Rozdział 1.

15 1 0
                                    

   Do nieco zaciemnionym przed czerwcowym słońcem pokoju w środku Warszawy co chwilę dochodziło głośne pukanie w drzwi. Jednakże przez głośno grającą muzykę lecącą z głośnika w rogu pokoju chłopak wrzucający do otwartej na łóżku walizki ostatnie drobiazgi, zupełnie tego pukania nie słyszał, podśpiewując sobie pod nosem tekst piosenki, jeszcze bardziej zagłuszając dochodzące zza drzwi dźwięki.

— Pukam do ciebie, to chociaż byś to ściszył — powiedział mężczyzna, w końcu wchodząc do pokoju.

— Nie słyszałem — mruknął chłopak, nie podnosząc nawet na ojca wzroku. A dodatkowo telefonem podgłaśniając muzykę jeszcze bardziej.

— Podrzucić cię na zakończenie?

— Nie kłopocz się. Pani Zielińska mnie weźmie, a potem po zakończeniu od razu nas zawiezie na dworzec — poinformował chłopak, przeczesując palcami brązowe włosy, a następnie wymijając mężczyznę ruszył do komody i zaczął grzebać w jednej z szuflad.

— Dobrze by było gdybyś poinformował mnie o tym wcześniej.

— Mówiłem ci o tym tydzień temu. Jednak ty jak zwykle byłeś zajęty innymi, ważniejszymi sprawami — prychnął nastolatek, w końcu patrząc na ojca zirytowanym wzrokiem. — I sprawy te nazywają się Dominika — dodał przesadnie akcentując ostatnie słowo, na co czterdziestolatek westchnął.

— Ile razy mam ci powtarzać... — zaczął, jednak syn szybko mu przerwał.

— A ile razy ja mam powtarzać, że jej po prostu nie lubię? Rozwaliła nam rodzinę, a mama ma przez nią załamanie nerwowe.

— To nie jej wina...

— Jasne, że nie jej. Bo to ty rozwaliłeś tą rodzinę — wytknął nastolatek, agresywnie zamykając walizkę.

— Uważaj sobie.

— Porozmawiamy jak wrócę. We wrześniu. Na razie muszę iść, bo właśnie podjechali — chłopak uciął dyskusję po sprawdzeniu telefonu, po czym wyłączył wszystko, poprawił granatową marynarkę, którą miał na sobie, a następnie biorąc plecak i walizkę wyszedł z pokoju.

***

— Złościsz się przez wyjazd na jakieś zadupie czy kłótnię z ojcem? — spytała nieco prześmiewczo blondwłosa dziewczyna, gdy razem z bratem i przyjacielem wysiedli z auta i ruszyli do szkoły.

   Jednak pod spojrzeniem chłopaka od razu zacisnęła usta poważniejąc.

— Od tygodnia mu mówię, że jadę z wami na zakończenie a potem od razu na dworzec. Od tygodnia. A on się dzisiaj pyta czy mnie do szkoły nie podrzucić. Tak właśnie słucha swojego jedynego syna. Zasrana Dominika, ona mu tylko głowę zajmuję, nic więcej — prychnął, sfrustrowany w odpowiedzi, przeczesując brązowe włosy rękami.

— No to faktycznie słabo — blondynka pokiwała głową, klepiąc przyjaciela po ramieniu. — Ale wydaje mi się, że jednak odrobinę przesadzasz. W sensie nasi rodzice też często zapominają, że mają coś zrobić, taki urok bycia rodzicem po prostu — wzruszyła ramionami z lekko zamyśloną miną. 

— Tak tylko, mój ojciec akurat wszystko ma w dupie od kiedy jest z tą typiarą.

— W takim razie masz Dionuś szczęście, że od niego trochę sobie odpoczniesz do września — bliźniak blondynki objął przyjaciela pocieszająco, gdy trójką wchodzili na duszną salę gimnastyczną, na której miało się odbyć zakończenie. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 30 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Śmiech Polnych KwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz