I

394 17 3
                                    

Ledwo trzymając się metalowej rury od siedzenia w autobusie [T/I] westchnęła głośno. Na dworze była porządna ulewa i nie uśmiechało jej się wychodzić w taką pogodę. Gdyby tylko wiedziała, że będzie padać...

Kierowca pojazdu najwidoczniej również nie miał dobrego dnia wnioskując po jego dość gwałtownych zakrętach. Pogoda w żadnym stopniu nie ułatwiała mu pracy.

Miejsca w całym autobusie były zajęte, dlatego dziewczyna nie miała wyboru jak tylko trzymać się mocno uchwytu lub samych siedzeń.
Tłok zdawał się robić coraz większy z każdą sekundą. Duchota sprawiała uczucie, że zaraz się nie wytrzyma i wyskoczy przez okno.

Gdy wreszcie nadeszła kolej na przystanek [T/I], odetchnęła z ulgą i ucieszyła się w duchu.
Jak na złość wtedy kierowca gwałtownie zahamował, a ona poleciała i uderzyła o plecy niewysokiego chłopaka o włosach koloru indygo.

- Przepraszam. - Próbowała wybrnąć z sytuacji.

- Ależ to nic takiego. - Odpowiedział z uśmiechem na ustach.

Chłopak nawet nie odwrócił się, by na nią spojrzeć. Nie przejmowała się tym gdyż liczyło się dla niej tylko to, że nie było żadnej awantury.
Wybiegła szybko z autobusu natychmiast udając się do budynku na przeciwko przystanku jakim był posterunek policji.

Wchodząc zdjęła przemoczoną bluzę i podeszła do znajomego jej funkcjonariusza.

- Dobrze cię widzieć, [T/I]. - Przywitał się i już chciał zacząć komentować jej wygląd, przez który niestety przypominała mokrego psa, jednak widząc jej ostre spojrzenie powstrzymał się.

- Daruj sobie, Eiji. W czym tym razem policja sobie nie radzi bez mojej wspaniałej osoby? - Zapytała ze złośliwym uśmieszkiem.

- Ugh, nie da się z tobą... - Mruknął. - W takim razie chodź, pokażę ci wszystko. - Machnął ręką na znak by za nim podążała i tak też zrobiła.

Mijając pozostałych gliniarzy, [T/I] witała się i co chwilę stawała by zamienić z nimi chociaż kilka słów.
Dobrze wiedziała, że w tym budynku w obecnej chwili była najbardziej szanowaną osobą. Kiedy tylko policja ją poznała i nie dawała sobie rady z jakąkolwiek sprawą, natychmiast ruszali do niej z pomocą.

Nie żeby jej to przeszkadzało, ale ich bezradność była porównywalna do małego dziecka. Za każdym razem gdy widziała Eijiego, wyśmiewała go za to.

- Wejdź. - Pokazał jej metalowe drzwi, za którymi był prawdopodobnie jego gabinet.

W pokoju było mnóstwo porozwalanych dokumentów oraz innych ważnych pism. [T/I] przewróciła oczami widząc cały bałagan i podniosła kilka papierów z podłogi.

Na jednym z nich był napisany dokument dotyczący dość młodego kryminalisty, o którym właściwie czytała pierwszy raz.

- Scaramouche...? - Przeczytała cicho.

- Scaramouche... Balladeer... Gdzieś chyba jeszcze miał kilka innych pseudonimów. - Eiji usiadł przy biurku krzyżując ręce.

- Kim jest? - Zapytała zaciekawiona.

- Właśnie w tej sprawie cię tutaj sprowadziłem. - Zaczął tłumaczyć. - Chcę byś go namierzyła i tutaj grzecznie przyniosła. - Ostatnie słowa wypowiedział nieco ciszej. Najwyraźniej zdawał sobie sprawę z tego co mówi... I do kogo.

WANTED |Scaramouche x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz