oneshot

737 39 51
                                    


Pierwszy raz, gdy się spotkali było podczas treningu ich lokalnej drużyny sportowej. Skarra już był kapitanem, wykazując się swoim talentem przywódczym i pewnością siebie. Shaker z kolei był nieśmiały i niepewny co do tego, czy będzie tu pasował. Fakt, wszystkich ich łączyła miłość do piłki nożnej, i to nie tylko przez ekran telewizora, ale w końcu pozostała część ich lokalnej drużyny miała jakiekolwiek doświadczenie w grze zespołowej. Przez cały czas starał się nie zwracać na siebie uwagi, modląc się w duchu, by Skarra nie podszedł do niego i nie przyczepił się do jego sposobu gry, jak to było w przypadku innych zawodników. Nie szczędził on krytyki i zawsze bezpośrednio wyrażał swoje zdanie.

Gdy Shaker spieszył się, wrzucając wszystko byle jak do swojej sportowej torby, niespodziewanie znalazł się nad nim czyjś cień. Podniósł wzrok, a jego spojrzenie skrzyżowało się z tym Skarry. Uśmiechnął się do niego szelmowsko, a Shaker mimowolnie przełknął ślinę, spodziewając się najgorszego.

– Niezła gra – pochwalił go Skarra, klepiąc po ramieniu.

– Yyy... dzięki? – Shaker był zdezorientowany, co chyba było po nim widać.

– Potrzebujesz tylko więcej pewności siebie – zauważył Skarra, a jego ręka w dalszym ciągu spoczywała na ramieniu Shakera, który nagle stał się bardzo świadomy każdej części swojego ciała. Pokiwał głową, ale bez przekonania. – Możemy potrenować razem, jeśli chcesz.

Shaker był pewien, że jego serce w tamtej chwili zatrzymało się. Na jego policzki wstąpiły rumieńce i jedyne, na co udało mu się zdobyć było skinięcie głową. Nie miał pojęcia, czemu Skarra działał na niego w ten sposób. W końcu praktycznie się nie znali, a z tego, co na szybko zdążył przekazać mu bramkarz Spenza, kierował drużyną żelazną ręką, nie szczędząc nikogo. Może chodziło o jego pociągający wygląd; Shakes gotowy był się założyć, że tamten często gościł na siłowni i wkładał dużo pracy w budowę swojej tkanki mięśniowej. Zawiesił wzrok na jego odsłoniętych ramionach i patrzył za nim, aż nie zniknął mu z pola widzenia.

***

Podczas ich wspólnego treningu, Skarra próbował rozpocząć rozmowę, ale Shaker miał zbyt ściśnięte gardło, by móc odpowiadać. Starał się skupiać na tym, by jego oddech zbytnio nie przyspieszał i nie był słyszalny. Wzrok miał wlepiony w piłkę i tylko co jakiś czas ośmielał się zerknąć na Skarrę.

– Nie jesteś zbyt rozmowny – stwierdził Skarra, gdy zrobili sobie przerwę.

Shaker wzruszył ramionami, pijąc z butelki wodę, by zyskać na czasie.

– Nie przyszedłem tutaj, żeby rozmawiać, tylko grać.

Skarra uśmiechnął się przebiegle, szturchając go łokciem.

– Czyli jednak masz w buzi język. Dobrze wiedzieć.

Shaker odwrócił wzrok, a jego buty nagle wydały mu się arcyciekawe. Był w stanie myśleć tylko o tym, czy Skarra wie, że rumieńce na jego policzkach wcale nie były spowodowane wysiłkiem fizycznym. Nagle, zaczął zastanawiać się, czy wygląda dobrze po treningu; czy jego włosy zbytnio nie kleją się potem, czy jego twarz nie była zbyt mokra, a koszulka nie śmierdzi. Jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że Skarra prezentuje się świetnie i pewnie kontrast pomiędzy nimi jest znaczący.

– Będziemy ćwiczyć dalej czy już wymiękasz? – Głos Skarry wyrwał go z rozmyślań i chwilę zajęło mu uświadomienie sobie, że słowa są skierowane właśnie do niego.

– Nie... to znaczy tak, możemy ćwiczyć dalej. – W tym momencie był sobą całkowicie zażenowany i naprawdę żałował, że nie może po prostu normalnie się zachowywać przy Skarrze.

dream on || shakes x skarraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz