Prolog

8 1 0
                                    


Siedzę na huśtawce i patrzę, jak jakaś pani robi dziurę w ziemi, żeby wsadzić w nią piękną białą różę. Trzymam książkę na kolanach, ale fabuła nie jest tak ciekawa jak kobieta o czarnych włosach przede mną, wygląda tak naturalnie.

Ma na sobie ubrudzone od błota ogrodniczki, czarne włosy upięła w niechlujnego koka, a przez pracę, którą wykonuje jej okulary w grubych czarnych oprawkach zsuwają się jej z nosa. Bardzo mi kogoś przypomina, lecz nie jestem pewna kogo, więc postanawiam wrócić do książki.

Chwilę później słyszę ciche śpiewanie czarnowłosej, postanawiam znów na nią spojrzeć. Tym razem stoi przy taczce i przebiera w kwiatach, najróżniejszych kolorów, gdy tak się jej przyglądam, zastanawiam się ile może mieć lat, nie wydaje się stara, lecz zmarszczki tworzące się w kącikach jej oczu mówią, że może mieć już swoje lata.

Do tej pory słoneczne niebo zapowiadało przepiękną pogodę, ale kiedy spoglądam na książkę zauważyłam krople deszczu, wtedy słyszę jej głos.

- Aurora! - woła do mnie machając ręką - Choć kochanie musimy się zbierać!

Wstaje, aby podejść do kobiety, która wyciąga do mnie ręce, gdy jestem już blisko, rozlega się strzał. Brudne od błota ogrodniczki czarnowłosej powoli zachodzą czerwienią, a ona sama upadła na kolana. Chce mi się płakać.

Rozglądam się w poszukiwaniu pomocy, nikogo nie ma. Zbliżam się do leżących okularów, by jej podać, lecz ona się nie rusza, przykładam rękę to jej policzka. Lodowata. Z tarasu dochodzi głośne pukanie, ale ja o nim nie myślę. Nie mogło minąć tyle czasu, żeby była taka zimna, boże co ja zrobiłam.

Ktoś chwyta mnie za ramiona i potrząsa mną, nic nie widzę przez lecące łzy. Ktoś krzyczy, a potem zdaję sobie sprawę, że to ja krzyczę, mężczyzna który mnie trzyma, chyba znał tą panią, bo płacze tak samo jak ja.

Chaos. Pan sadza mnie na ławce tyłem do ciała i zaczyna mnie uspokajać, gdy w końcu udaje mi się opanować oddech wtulam się w jego ciało, naglę czuję ciężar, podnoszę głowę i widzę czerwoną dziurę, z której leci krew na środku czoła mężczyzny.

Patrzę na białą różę, która zaszła czerwienią.

Krzyczę.

Fatalnie piękne latoWhere stories live. Discover now