kimże jesteś, moja miła? mglistą marą, mym lubym widziadłem? dlaczego trwasz wiecznie tylko w mojej głowie?
༎ ༎ ༎ ༎ ༎ ༎ ༎ ༎ ༎
Gdy na trzeszczącym pomoście robię zdjęcie krajobrazu, bo malownicze drzewa w oddali całkowicie mnie zachwyciły, a potem oglądam je, siedząc na ciepłym piasku, zauważam w jego tle rozmazaną sylwetkę. Niby plama zieleni i złota, a to tak naprawdę sukienka i rozwiane włosy. Nie widzę twarzy dziewczyny, ale to tylko potęguje moją ciekawość. Wszystko miało miejsce raptem dziesięć minut temu — może jeszcze gdzieś jest? Nie, nie ma. Ani na pomoście, ani na plaży, ani na pobliskim polu. Zdążyła uciec z wiatrem.
Widzę ją jednak następnego dnia, niewyraźnie majaczy w oddali. Biegiem pokonuję odległość dzielącą mnie od pomostu, patrzę na swoje buty, nakazując im poruszać się szybciej. Gdy stawiam krok na drewnianej desce i podnoszę wzrok, dziewczyny już nie ma.
Nie mogę przestać myśleć o tej tajemniczej postaci. Czy jest tylko złudzeniem? Z tego względu przychodzę nad jezioro kolejnego wczesnego ranka, kiedy mętne opary kotłują się jeszcze nad taflą wody. Chcę być jak najwcześniej, nie wiem, kiedy się pojawi, a kiedy zniknie. Postanawiam, że siądę na pomoście, aby nie ukazała mi się na nim z oddali, bo znów bym nie zdążył. Chwalę się za zaradność, oczekując jej przybycia razem ze słońcem wyłaniającym się zza drzew. Obserwuję wejście na pomost, odliczam minuty, aż zobaczę ją stąpającą w moją stronę. Jednak wciąż jej nie ma. Odwracam głowę, chcąc w międzyczasie znów rozkochać się w krajobrazie otaczającym jezioro, ale zamiast tego orientuję się, że wcześniejszej mgły już nie ma, a pojawiła się dziewczyna w tej samej zielonej sukience. Jak się tam dostała, skoro pilnowałem jedynej prowadzącej tam drogi? Nieważne, nie potrzebuję tego wiedzieć. Chcę tylko zobaczyć jej twarz, a nie rozmazaną smugę na zdjęciu. Przekonać się, czy jest prawdziwa. Tym razem nie spuszczam jej z oka, wlepiam w nią spojrzenie w obawie, że ucieknie razem z moją rozproszoną uwagą. Zbliżam się powoli, deski skrzypią mi pod stopami. Wreszcie zyskuję na nią doskonały widok. Siadam na ławce i czekam, aż przestanie podpierać głowę na dłoni i odwróci się w moim kierunku. Boję się do niej podejść, bo z jakiegoś powodu rozumiem, że ona jest inna. Bije od niej respekt i między nami jest jakby nieprzekraczalna bariera z atomów, która taka pozostanie, dopóki ona sama nie zdecyduje inaczej.
Nie odwraca się przez długi czas. Stoi tam, tak niedaleko, a jednak zdaje się być poza moim zasięgiem. Z pewnością sunie pięknymi oczami po malowniczych widokach, tak samo w nich zauroczona jak i ja. Falbany zielonej sukienki łopoczą na wietrze, a włosy, jakoby poutykane złote nici, rozwiewają się na wszystkie strony, jak psy usiłujące zerwać się ze smyczy. Sama dziewczyna przez moment nie rozmywa się w moich oczach, a jej kształty widzę aż nadto dokładnie. Ulegam przez to myślom, że może jednak jest prawdziwą postacią z krwi i kości. Nie mogę nadziwić się jej niezwykłości, okalam ją spojrzeniem i próbuję ująć ją całą, bo wciąż mi jej mało.
CZYTASZ
mglista mara✓
Conto◈ codziennie widzę, jak znikasz we mgle nad jeziorem trwasz tylko w mojej głowie jak mgliste wspomnienie © salvio_sirius; 2023