Jesienna noc, coraz bliżej zimy przez co robi się coraz zimniej. Normalny dzień z misją do zrobienia. Jakiś czas temu moi rodzice wyjechali za granice pomimo zakazu szefa. Nikt nie wie po co, ale wiemy, że długo ta tajemnica nie pociągnie. Na razie staramy się wszyscy o tym nie myśleć przez napięty grafik zadań do zrobienia. Rodzice Nathana też nic nie chcą powiedzieć. Dzisiaj misje mam wyjątkowo o innej porze, robi się niebezpiecznie na dworze tak późno, dlatego nie ukrywam że się bałem. Nagle zadzwonił do mnie telefon.
- Aki? - Usłyszałem w słuchawce Nathana.
- O co chodzi? - Zapytałem rozglądając się, myślałem, że stoi gdzieś za mną z zamiarem wystraszenia mnie.
- Boże jak dobrze, dzwoniłem do ciebie chyba z pięćset razy!
- Sorry Nathan, miałem wyciszony telefon. Coś się stało?
- Nie, znaczy w sumie to tak. Gdzie jesteś? - Od kiedy go to interesuje.
- Obok wejścia C, ale co się stało?
- Robi się niebezpiecznie, chodź do mnie, jestem przy A.
- Dobrze, już ide.Biegłem najdyskretniej jak tylko potrafiłem. Nathan ewidentnie mówił ze złością w głosie i wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego. Czy on był kiedyś zły? Nie przypominam sobie. Może nie znam go tak dobrze jak powinienem, a to wszystko przez naszych rodziców. Ograniczali naszą znajomość jak tylko to było możliwe. Mimo, że mieszkamy z rodziną Clarke na co dzień, nie rozmawiamy ze sobą. Od zawsze było to dla mnie niesprawiedliwe, bo rodzice codziennie chodzili razem na kawy i spacerowali po parku. A my? My jesteśmy tylko dziećmi którzy mają się uczyć i nie zwracać na siebie uwagi. Moglibyśmy się zbuntować chociaż mój głos i mojej młodszej siostry Mai średnio by dał, bo w oczach wszystkich nadal jesteśmy dziećmi. Reszta jest dorosła, ale też wątpię, że to coś da.
- O Aki, dobrze, że jesteś. Widzę, że nic ci nie jest, to dobrze. Potrzebuję twojej pomocy. Muszę włamać się do domu... tego kolegi co robiłeś ostatnio z nim projekt - skąd on w ogóle wie o tym?
- Od kiedy używasz słowa 'włamać'? Miałem z tobą parę misji i nigdy jeszcze tak nie powiedziałeś.
- A od kiedy nie przejąłeś się tym gdzie się włamuje?
- Przecież nie zrobię nic żeby cie powstrzymać, więc nie widzę w tym sensu. A po co ci moja pomoc? - Ciągnąłem dalej chociaż nie interesowało mnie to za bardzo.
- Jakiś człowiek szefa zawiódł i powiedział, że nikogo nie będzie w domu, okazało się, że jednak będzie ten twój kolega. Sam w domu. Musisz go tylko zająć, a ja się w kradnę i wezmę to co nasze.
- Kashe, nazywa się Kashe. I co teraz będzie z tym człowiekiem?
- Myślę, że wyrzucą go z roboty i pewnie mu żyć nie dadzą, nie może się przecież wygadać o tym gdzie pracował - Nathan mówił dalej, a ja tylko mu przytakiwałem.
- Racja.Szliśmy resztę drogi w ciszy. Nie mieliśmy o czym rozmawiać w końcu guzik o sobie wiemy. Dotarliśmy do domu Kashe około wpół do drugiej.
- Dobra, to jaki plan? - Zapytałem.
- Ty tam wchodzisz i zagadujesz go. Ja podwórkiem idę na taras i wchodzę tylnymi drzwiami - odpowiadał mi nawet na mnie nie patrząc, albo dobrze wiedział co mówi, albo uznał to pytanie za oczywiste.
- Co ja niby mam mu powiedzieć? Jest pierwsza w nocy, pewnie śpi.
- Nie wiem, wymyśl coś. Ja idę.
- Ale-Próbowałem coś wymyślić, wiedziałem, że mam mało czasu. Podeszłem do drzwi i zadzwoniłem. Nikt nie otworzył.
Zadzwoniłem raz drugi. Drzwi się otworzyły.
- Aki? Co ty tu robisz? - Zaspany Kashe otworzył mi drzwi, w tle widziałem tylko jego kota leżącego na kanapie.
- Ja... Potrzebuję notatki z lekcji.
Głupek, głupek, głupek.
- O pierwszej w nocy? Nie mogłeś jutro przyjść? Jest w końcu piątek, w sumie już sobota.
- Nie lubię się uczyć w weekend. Chcę jeszcze przed snem się nauczyć.
- Dobra, czekaj idę do góry po nie.
- Okej - odpowiedziałem.
Chwila, czy Nathan właśnie tam nie poszedł? Co ja zrobiłem!
- Czekaj!
- O co chodzi?
Strąciłem doniczkę stojącą na oknie udając, że zrobiłem to przez przypadek. Chciałem kupić trochę czasu.
- O kurcze, przepraszam!
- Powinieneś się wyspać, ledwo chodzisz - ma rację, nie powinienem tu być.
- Tak wiem, wstałem wcześnie... Przepraszam ja nie chciałem.
- Nic się nie stało i tak mieliśmy dawno kupić nowe. Może teraz w końcu będziemy mogli.Zza rogu domu wychylała się głowa Nathana, pokazał ręką, że już wszystko ma.
- Dobra to ja idę po te notatki.
Jak Kashe poszedł pomachałem do Nathana, że ma jeszcze tam zostać i się nie wychylać. Przewrócił oczami. Zdenerwowało mnie to, bo ja go kryje, a on takie coś? Lecz nic nie powiedziałem.
- Masz, tutaj z matmy, a tu z anglika - podał mi wyrwane kartki z zeszytu.
- Dzięki i przepraszam, że tak nachodzę w środku nocy. Dobranoc!
- Ta, dobranoc.Jak Kashe zniknął za drzwiami zawołałem do Nathana żebyśmy się zwijali. Na co on odetchnął z ulgą.
- I jak poszła rozmowa? - Zapytał.
- Nie denerwuj mnie nawet! Wyszedłem na totalnego idiotę.
- Aż tak źle? Co powiedziałeś?
- Powiedziałem, że przyszedłem po notatki...
Nathan wybuchł śmiechem. Gdyby nie był wyższy odemnie rzuciłbym się na niego.
- Bardzo śmieszne. Uważaj bo zaraz wybuchniesz - wystawiłem środkowego palca.
- Jeszcze nigdy nie słyszałem tak okropnej wymówki.
- Zrzuciłem doniczkę z okna. Jakim ja jestem debilem - Nathan usłyszawszy to parsknął.
- Co? Jakim cudem?
- Powiedział, że pójdzie na górę po notatki, a ja nie wiedziałem gdzie jesteś i musiałem improwizować.
- Gratulacje. Geniusz normalnie - mówił z kpiną w głosie.
- Dzięki, wiesz? Nie zrobiłbyś tego lepiej.
- Wątpię akurat, dzięki, że we mnie wierzysz haha.
- Proszę, zawsze masz we mnie wsparcie.Wróciłem z Nathanem do domu, tym razem rozmawialiśmy, nawet tematy nam się kleiły. Jak dotarliśmy to poszliśmy do swoich pokoi. Może Nathan jest nawet spoko? Nie znałem go, więc nie mogłem powiedzieć o nim za dużo. Fajnie by było gdybyśmy się zakumplowali, ale rodzice nam nie pozwolą. Czasem żałuję, że należę to tej rodziny.