KONIEC.

19 3 2
                                    

Razem z moim chłopakiem byliśmy na domówce. Ostatniej w naszym życiu. Leżeliśmy na łóżku w pokoju trzymając się za ręce, za ściany było słychać odgłosy muzyki. Byłam ledwo przytomna i czułam, że mój umysł już odpływa.  Było mi coraz zimniej, ale nic mnie nie bolało. Nie byłam na nikogo zła czy smutna, wręcz przeciwnie - cieszyłam się. Dalej trzymałam za rękę mojego ukochanego, jednak już coraz słabiej. Czułam, że siły zemnie upływały.

-To co? - powiedział Luis ostatnimi siłami - kolejny przystanek zaświaty?

-Z tobą zawsze - uśmiechnąłem się lekko.

Odchylam głowę i patrzę w biały sufit. Za ściana ludzie bawią się, nieświadomi tego co się z nami dzieje i nigdy nie poznają prawdy. Te 
tajemnice zabierzemy ze sobą do grobu i zostanie przybita gwoździami w trumnie.

Nagle Luis zaczyna się śmiać. Nie mam pojęcia dlaczego i skąd ma jeszcze na to siłę. Jednak jego śmiech jest uspokajający.

-Co cię tak bawi? - pytam się w końcu ostatkami sił.

-Po prostu...ciesze się, że skończymy tą męczarnie razem... - odpowiedział.

-Ja też...i wiesz co?

-No co?

-Najpierw oboje zostaniemy trupiątkami...

-Trupiątkami? - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

-Tak...trupiątkami - odpowiedziałam - później, szkieletorkami (?), a na końcu...

-Zapomnieni przez świat... - dokończył i wziął ostatni wdech.

Czuje jak powoli zaczyna puszczać mnie za rękę. Umarł pierwszy. Więc teraz kolej na mnie. Zamykam oczy i słyszę muzykę za ścianą. Lana del Rey. Nie zdążyłam pójść na żaden jej koncert, ale przynajmniej w ostatnich sekundach mojego życia, będzie towarzyszyć mi jej muzyka.

Moje serce przestaje bić.

-Case you and I, we were born to die.

Cause you and I, we were born to die?Where stories live. Discover now