Słońce po burzy

1 0 0
                                    


Uwielbiam poranki na Woltanie. Niebieskawe promienie budziły
mnie co ranek wyznaczając mi początek dnia. To właśnie ceniłam w
życiu tutaj – brak pośpiechu i naglących spraw. Odkąd wojna na
Tamanie się skończyła jedyne czego pragnęłam to spokój, coś, czego
pragnęłam całe życie.
Wstając wyjrzałam przez okno mojej skromnej chaty.

- To dzisiaj... - pomyślałam patrząc na ułożenie księżyca na niebie.

Owa planeta znajdowała centralnie nad górą. Oznaczało to, że
dzisiejszej nocy będzie widoczna pewna planeta.


Taman


Usiadłam na łóżku i westchnęłam. Mimo, że przeżywam ten dzień od
kilkuset lat to nadal wywołuje to u mnie falę nostalgii, smutku i
tęsknoty.


Możesz uciec,ale nadal nie zapomnisz pierwszego domu.


Po chwili wyrwałam się zadumy,żeby nie tracić cennego czasu.
Wyruszyłam do kuchni, żeby przygotować Atlasowi śniadanie; lokalne
owoce z płatkami owsianymi. Ulubione danie mojego towarzysza.
Kiedy skończyłam wróciłam do sypialni,żeby przygotować się do
wyjścia.Z racji wyjątkowości dzisiejszego dnia ubrałam specjalną kreację,
którą mam zarezerwowaną tylko na dzisiejsze święto. Biała,długa
sukienka z długim rękawem i ciągnącym się za nią niebieskim
materiałem z wybrakowanymi kryształami na klatce piersiowej.
Jedyna rzecz, jaką zabrałam z domu, którego będę mieć okazję dzisiaj
ujrzeć.
-Atlas! - krzyknęłam, wołając mojego chowańca. Po chwili przyszedł
do sypialni, w której się przebierałam i usiadł na łóżku.
-Zjesz śniadanie i zaraz ruszymy. - powiedziałam mu wskazując na
miskę przy drzwiach. Podczas czekania na Atlasa postanowiłam
usiąść na krześle przed chatą i powspominać dawne czasy.
….........................................................................

-Ale jesteś pewna? - spytałam Nore patrząc na nią z niedowierzaniem
-Tak! Chodź szybko! - krzyknęła moja przyjaciółka chwytając mnie za
rękę i prowadząc przez uliczki miasta.
Mijając licznych wystawców targu Nora wciągnęła mnie za beczki na
końcu ulicy i kazała się schować
-Teraz patrz - powiedziała wskazując na fontanne przed nami.
-Ketter?! - szczepnęłam z niedowierzaniem patrząc na mojego
przyjaciela trzymającego się za rękę z jakąś dziewczyną.
-Mówiłam, że ten kleszcz kogoś ma, tylko nie chciał powiedzieć.
Własnym przyjaciółkom nie powiedzieć? Chodźmy za nimi –
powiedziała Nora wyciągając mnie zza beczek
.…........................................................................

-Mistrzu...
-Wiem Mardella. To duże poświęcenie, ale też jedyne wyjście.
Dotknięcie tego kamienia pozwoli nam wygrać, ale niesie to też za
sobą konsekwencje. Zdobędziesz moc, ale też będziesz oglądać śmierć
twoich przyjaciół. Za pareset lat zapomnisz, jak wyglądają, jak
brzmiały ich głosy. Ale Katorg zaraz do niego dotrze,a wtedy nie
będzie czego zbierać. Wszyscy zginą.
- Skąd mistrz wie co się stanie? Nikt nie dotykał tego kamienia, a
reszta podobno zaginęła - spytałam
-Ponieważ przeżyłem to samo - odparł mój Mistrz, wbijając wzrok w
ziemię
Oparłam się z szoku o ścianę za mną.
….........................................................................
-A więc co zamierzasz? - spytał mnie Mistrz podając mi naszą
ulubioną herbatę lawendową
- Nora zmarła. Moja rodzina. Wszyscy moi przyjaciele nie żyją. Nic
mnie to już trzyma. Nie mogę żyć na tej planecie bez bólu - odparłam
biorąc łyk naparu.
- Niedaleko nas znajduje się planeta. Z moich badań wynika ,że ma
przyjazny klimat. Skoro nie możesz żyć tu bez bólu, może spróbuj
gdzie indziej? Została ci jedna teleportacja, mam ostatni biały
kryształ. Mogę ci go dać - powiedział Mistrz
-A co z panem?
To mój dom. Zostanę tutaj. Tutaj jest moje miejsce we
wszechświecie. Ale ty możesz być jeszcze szczęśliwa gdzie indziej -
odparł Mistrz wyciągając kryształ z kieszeni szaty.
W moich oczach stanęły łzy. Wiedziałam, że prawdopodobnie od tej
decyzji nie ma odwrotu. Samotna droga w nieznane. Ale każda
sekunda tutaj potęgowała moje cierpnienie.
-Dziękuje - odparłam, chowając kryształ do kieszeni
….........................................................................
-Skończyłeś już? To chodźmy. Czeka nas długa wędrówka towarzyszu.
- pogłaskałam Atlasa po grzbiecie i wstałam z krzesła

Wróciłam się jeszcze do kuchni po koszyk z prowiantem i ruszyłam z
Atlasem w drogę. Nie była ona trudna, lecz długa. Wiodła ona przez
kawałek lasu i rozległą polane porośniętą pięknymi kwiatami i
fioletowymi krzesłami. Nasza podróż minęła jak zwykle bez
problemów - jedyną komplikacją było zatrzymanie się Atlasa na jego
ulubione jagody, które rosły po drodze.
Kiedy nastał wieczór, dotarliśmy na miejsce. Małe wzgórze z
idealnym widokiem na niebo nad górą. Usiadłam na jego szczycie z
Atlasem obok i czekałam. Spoglądałam na niebo na lewo od księżyca
wyczekując znajomego błysku.
I się doczekałam.


Mój Taman

Na niebie pojawiła się znajoma planeta. Była widoczna tylko raz na
kilka lat przez parę godzin. Odkąd przybyłam na Woltan, nigdy nie
ominęłam tego wydarzenia. Na początku przychodziłam tutaj sama, a
89 lat temu dołączył do mnie Atlas. Pozwala mi to chociaż na chwilę
załatać dziurę w sercu. Mimo tęsknoty za domem, nie zmieniłabym
decyzji o wyprowadzce. To było jedyne wyjście.
Po paru godzinach planeta zniknęła z mojego widoku. Otarłam
zagubioną łzę z policzka. Posiedziałam z Atlasem jeszcze parę chwil,
po czym wyciągnęłam z kosza nasze ulubione owoce, aby coś zjeść
przed drogą powrotną.
- Nie śpiesz się kochanie. Zjesz i wracamy - powiedziałam kładąc na
ziemi jagody


Wrócimy za kilka lat.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 19, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Słońce po burzy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz