Rozdział 4

5 1 0
                                    

Brescia jest pięknym miastem. Wysiadłam z autobusu niedaleko Piazza della Vittoria i skierowałam się w stronę pobliskiego baru, żeby usiąść przy kawie i oczyścić głowę z natłoku myśli.
Okoliczne kamieniczki niczym się nie wyróżniały, wszystkie były tego samego beżowego koloru z licznymi wiekowymi uszkodzeniami, a każda z nich była osadzona w jednakowym rządku. Tylko witryny okien były zupełnie różne, niektóre zielone, niektóre różowe, a części nie było widać przez rolety antywłamaniowe. Moja mama bardzo dużo opowiadała mi o licznych napadach i rozbojach okolicznej mafii i ich konszaktach z rządem. Mówiąc prościej, żaden rząd nie działa tu samodzielnie, wszyscy są zależni od tego co powie miejscowe tak zwane podziemie.
Mój wzrok skierował się na bar o nazwie Verdi, albowiem tak na nazwisko miała moja babcia.
Z ciekawości usiadłam w środku i zamówiłam espresso. Bar jak na godzinę 13 nie był zbyt wypełniony ludźmi, a za ladą stała starsza kobieta plus minus w wieku podobnym do mojej mamy.
- Piękny bar, długo istnieje?- zagaiłam rozmowę kalecząc ojczysty język mojej rodziny.
Kobieta spojrzała na mnie szorując szklanki w zlewie i wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, może 10 a może 15 lat. Pracuję tu bardzo krótko... a ty kochana, nie tutejsza? Ale rozumiesz włoski- odpowiedziała
- Przyjechałam z moją mamą wczoraj z Portland, moja rodzina stąd pochodzi- powiedziałam- to nazwisko właściciela? W sensie nazwa baru?
- Tak, ale to bardzo zła rodzina i zły człowiek. Nie dziwię się, że jego żona i matka się z nim nie kontaktują. Kawał skurczybyka...-odpowiedziała i zaczęła dalej szorować szklanki, już tyłem do mnie.
Zaparło mi dech w piersiach, jeżeli to nie jest zbieg okoliczności to możliwe, że mój biologiczny bezimienny ojciec widmo jednak istnieje i ma się dobrze.
-Kim on jest? Wiesz coś może o tej rodzinie?
Kobieta za barem obróciła się i niechętnie kontynuowała ze mną rozmowę.
- O tej rodzinie nikt nic nie wie, Verdi zajmują się jakimiś szemranymi interesami. Te wszystkie bary, restauracje i ich wielkie okoliczne wille na pewno nie zostały sfinansowane z robienia espresso czy marnej pizzy. Wiesz co kochana, gdyby nie to, że jesteś z Portland pomyślałabym, że jesteś z nimi spokrewniona.-zaśmiała się na koniec- miło mi jestem Nicole, piacere e tu?
-Mam na imię Rosemery, piacere- odwzajemniłam uśmiech.
Spokrewniona z dziwnym szemranym facetem spod ciemnej gwiazdy, który ma pieniędzy jak lodu i wille pod Brescia, brzmi znajomo i brzmi zbyt prawdopodobnie. Za dużo zbiegów okoliczności i faktów się łączących. Muszę zaczerpnąć więcej informacji w innym miejscu, zanim kobieta z baru zacznie brać mnie za wariatkę wypytującą o biznesmenów lub co gorsza Gold digger. Podziękowałam za pyszną kawę i pożegnałam się z nią.
Dalszym moim planem było udanie się do okolicznego kiosku. W końcu kto wie tyle co starsze panie przesiadujące w jednym miejscu po 12godzin dziennie. Bedąc już obok kiosku w oczy rzuciła mi się gazeta codzienna i wielkim napisem „Nadciąga kolejna fala Comorra" z ciekawości wzięłam ją do ręki i zaczęłam kartkować.
-Signora, należy się 1€ to nie biblioteka- powiedziała starsza babulka siedząca na małym taboreciku. Gdyby nie to że był wysoki, nie byłoby jej widać za stertami gazet i wieloma bezużytecznymi badziewiami dla dzieci.
Wyjęłam z kieszeni monetę i jej wręczyłam.
-Grazie, buona giornata- powiedziałam i opuściłam jej teren, żeby za chwilę nie kazała dopłacać mi za nadprogramowe stanie na jej wykupionym miejscu.
Czytając gazetę natrafiłam jedynie na parę wzmianek o tym, że miejscowa mafia staje się coraz agresywniejsza i dokonywała masowych egzekucji na swoich wrogach.
Najgłosniejsza z nich miała miejsca tydzień temu, gdzie nijaki Giuseppe M. został znaleziony całkowicie zmasakrowany w swojej willi, ale nie to było najgorsze, przy jego ciele nie znaleziono kropli krwi. Zniknęła cała życiodajna substacja z całego jego ciała.
„Może to jakiś nowy rodzaj tortur" pisali dziennikarze. „Zalecamy pozostać w domach do rozwiązania dziwnych sytuacji, a najlepiej by okoliczni mieszkańcy nie wychodzili z domów w godzinach działania mafijnych jednostek, czyli po godzinie 22"
-Szlag, dziwne- mruknęłam i przekartkowałam gazetę szukając innych informacji. Po co moja matka wzięła mnie w takie chore miejsce. Wzięła mnie w środek dziwnej wojny między mafiami i cywilami. Dlaczego akurat teraz musiałyśmy się tu pojawić i dlaczego barmanka powiedziała że rodzina nosząca nazwisko identyczne jak moja, jest zła.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 09, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MiejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz