XII

1K 33 72
                                    

Hrabina Katarzyna z ukłuciem żalu w sercu wspominała pobyt w Borowicach, ale z upływem tygodnia na nowo rozgorzała w niej energia, jaką poświęcić chciała, oddając się sztuce. Z wypiekami na twarzy przeglądała afisze teatralne, będących pod zarządem Warszawskich Teatrów Rządowych.

Tak podczas wspólnego śniadania, zaanonsowała Maciejowi, iż dzisiaj wybiorą się na popołudniowe przedstawienie do Teatru Letniego na „Dyanę", komedię obyczajową w czterech aktach autorstwa niejakiego Stanisława Kozłowskiego. Najpierw jednak Katy miała w planach udanie się do modystki po nowy kapelusz, z szerokim rondem, według najnowszej mody.

Ordynat, zgadzał się ostatnio na wszelakie kaprysy swej żony. Nie odmawiał jej funduszy na nowe utensylia stołowe, czy damski kostium, jaki sobie sprawiła, widząc, ile szczęścia dają jej te zbytki. Widok zadowolenia na twarzy Kateriny rozgrzewało mu serce, które coraz częściej i jemu okazywała, pozwalając się całować i zbliżać do siebie. Pan Borowski nie zważał przy tym nawet na gadaninę jego gospodyni, Pani Ofki, która uskarżała się, że hrabina lekceważąco zaczęła podchodzić do swych obowiązków pani domu, dając służbie zbytnią swobodę. Kucharkę poprosiła o stworzenie całotygodniowego jadłospisu, który na same słowo zatwierdziła, a dwie pokojówki oddała pod opiekę młodej, nieznajomej jej dziewczyny, którą z sobą przywiozła z borowickiego pałacu, ku jej niezadowoleniu. Te wkrótce trajkotać zaczęły podczas odkurzania jak na targu i to jeszcze wdając się w rozmowę z wielmożną panią.

- Idzie nowe, pani Zofio. Idzie nowe - skwitował Maciej tonem, który nie dał starej kobiecie pola do dalszej dyskusji.

Gospodyni przyjąć musiała, iż dla młodej pani jej doświadczenie przestało się liczyć, a dom hrabiostwa niedługo zacznie przypominać Sodomę i Gomorę, gdyż hrabia na wszelkie ekscesy swej żony się zgadzał. Jak na przykład postawienie w buduarze maszyny do pisania oraz założenie telefonu. Kobieta bała się już wystarczająco elektryczności, aby jeszcze na stare lata zacząć obcować z telekomunikacyjnym ustrojstwem?

- Wystarczy, że połączę się z centralą, prawda? - dopytała podekscytowanym tonem Katy, chwytając w dłoń słuchawkę aparatu Bella. - Nasz numer to dziewięćdziesiąt-czterdzieści?

- To nie zabawka, kochanie. Obiecaj mi, że będziesz go używać z rozsądkiem.

- Namówię papę na założenie telefonu na Alei Róż! - dodała jak egzaltowana panienka, odkładając ostrożnie słuchawkę na widełki. - Myślisz, Macieju, że się zgodzi? Na katedrze z pewnością mają telefon, a ja mogłabym rozmawiać z papą godzinami o nowej sztuce czy książce! Czyż to nie byłoby cudowne? I jakie wygodne!

Katy bardzo tęskniła za ojcem, jednocześnie bała się spotkania z dawno niewidzianą matką. Nie wiedziała, czy potrafiłaby jeszcze spojrzeć jej w oczy i powstrzymać żal, jaki do niej żywiła.

Maciej nic nie odpowiedział, tylko przyciągnął młodą kobietę do siebie i pocałował czule w czoło.

- Może kiedyś będę mogła rozmawiać przez telefon ze Stefcią. Ale cóż wtedy począć z pocztą i posłańcami? - Spojrzała na ślubnego z góry, wlepiając w niego pytające spojrzenie oczu w kolorze wiosennej trawy.

- Myślę, że radość cię nazbyt rozstroiła i musisz wypocząć, mia bella.

Hrabia posłał jej ponaglające spojrzenie, wiedząc, iż jego Katja bywała kobietą o wybuchowej naturze, a jej konstrukty umysłowe ulegały rozregulowaniu pod wpływem silnych wrażeń.

- Nie jestem zmęczona - zaoponowała. - Mam w sobie tyle siły. Myślę, aby przearanżować nasz salon. Wymienić meble, dodać parę obrazów. Boznańskiej albo Chełmońskiego!

Lojalista I Tom 1 & Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz