—Calinda—
11 miesięcy po Przyłączeniu
Posiadłość rodziny Destiny
Dzisiejszego dnia, świat wydawał mi się posępny i ponury. Niebo było zasnute chmurami, słońce skryło się za obłokami. Wiatr śmigał między drzewami, wprawiał w ruch liście i gałęzie, przez co na zewnątrz panował nieustanny szum. Kiedy tylko wystawiłam głowę poza framugę drzwi wejściowych, na moją twarz spadła jedna z zabłąkanych szyszek. Rzecz jasna obrzuciłam nieszczęsny obiekt siarczystymi przekleństwami — w końcu kto by chciał oberwać szyszką w twarz?
Całą dobę spędziłam w domu, nie chcąc narazić się na kolejny atak ze strony wiatru. Większość czasu przesiedziałam przed kominkiem, wyciągając dłonie do ognia i wdychając zapach palonego drewna. Z pomocą Dale'a upiekłam też chleb; później obydwoje zajadaliśmy się wciąż rozgrzanymi kromkami i parzyliśmy sobie języki. Mimo brzydkiej pogody czułam się znakomicie; wreszcie mogłam chociaż na moment zapomnieć o konflikcie między Łowcami a ludźmi. Byłam w stanie udawać, że do katastrofy, jaką było wszczęcie wojny, nigdy nie doszło.
Kiedy z Dale'em uporałam się wreszcie ze zjedzeniem większości pajd chleba, razem usiedliśmy na dywanie i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Konwersacja dotycząca pogody, nowych butów i przepisu na ciasto spełzła na dyskusję o Łowcach Dusz i ruchu oporu.
Po chwili padłam na dość ryzykowny pomysł. Wraz z przyjacielem miałam niedługo dołączyć do członków ruchu oporu, którzy walczyli z Łowcami. Łowcy Dusz byli naszymi odwiecznymi wrogami. Ku naszej rozpaczy potrafili walczyć doskonale, dlatego potrzebowaliśmy jak największej liczny rebeliantów. Z tego powodu postanowiłam spróbować prawdziwej walki z małą grupką przeciwników. Najlepiej niewyszkolonych lub wybranych z Przyłączenia. Wydawało mi się, że w Windy Forest można takowych znaleźć. Oczywiście nie omieszkałam się podzielić moimi rozmyślaniami z Dale'em. Chłopak nie był tak zadowolony, jaki według mojego mniemania powinien być.
— To nie jest dobry pomysł.
Dale nerwowo krążył w kółko, żywo gestykulując. Jego ciemnoblond włosy były rozczochrane, niesforne kosmyki opadały na twarz chłopaka.
— Dlaczego tak uważasz? — przekrzywiłam głowę, świdrując chłopaka uważnym spojrzeniem. — Lady Amarantha ostatnio stwierdziła, że niewiele nam brakuje, a będziemy idealnie wyszkoleni do walki z Łowcami Dusz. Wstąpimy do ruchu oporu! Dlatego, zanim tam dołączymy, powinniśmy wykorzystać nasze umiejętności w praktyce. Gdybyśmy poszli do Windy Forest i natrafilibyśmy na taką malutką grupkę Łowców...
— To byśmy ich pokonali? — Dale prychnął i zacisnął dłonie w pięści. Wyglądał na wytrąconego z równowagi, co było rzadkie w przypadku mojego przyjaciela. — Nie rozumiesz?! Co jeśli... co jeśli nam się nie uda? Jeśli nie natrafimy na malutką grupkę Łowców tylko na ich całą hordę?!
— To wtedy też ich zlikwidujemy — uniosłam brodę, mierząc Dale'a wyzywającym spojrzeniem błękitnych oczu. — Jesteśmy wojownikami. A co jest zadaniem wojowników? Walka.— Jesteśmy jeszcze młodzi — stwierdził blondyn. Zauważyłam, że przygryza wnętrze policzka, co było nerwowym tikiem. — Likwidację Łowców pozostawmy starszym walczącym.
— Starszym walczącym? — wzniosłam oczy do nieba. — Czy ty siebie słyszysz? Chcesz, aby odebrali nam możliwość zabicia prawdziwego Łowcy Duszy?
CZYTASZ
Soul Hunters
FantasyYou can only dream of creating your own future. We are just pawns in the game. Młody chłopak, Łowca Dusz, przepełniony nienawiścią. Ludzka dziewczyna, która zabłądziła w swoim życiu i zeszła na nieodpowiednią ścieżkę. Caraell zostaje zmuszony do wzi...