmy na parking zastawiony dziesiątkami innych samochodów. Niektóre z nich były naprawdę dobrze zadbane. Jeden z aut szczególnie przyciągnął moją uwagę, dzięki czemu domyśliłam się, że to samochody, którymi będziemy się ścigać. Coraz większa Euforia buzowała w moim ciele, czułam, się jakbym zaraz miała, zrobić z dziesięć tysięcy skoków w górę z radości. Samochód o, którym mówiłam, wcześniej, był czerwony. Jego marką było nie jakie Ferrari. Był czarny, miał niewielkie czarne dodatki chińskich smoków, co dodawało, mu jeszcze więcej klasy niż można by się spodziewać, był taki kurewsko śliczny. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i ujrzałam chłopaka po drugiej stronie samochodu. Był tak samo śliczny jak to Ferrari, ale byłam pewna, że jeśli miałabym wybrać to zdecydowanie jego. -Gotowa na szybki wyścig?- Zapytał, nagle wyrywając, mnie z letargu. -Och, jasne, ale nie będziemy się ścigać... y no... tym twoim Mitsubishi?- Zapytałam, a chłopak, parsknął i posłał mi kpiące spojrzenie. -Wiesz? W życiu byśmy nie wygrali gdyby było, nam dane ścigać się tym jak to powiedziałaś?- Zapytał i zrobił zamyślaną minę, co oczywiście było kpiną, bo wcale się nie zastanawiał. -"Tym czymś"-Zarecytował, spoglądając, na mnie swoim pustym wzrokiem.- To byśmy nigdy nie wygrali i kto zgarnąłby kasę?- Zapytał, ale odpowiedź była zdumiewająco prosta. -Nie my.- Odpowiedziałam za niego. Pokiwał mi głową w uznaniu i powiedział. -Masz rację. I mam nadzieję, że podoba się Ferrari?- Zapytał, a ja poczułam, jak moje oczy wylatują z orbit i toczą się pod Mitsubishi. Zrobiłam rozdziawioną minę i patrzyłam raz na samochód, raz na chłopaka. Byłam cholernie zdziwiona. -Żartujesz?!- Zapytałam. Czułam tryskającą radość, euforię, zdziwienie i wiele, wiele więcej emocji, które ode mnie tryskały. -Nie, Ferrari jest nasze. Wygramy to.- Powiedział, puszczając, mi oczko. Miałam ochotę podbiec do niego i go przytulić, jednak nie miałam na tyle odwagi, aby to zrobić. Za krótko się znamy. -No to chodź, samochód nie będzie, czekał. Powiedział i w tym samym momencie znaleźliśmy się obok Ferrari. Chłopak otworzył drzwi od kierowcy, a potem zrobiłam to ja tyle, że od strony pasażera. W samochodzie było poprostu pięknie. Nie widziałam ładniejszego wnętrza jeszcze chyba nigdy w życiu. Fotele były wykonane ze skóry, w środku utrzymano kolor czarny z dodatkiem czerwonego, wszystkie diody w tym aucie świeciły na krwisto czerwony kolor. Było totalnie inaczej niż w moim, mojej mamy, czy jego aucie. Było komfortowo. Nagle usłyszałam ryk silnika, który przyprawił mnie o ciarki. Kiedy chłopak ruszył, wbiło, mnie w fotel. Ten samochód był kurewsko szybki. Wygramy to. Na sto procent.
CZYTASZ
Fast Cars
ActionSiedemnastoletnia Aria Lee jest zafascynowana szybkimi samochodami. Kiedy do jej skrzynki pocztowej trafia zaproszenie na nielegalny wyścig, kierować ma najprzystojniejszy chłopak z całego stanu Kaliforni. Okazuje się, że chłopak należy do typu osób...