Rozdział I

7 0 0
                                    

Początek września, czas gdy młodzież wraca na rok szkolny, a starsi wracają na studia. Ja natomiast wybieram się na drugą zmianę do pracy, z której się utrzymuję-a raczej próbuję.

Od dzisiejszego dnia minęło dokładnie cztery miesiące od mojej przeprowadzki do Los Angeles. Miałam zacząć nowe życie i zostawić przeszłość w tyle-kolejny raz.

Moje zarobki wystarczają na opłacenie wynajmu małego mieszkania w bloku, na obrzeżach miasta. Właśnie stałam w przedpokoju i zakładałam swoje czarne trampki. Wiążąc sznurówki na kokardki przyjrzałam się swoim dłoniom. Smukłe, trochę kościste palce z widocznymi zabrudzeniami po pracy w warsztacie. Paznokcie zamalowane na czarno, aby nie widzieć zabrudzeń i ich nie obgryzać. Przy drzwiach wyjściowych stało prostokątne lustro, prawdopodobnie po poprzednich właścicielach. Stanęłam przed nim wpatrując się w swoje lekko rozczochrane,pofalowane, ciemno brązowe włosy sięgające łopatek. Mój wzrok spoczął na mojej twarzy. Jasna cera, bez makijażu z lekkimi piegami kontrastowała z ciemnymi brwiami i rzęsami. Kiedy byłam młodsza każdy zazdrościł mi moich oczu. Duże, granatowe, ale niestety, bez dawnego błysku, który przyciągał uwagę. Średniej wielkości, ale bardzo nasycone kolorem usta często przyciągające uwagę. Zjechałam oczami niżej, omijając szyję. Czarny T-shirt z zespołem muzycznym z lat 80-tych jest jedną z moich cech rozpoznawczych. Ogrodniczki w ciemnym jeansowym kolorze z opadającym ramieniem. Obróciłam się parę razy w lustrze aby nie wyglądać na jeszcze bardziej brudną niż jestem.Moja sylwetka nie była gruba. Miałam figurę klepsydry, ale nigdy nie dążyłam żeby była jakoś bardzo widoczna. Mój wzrost też był raczej średni. Wzięłam czarny plecak i spakowałam do niego gumkę do włosów, jakieś chusteczki i parę innych rzeczy. Wybiegłam z domu widząc, że mam 20 minut aby dotrzeć do warsztatu. Jeśli nic mnie nie powstrzyma, będę chwilę przed czasem. Schodząc po schodach ze swojej klatki słyszałam na dole kawałek kłótni dwóch nowych lokatorów, wprowadzili się kilka dni temu, a już każdy ma ich dość.

-Ostatni raz widzę że przeprowadzasz tu inną kobietę!- wydarła się Pani Morphs, żona alkoholika, strasznie zazdrosna i często sama jest pijana.
- Przestań się zachowywać jak nadęta dziwka, ty już się nie nadajesz do pieprzenia, menopauza masz napisane na czole, kotku- podśmiewywał się ze swojej żony, prawdopodobnie dalej pijany-Pan Morphs.

Zdecydowałam się wybrać drugie schody, które prowadziły na tył budynku. Śmiałam się pod nosem z ich sprzeczek, każdy w bloku obstawiał ile ze sobą wytrzymają. Najdłuższy zakład dawał im 3 miechy.

-ˋˏ ༻❁༺ ˎˊ-

Do warsztatu zostało mi koło 7 minut drogi. Ścieżka prowadziła przez mniej używaną ulicę. Wybieram ją ze względu na spokój jakiego potrzebuję przed 8-godzinną zmianą. Za mną jednak słyszę głośne rycie silnika i ścieranie gumy o asfalt. Moim oczom ukazuje się jeden z najnowszych modeli Lamborghini, w dodatku ma czerwony lakier. Auto zbliżyło się do mnie i zaczęło zwalniać. Oczywiście moja głowa już wymyśla scenę porwania, ale kto normalny porywa ludzi w luksusowym aucie? Auto uchyliło szybę, a ze środka wyłoniła się
głowa z roztrzepanymi, ale wciąż dobrze wyglądającymi włosami w odcieniu brązu.
- Może cię podwieźć ślicznotko?- zapytał, ale o dziwo nie wyczułam kpiny w jego słowach.
- Poradzę sobie- powiedziałam i zaczęłam iść dalej.
- Nie daj się prosić, będzie fajnie, pojedziemy na jakąś imprezke- wysiadł z auta, czułam, że się zbliża.
- Odjedź zanim będzie za późno- odwróciłam się do niego i wyczułam zapach alkoholu, chciałam się odwrócić ale chłopak złapał mnie za ramię. Skrzywiłam się bo zrobił to mocno. Na jego kostkach widoczne były zadrapania i resztki krwi. Bił się.
- Zostaniesz szmato- powiedział a jego ciemne oczy rozbłysły.
- Słuchaj idioto, albo stąd znikasz, albo będziesz miał problemy z policją, wybieraj.- nie chciałam mu grozić policją, bo jak to nastolatek schlał się pewnie na imprezie, pobił się i wsiadł pod emocjami za kółko. Teraz wychodził alkohol, a po jego źrenicach bałam się, że nie tylko on.
Chłopak nie odpowiadał tylko usiadł na asfalcie.
- Masz telefon? Albo może cię podwiozę?- zapytałam wiedząc już, że będę spóźniona do pracy.
Chłopak popatrzył się na mnie, potem na las ciągnący się przed nami. Podniósł się i skierował na siedzenie pasażera swojego auta. Odebrałam to jako drugą opcję, więc szybko doszłam do niego. Rozsiadłam się na miejscu kierowcy, korzystając, że chłopak jest na wpół świadomy tego, co się dzieje.
- Dokąd cię odwieźć?- nie miałam ze sobą fizycznego prawa jazdy. Potrafiłam jeździć i zająć się autem, miałam identyfikator z warsztatu, który potwierdzał, że znam się na autach i znam podstawy prowadzenia.
- Do domu- mruknął i zamknął oczy.
- Halo, ale ja nie wiem gdzie ty mieszkasz!- krzyknęłam aby go obudzić.
- Middle Street...- skupił się i znowu zamknął oczy. Miałam okazję żeby mu się przyjrzeć. Jasna cera, duże ciemnobrązowe oczy z ładnymi rzęsami, jego szczękę zdobiło kilka pieprzyków.
-78- dokończył wreszcie adres mieszkania. Wydawało mi się, że mruczał imię Lily, ale pewnie tylko mi się przesłyszało.

-ˋˏ ༻❁༺ ˎˊ-

Nie było to daleko, zaledwie kilka zakrętów i zjazdów. Zaparkowałam, miałam zamiar pomóc mu dojść do domu, ale postanowił być samodzielny. Zaśmiałam się pod nosem jak wawalił się pare razy na chodniku. Zobaczyłam jak znika za wejściem do luksusowej willi. Jego auto jak i kluczyki oddałam. Auto było nieziemskie. kierownica nowoczesna, wygodna i z pięknymi zdobieniami. Fotele obite tapicerką z beżowej skóry. ekrany i inne technologie.
Został tylko jeden problem. Praca!

Biegłam, żeby narobić sobie jak najmniejsze spóźnienie. W trakcje zadzwoniłam do szefa i wyjaśniłam mu sytuację, powiedział, że rozumie ale jescze jedna taka sytuacja i będzie musiał wyciągnąć konsekwencje. Dobiegłam. Cała zdyszana zaczęłam swoją zmianę. Zajrzałam jeszcze do jednej osoby- Oscara. Oscar Carley to syn właściciela warsztatu CARley. od kiedy się zatrudniłam, załapaliśmy kontakt zbliżony do przyjaźni. Jedną z rzeczy, która nas różniła była przyszłość, on przejmie warsztat, ja nie mam nic. Jego tata jest moim szefem. Jemu zawdzięczam swoją pracę umiejętności i możliwości pracy bez żadnych studiów. Bo kto jeszcze zatrudnił by 19-latke bez niczego.
- Car- wołam Oscara szukając go w magazynie. Car, dałam mu taką ksywkę, niezbyt lubi swoje pełne imię.
- Ładnie to tak się spóźniać do pracy?- zapytał naśladując głos swojego taty.
- Przepraszam ale miałam mały problem.
- Opowiesz mi jutro, dzisiaj już lecę do domu- wyłonił się zza regału z kluczami. Oscar z wyglądu był raczej przeciętny. Ciemne, krótkie, lekko kręcone,bląd włosy. opalona skóra, jasne niebieskie oczy i dołeczki, których mu zawsze zazdrościłam. Był ode mnie wyższy, gdzieś o pół głowy, jego sylwetka dopiero się rozkręca, więc na efekty trzeba czekać do lata.
- Dobrze, narazie Car- powiedziałam przytulając go. Zazwyczaj tego nie robię, oznacza to, że ta osoba jest dla mnie ważna i dużo się działo.
- Do zobaczenia J- powiedział, odsuwając się i czochrając moje włosy. Oscar uważa, że Jennifer jest za długie. Używa J albo Jenni. Nie rozumiem go,ale przyzwyczaiłam się.

-ˋˏ ༻❁༺ ˎˊ-

Na moim stanowisku było już podstawione auto, jakiś grat, ale zadbany. Trzeba było tylko zmienić opony i zrobić ogólny przegląd auta. Szybko uporałam się z kolejnymi autami.
Wieczór minął spokojnie, jednak dzisiejsza sytuacja cały czas zajmowała część moich myśli.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 09, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

END OF MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz