*Nastał ranek. Petunia i Vernon już wstali i szykowali wszystko na podróż. Harry został obudzony o 5 i musiał zrobić śniadanie swojej rodzinie. Sam zaś nie mógł nic zjeść. Po śniadaniu chłopiec pozmywał naczynia,ale przez przypadek zbił jeden talerz. Vernon zauważył to i chwycił mocno Harry'ego i zaczął go bić pasem. Robił to przez kilka minut,aż w końcu przestał.
- ubieraj się chłopcze- warknął Vernon i poszedł przed dom zamówić taksówkę. Harry ze łzami w oczach przebrał się w czyste ubrania i wyszedł wraz z ciotką i kuzynem z domu. Godzinę później już siedzieli w samolocie. Harry usiadł obok kuzyna, który marudził.
- tato,czemu ten dziwak leci z nami? Nie chcę go tu! I chcę jechać tam gdzie będzie telewizja!- marudził Dudley.
- zobaczysz na miejscu synu. To niespodzianka - wyjaśnił mężczyzna. Samolot po krótkim czasie wystartował. Podczas drogi Harry wpatrywał się w kuzyna. Miał wrażenie że Dudley wie po co tam lecą, ponieważ widział jak wuj szepcze mu coś do ucha.
- Dudley? Wiesz może dlaczego lecimy do Nowego Jorku?- spytał Harry,korzystając z tego że jego kuzyn gra na tablecie.
- tata powiedział, że podrzucimy ciebie do twojego taty,a my pojedziemy na wakacje- rzekł Dudley i skupił się na grze.
- ale.... mój tata nie żyje- odpowiedział zdezorientowany Harry.
- nie prawda. Podsłuchałem wcześniej rozmowę rodziców. Mama znalazła pamiętnik,gdzie było napisane że twoja mama miała romans z innym mężczyzną. I ten facet jest twoim prawdziwym tatą. Chyba moi rodzice mieli rację,nie? Twoja mama rzeczywiście była dziwakiem- rzekł Dudley. Harry spojrzał zdenerwowany na kuzyna.
- to nieprawda!- krzyknął. Jego kuzyn już miał coś odpowiedzieć,ale dotarli już do Nowego Jorku i mieli już wychodzić z samolotu. Harry podążał cały czas za wujostwem, aż doszli do dużego i wysokiego budynku z napisem "STARK". Weszli do środka i Vernon podszedł do recepcji.
- dzień dobry. W czym mogę pomóc?- spytała recepcjonistka.
- przyszliśmy tu, żeby oddać syna Starka. Opiekowaliśmy się nim przez długi czas i zasłużyliśmy na wynagrodzenie- rzekł stanowczo Vernon.
- o ile mi wiadomo,pan Stark nie ma syna- powiedziała recepcjonistka uprzejmie.
- bo on tego nie wie. Moja siostra mu o tym nie powiedziała- wtrąciła się Petunia.
- rozumiem...- mruknęła recepcjonistka. Harry zauważył że przycisnęła przycisk wzywający ochronę. I rzeczywiście. Po chwili podeszli do nich strażnicy.
- Proszę państwa,muszą państwo wyjść z tego budynku- rzekł jeden ze strażników.
- nie wyjdę stąd,dopóki nie zobaczę Tony'ego Starka!- warknął Vernon.
- to niemożliwe. Pan Stark jest bardzo zajęty- powiedział drugi ze strażników. Vernon poczerwieniał ze złości na twarzy.
- nie obchodzi mnie to! Chcę pieniądze za opiekę nad tym bachorem!- ryknął. Recepcjonistka w międzyczasie zadzwoniła do kogoś i po chwili z windy wyszła kobieta, która podeszła do nich.
- witajcie. Nazywam się Pepper Potts,jestem osobistą asystentką Tony'ego Starka. W czym tkwi tu problem?- spytała kobieta,przyglądając się im.
- jesteśmy tutaj, żeby oddać Starkowi jego syna- powiedziała zniecierpliwiona Petunia,wskazując na Harry'ego. Panna Potts spojrzała na chłopca,zmarszczyła brwi i zaczęła iść do innego pomieszczenia.
- chodźcie za mną. Zrobimy testy DNA- wyjaśniła Pepper. Harry wszedł za nią do pomieszczenia i niepewnie usiadł na krześle. Lekarz, który był już w pokoju,pobrał od niego krew i poszedł do drugiego pokoju, żeby zbadać DNA. Po godzinie wyniki były już gotowe. Lekarz podszedł do nich.
- według badań,ten chłopiec rzeczywiście jest synem pana Starka- rzekł mężczyzna.
- cały czas o tym mówiłem!- powiedział zadowolony Vernon,myśląc że dostanie sporo kasy. Panna Potts podeszła do nich bliżej.
- za chwilę zobaczycie się z panem Starkiem- rzekła i usiadła obok Harry'ego.
CZYTASZ
Lepszy początek życia Harrego Pottera
FanfictionGdy Harry ma pół roku i leży przed domem wujostwa ktoś go zabiera. Gdzie sie znajduje Harry?