- Boże Char, rozerwiesz się trochę! - blondwłosa dziewczyna przekręciła się na brzuch, na łóżku.
- Leah, nie mam ochoty - westchnęłam głośno i wróciłam wzrokiem do odpalonego laptopa.
- Nie możesz tak ciągle przeżywać no - wstała wymachując rękami. Odłożyłam ostrożnie laptop na komodę.
- To nie jest takie łatwe - przetarłam dłońmi twarz, nie zważając już na moje pomalowane rzęsy.Niedawno rozstałam się z chłopakiem. Lecz nie byle jakim chłopakiem. Moim wybrankiem był niejaki Torey Defalco. Wielka amerykańska gwiazda siatkówki. Pomijając. Było to dosyć bolesne rozstanie. Krzykom, kłótniom i próbom przebaczenia nie było końca. Ale jaki był powód tego wszystkiego? Niedawno dostałam ciekawe zdjęcie przedstawiające siatkarza całującego się z jakąś laską na plaży w Kalifornii, gdzie mieszkaliśmy.
Tj gra w polskim klubie, ale jest lato. Co się za tym kryje, jest sezon reprezentacyjny. Lecz skończył się już turniej Ligi Narodów, więc każda z reprezentacji miała trochę czasu, by wrócić do domu odpocząć lub wybrać się na wakacje. Razem z chłopakiem mieliśmy spędzać czas w naszym skromnym gniazdku, ale najwidoczniej on tego nie chciał badając gardło innej dziewczyny.
Gdy ujrzałam te fotografie, nie mogłam uwierzyć. Mimo tego, że byliśmy ze sobą rok, miałam do niego ogromne zaufanie. Naiwna idiotka. Łzy leciały mi ciurkiem, po omacku zaczęłam się pakować. Nie spakowałam za dużo, bo po chwili mężczyzna wrócił do domu. Gdy pokazałam mu te fantastyczne fotki, nawet nie zaprzeczył.
Wtedy już rozkleiłam się na dobre, wręcz wrzucając swoje rzeczy do walizki. Próbował mnie zatrzymać, krzycząc, że był pijany. Nie wierzyłam już w ani jedno słowo. Roztrzęsiona przeniosłam się do mieszkania moich rodziców, na miasta. Sami mieszkali w Nowym Jorku, więc było całe dla mnie. A ja miałam pracę zdalną jako managerka jednej z plażowej kawiarni, co było dodatkowym ułatwieniem.
Od tamtego feralnego dnia, widzieliśmy się tylko raz. Na urodzinach wspólnego przyjaciela, od których minął tydzień, a od samego zerwania z jakieś dwa. Nie rozmawialiśmy. Chociaż ten próbował. Niejednokrotnie. Rana była nadal dosyć świeża, jednak co mi pozostało. Muszę iść na przód.
A właśnie.
- Lee, wiesz co - podniosłam się z miękkiego materaca, stając obok dziewczyny. - Masz rację - oczy amerykanki zaświeciły jak moneta, a na ustach pojawił się szelmowski uśmiech.
- No to na co czekasz Charlotte!? Pakuj się w tą kiecę i lecimy na podbój kalifornijskich klubów!***
Bywałam w wielu klubach, ale czegoś takiego nigdy nie widziałam. Pełno kolorowych świateł, podświetlany kolorowymi światłami bar, luksusowe loże, ogromy parkiet, a na podwyższonym stopniu Dj-ka. Klub jak z amerykańskiego snu.
Nadal stałam i rozglądałam się, jakbym była małym dzieckiem w jakimś dużym mieście. Nagle z boku usłyszałam chichot. Leah bezczelnie się ze mnie śmiała.
- Weź, bo zaraz zaczniesz się ślinić - ruszyła do baru, a ja tylko przewróciłam oczami. Mówiłam, że zwiedziłam sporo z podobnych miejsc. Ale ktoś tutaj mnie przebijał. A była to ta blondwłosa piękność w srebrnej sukience.Dziewczyna już siedziała na krzesełku barowym. Przysiadłam się obok niej uważając na moją dopasowaną czarną kieckę. Nie chciałam przesadzać, ale ta małpa stwierdziła, że muszę błyszczeć, by znaleźć nowego chłopa. A co jak ja nie chciałam? Co jak nadal myślałam o tych lśniących niebieskich tęczówkach?
Z transu wybudził mnie stukot szklanek na barowym blacie, a w nich kolorowa ciecz. Chwyciłam za naczynie i przechyliłam, biorąc ogromnego łyka. Muszę zapomnieć.
- Widzę zapijasz smutki - moja towarzyszka również upiła trochę z szklanki. - Ale nie ze mną te smuty!