Rozdział 1

12.6K 393 142
                                    

Abigail zaginęła.

Minęły dwa dni odkąd rozpłynęła się w powietrzu, a ja właśnie wpatrywałam się w plakat przedstawiający jej zdjęcie, jakby nikt w szkole nie znał jej twarzy. Wiele osób sądziło, że nie żyje, szczególnie przez to, że jej zakrwawiony plecak znaleziono w lesie, ale ja miałam dziwne przeczucie, że Abigail niedługo się odnajdzie.
           
W tamtej chwili nie zdawałam sobie jednak sprawy, że to ona sprawi, że zostanę porwana i trafię do ukrytego przed ludźmi świata potworów. Ani że zakocham się w jednym z nich.
           
Ale zacznijmy od początku.
           
Otworzyłam szafkę i przez moment wpatrywałam się w jej zawartość, szukając odpowiedniej książki.
           
– Nie uwierzysz, czego się dowiedziałam.
           
Usłyszałam znajomy głos i zatrzasnęłam drzwiczki potężnym tomiszczem z okropną ilością cyfr, figur i innych znienawidzonych przeze mnie rzeczy. Posłałam Laelii znużone spojrzenie i ruszyłam korytarzem.
           
– Matematyka? – spytała, doganiając mnie.
           
Mruknęłam twierdząco, licząc, że przyjaciółka zrozumie mój ponury nastrój i zostawi mnie w spokoju, jednak nic z tego. Laelia nigdy nie odpuszczała.
           
– Nie jesteś ciekawa, jakie nowe ploteczki trzymam w rękawie?
           
Przewróciłam oczami.
           
– Nie, niezbyt. I tak się chyba nie mówi, wiesz?
           
Machnęła mi ręką przed twarzą.
           
– Nieważne. Ważne za to jest to, że... – Zwolniła kroku, rozejrzała się na boki, po czym nachyliła się i wyszeptała: ­­– Wiem, kto stoi za zniknięciem Abigail.
           
Przystanęłam gwałtownie.
           
– Co?!
           
– Cicho! – syknęła.
           
– O czym ty mówisz? Znalazła się? Wiedzą, kto ją porwał?

Już otwierała usta, żeby powiedzieć coś więcej, gdy przez niespodziewane uderzenie wypuściłam książkę z dłoni. Spojrzałam na osobę, która mnie potrąciła i rozpoznałam Stevena, chłopaka, z którym chodziłam na historię. Nie znaliśmy się zbyt dobrze, ale siedzieliśmy w tej samej ławce.

– Hej, Steve...

– Patrz, gdzie leziesz – warknął i odszedł szybkim krokiem.

Patrzyłam, jak jego ruda czupryna coraz bardziej się oddala i zerknęłam skonfundowana na Laelię.

– Co to było?

– Nie co, tylko kto.

Zamrugałam całkowicie zdezorientowana, a ona wskazała na znikającego w tłumie Stevena.

– To sprawca.

***
           
Nie spodziewałam się, że ten Steve mógł kogoś porwać. A może nawet zabić. Robiliśmy kiedyś prezentację o Aleksandrze Wielkim i mogłabym przysiąc, że Steven nie skrzywdziłby muchy. Jednak pozory mogły mylić, bo to właśnie jego DNA znaleziono na plecaku Abigail. Podobno wyniki przyszły po czwartej lekcji, lecz policja wraz z detektywami kręcili się w szkole od rana, zupełnie, jakby wiedzieli, że to dziś pojmą sprawcę.
           
Jak przez mgłę obserwowałam dziedziniec i szarpiącego się w uścisku policjantów rudego chłopaka, jednocześnie słuchając przejmującego trajkotu przyjaciółki.
           
– Podobno umówił się z Abby na romantyczny piknik w środę. I zgadnij, co? Od tamtego momentu nikt jej nie widział, a sam Steve twierdzi, że nie przyszła na randkę i nie wie, co się z nią stało.
           
Odwróciłam wzrok od szyby, od której odbijały się migające światła radiowozu i spojrzałam na przyjaciółkę, która wlepiała we mnie te swoje przerażające, lodowo niebieskie tęczówki. Znałyśmy się od przedszkola, a do dziś czasami nie wierzyłam w jej naturalny kolor oczu.
           
– Abby i Steven byli parą?
           
Laelia skinęła głową, przez co doznałam kolejnego szoku. Nie miałam pojęcia, że najpopularniejsza dziewczyna w szkole umawiała się z chłopakiem, który przypominał cień.
           
– Jesteś pewna?
           
– Tak, potwierdzają to nawet jej rodzice.
           
Zupełnie nie nadążałam z tematem.
           
– Przepraszam bardzo, ale... – Zmarszczyłam brwi. – Skąd ty to wszystko wiesz?
           
Uśmiechnęła się zwycięsko.

Pogrzebany świat | DOSTĘPNE W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz