rozdział 1

27 3 1
                                    

                                                                                                   Spark

Chodzę do dość prestiżowej szkoły w Los Angeles, razem z moją przyjaciółką i chłopakiem. Dość ciężko jest się tu dostać, więc ktoś  jest tu, bo się starał i sam własną pracą do tego dążył albo ktoś ma po prostu bogatych rodziców. Pieniądze w tych czasach mogą wszystko. A ja mam to i to i daje radę. Mam kochającą mamę, chłopaka i przyjaciółkę. W dodatku uczę się nie najgorzej, więc czego chcieć więcej? Właśnie czegoś mi brakowało. Czasami zadawałam sobie takie pytania:
Jakby to było nosić suknie a nie spodnie?
Jakby to było jeździć dorożką a nie autem?
Jakby to było tańczyć na królewskim dworze a nie w tanim klubie?
Jakby to było gdyby zamiast alkoholu były magiczne eliksiry?
Te pytania mogę zadawać sobie bez końca a i tak nigdy nie uzyskam na nie odpowiedzi.
Z zamyślenia wyrwało mnie szturchnięcie w ramię. Popatrzyłam w górę, gdzie spotkałam się ze wzrokiem mojego chłopaka, który stał nad moim siedzeniem w autobusie.
-Idziesz? - powiedział a mnie zdziwiło jego pytanie. Jednak gdy rozejrzałam się wkoło, zobaczyłam dziedziniec szkoły.
-Tak – powiedziałam wstając i zabierając swój plecak.
Wysiedliśmy razem z pojazdu a gdy tylko stanęłam na chodniku, westchnęłam cicho i razem z Paulem ruszyliśmy przez dziedziniec do drzwi budynku. Mijaliśmy grupki znajomych, zakochane pary lub pojedyncze osoby z którymi się witaliśmy.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg szkoły, uderzył we mnie gwar panujący w budynku. Zabiegani uczniowie mijali nas w takim tempie, że robili za sobą wiatr.
Gdy zbliżaliśmy się do mojej szafki, od razu zobaczyliśmy naszą przyjaciółkę. Susan stała oparta plecami o szafki a gdy tylko nas zauważyła, na jej ustach pojawił się uśmiech od ucha do ucha.
-Cześć Su – powiedziałam gdy tylko ją przytuliłam.
-Hejka – odpowiedziała oddając uścisk.
Paul i  Susan również się przytulili. Razem ruszyliśmy do naszych sal. Ja i Su mieliśmy teraz chemię a Paul matematykę. Przy sali gdzie miała odbyć się lekcja, pożegnałam się z chłopakiem krótkim całusem i razem z przyjaciółką weszłyśmy do środka.
Chwilę po zajęciu miejsc rozległ się dzwonek informujący o rozpoczęciu lekcji.
-Dzień dobry droga młodzieży – przywitał się z nami nauczyciel, gdy tylko przekroczył próg sali. Gdy całą klasą mu odpowiedzieliśmy Pan Johnson zaczął kontynuować – a więc dziś zaczynamy nowy temat czyli budowa atomu – wszyscy łącznie ze mną zanotowali w zeszycie temat jaki został podany. Gdy spojrzałam na tablicę, nauczyciel zaczął rysować kółko w kółku – a więc tutaj jest orbita, tu atom a tutaj jądro – gdy skończył mówić, usiadł przy biurku i zaczął coś klikać w  laptopie – proszę to przerysować oraz opisać tak, jak jest na tablicy – wytłumaczył – a teraz sprawdzę obecność

                                                                                               ******

-ale to jest jakaś masakra! - Su zaczęła mówić swoje zażalenia gdy tylko opuściłyśmy klasę – mieliśmy tylko jedną lekcję z tego tematu a już na następnej lekcji jest kartkówka
-nie przesadzaj – powiedziałam – to jest naprawdę proste
-łatwo Ci mówić – burknęła
-jeśli chcesz mogę pomóc Ci w nauce – zaproponowałam a dziewczyna która szła obok mnie od razu się ożywiła
-naprawdę?! - krzyknęła tak głośno że para oczu spojrzała w naszą stronę
-tak – gdy Su usłyszała odpowiedź zarzuciła mi ręce na szyję
-dziękuję słońce!
-już spokojnie – uspokoiłam ją a ona zabrała ręce z mojej szyi – chodź na stołówkę.
Byłam zwykłą uczennicą, więc nikt nie zwracał na mnie zbytnio uwagi, dlatego droga minęła nam spokojnie.
Od razu gdy przekroczyłyśmy próg stołówki, poszukałam wzrokiem Paula.
Siedział tam gdzie zawsze, więc razem z przyjaciółką ruszyłyśmy w jego stronę.
-cześć dziewczyny – przywitał się z nami gdy tylko usiadłyśmy przy stoliku
-dawno się nie widzieliśmy – powiedziałam sarkastycznie
-no tak Spark – westchnął i zaczął konsumować swój posiłek – kocham w tobie twój sarkazm
-dobra ja idę wziąć sobie jedzenie – oznajmiłam wyciągając z plecaka portfel i ruszyłam do lad bufetowych.
Gdy nałożyłam już sobie trochę jedzenia, ruszyłam do kasy. Zapłaciłam za swój posiłek i zaczęłam iść w stronę naszego stolika.
Położyłam tackę na stole, po czym usiadłam na ławce obok chłopaka.
Zaczęłam konsumować swój posiłek, czasami odpowiadając na pytania moich towarzyszy.
Kochałam ich, ale zdecydowanie wolałam być sama w swoich czterech ścianach z paczką papierosów, książką i ulubioną muzyką. Stan jaki mi wtedy towarzyszy jest cudowny. Nie muszę się o nikogo martwić z nikim kłócić. Jestem po prostu szczęśliwa, gdy jestem sama.
Niektórzy mogą uznać mnie za wariatkę, ale wiem że są ludzie którzy wiedzą, jak się wtedy czuję.
Od moich myśli odsunęła mnie Susan, która wstała przy czym głośno szurnęła krzesłem.
Wstałam razem z Paulem i całą naszą trójką ruszyliśmy do wyjścia ze stołówki.
-urywamy się? - zapytała Su, gdy chowałam niepotrzebne zeszyty i podręczniki do szafki
-świetny pomysł! - odpowiedział z entuzjazmem Paul, na co ja cicho westchnęłam
-zgadzam się – mój entuzjazm był tak sztuczny, że myślałam że zaraz zwymiotuje.
Dopasowywałam się i bardzo dobrze o tym wiedziałam. Starałam sobie uświadomić, dlaczego tak jest i zawsze tłumaczyłam tak samo, dzieciństwo.
Nie powiem że miałam trudne dzieciństwo, ale nie powiem, że było ono łatwe.
Miałam trudne relację z rówieśnikami. Nikt mnie nie lubił. Byłam wyrzutkiem i nie miałam nikogo. Kiedy inne dzieci bawiły się ze swoimi przyjaciółmi, ja bawiłam się sama.
Kiedy inni wychodzili z kimś na dwór, ja wychodziłam sama.
Kiedy inni rozmawiali ze swoimi znajomymi, ja siedziałam sama na uboczu.
I to chyba wyjaśnia, dlaczego tak się staram dopasować do innych, prawda?

Serce TsaworytuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz