Rozdział 1

4 0 0
                                    

Rosalyn

Siedzę właśnie za biurkiem w moim gabinecie i przeglądam dokumenty mojego nowego klienta. Za każdym razem kiedy na nie spoglądam na ustach mam triumfalny uśmieszek, ponieważ klient mojego największego wroga przeszedł do mnie.

Victor Lawence

Mój największy wróg od urodzenia i największy konkurent w moim świecie zawodowym.
Firmę odziedziczyłam po ojcu po którym przejęłam zamiłowanie do prawa. Kiedy byłam mała często przesiadywałam z nim w gabinecie i razem z nim przeglądałam dokumenty. Moze nic z nich prawie nie rozumiałam to i tak mnie to facynowało. Uwielbiałam czuć ze jestem w czymś potrzebna. Przeglądając wszystkie księgi na temat praw człowieka, praw karnych, liczba wszystkich protokołów. Boże uwielbiam to. I dalej uwielbiam.
Lecz nie bez powodu nienawidzę Victor'a. Omijając fakt ze kiedy byliśmy mali to zawsze miał minę jakbym zabiła mu chomika, to nigdy się do mnie nie odzywał jak już się trafiło to było cos wrednego.

Nasi ojcowie się od zawsze nienawidzili. Zawsze ze sobą konkurowali. Na studiach, miedzy firmami, w sadzie, w życiu prywatnym. Cały czas. Jedyne co nas łączyło to wieczna przyjaźń ich żon, a naszych matek. Zawsze były razem praktycznie jak siostry. Mieszkały na przeciwko siebie i chodziły do tych samych szkol. Nawet po takim czasie się to nie zmieniło. Co miesiąc na zmianę chodziły do swoich domów na herbatę i pogaduszki. Nasi ojcowie za każdym razem byli w pracy wiec mamy musiały brać nas ze sobą. Może nasza nienawiść narodziła się przez ojców. Nie wiem jak Lawence ale ja przebywałam cały czas z tata. Kiedy tylko mogłam jeździłam z nim do firmy. Byłam ta typowa córeczka tatusia. Od zawsze mi wpajał że Lawence'ów nie można lubić, wiec to pewnie przez to.

Po raz kolejny czytam papiery niejakiego Hermana Coopera który jest najbardziej znanym hotelarzem w całym Liverpool. Jak wcześniej wspomniałam był klientem  Lawence Official Law Firm, lecz przeszedł do niestety drugiej najbardziej prosferującej firmy która zarządzam od kiedy mój ojciec mi ja podarował kiedy skończyłam studia Whitney Law Company. Klient po prostu nie był zadowolony z niegrzeczności Victor'a i stwierdził ze nikt tam nic nie robił od dwóch miesięcy na temat jego sprawy. Od jakiegoś czasu po internecie chodzi informacja ze Lawence Official Law Firm ma jakieś kłopoty, ale jak zwykle nie uwierzyłam w takie plotki. Zawsze portale informacyjne utworzą cos nieprawdziwego tylko by zarobić. Ale teraz wydaje się że jest w tym ziarenko prawdy.

Już odrobine zmęczona zdjęłam z nosa okulary w czarnej oprawce i sięgnęłam po telefon firmowy.

- Iris przyniosłabyś mi kawę do biura? - poprosiłam moja sekretarkę z która znam się już ponad 2 lata i mam do niej wielkie zaufanie.

- Zaraz będzie gotowa. - odpowiedziała od razu

- Dziękuję.-podziękowałam i odłożyłam słuchawkę

Podniosłam się z krzesła, poprawiłam swoja czarna ołówkową spódnicę podeszłam do okna z którego miałam panoramę na cale centrum miasta co wiązało się również z tym ze bardzo dokładnie widziałam firmę Victor'a Lawence'a. Szczerze lubiliśmy ze sobą konkurować. Lubię mieć presje by dążyć do tego by być tylko lepsza.

Nagle mój telefon się rozdzwonił, a w tym samym czasie weszła Iris z moja kawa.

- Dziękuję, zamknij drzwi jak będziesz wychodzić - poprosiłam i po chwili zostałam sama w gabinecie

Wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na ekran a moim oczom ukazał się napis tata. Wcisnęłam zielona słuchawkę i przyłożyłam do ucha.

- Cześć tato.

- Witaj córeczko.

- Cos się stało?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 20, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Art Of LawOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz