Wprowadzenie: Początki szczęśliwych dni i niewinności

112 17 4
                                    

Harry był dziwakiem, tak mu powiedziano i sam to wiedział, nawet gdyby nikt mu nie mówił że jest dziwakiem to i tak by tak myślał. Był mniejszy i chudszy od innych dzieci, jego włosy były długie i roztrzepane w chyba każdą możliwą stronę a oczy były tak zielone że wiele osób pewnie się główkowało jak to możliwe. 
Było jednak coś czego ludzie chyba nie rozumieli, Harry lubił być dziwakiem! Jego dziwactwo sprawiało że czuł się specjalny i ludzie go unikali, to dobrze, nie lubił uwagi ludzi. Czuł się niekomfortowo gdy był obserwowany przez innych, na dodatek nie mógł robić tego co lubił gdy się na niego patrzyli! Nie mógł wspinać się po drzewach i dachach (na wypadek gdyby jego kuzyn go gonił), nie mógł rozmawiać z małymi wężami które znajdował w parku, nie mógł czesać swoich włosów (lubił czesać swoje włosy) i nie mógł zbierać kamyczków! To było okropne! Na szczęście jego wujek i ciocia (wiedział że nie powinien tego mówić ale ich nie lubił) nie lubili na niego patrzeć, mieli syna którego woleli obserwować bardziej, powiedzieli że wolą na niego patrzeć ponieważ go kochają, Harry uwielbiał być niekochany. Wiedział jak to brzmi ale to była prawda, może by mówił coś innego gdyby wiedział jak to jest być kochanym ale nie był pewien. 
Może będąc kochanym nie musiałby gotować dla swojej "rodziny"? Chociaż gotowanie był przydatne musiał przyznać. Może nie musiał by uciekać przed swoim kuzynem i jego przyjaciółmi? Ale wyrobił sobie przez to kondycję! Może by dostawał prezenty i przytulasy? Nie lubił być dotykany i patrząc na ilość prezentów które dostawał Dudley- Nie nie nie! Harry by płakał z nieszczęścia gdyby tyle dostał! Wolał chyba jednak być niekochanym. 

Ale był jednak ciekawy, może gdyby miał jednego rodzina to bycie kochanym było by lepsze? Nie wiedział i nie myślał o tym sporo, miał zadania do wykonania! Musiał zająć się ogródkiem i umyć naczynia i zrobić pranie- Miał dużo roboty! 
Tak więc trzymał się swojej rutyny: obudzić się, wykonać zadania, zjeść jeśli mógł, wykonać więcej zadań, wrócić do swojego "pokoju", wymknąć się, wrócić w porę , wykonać ostatnie zadania i iść spać i tak wyglądały jego wakacje.

Ale wszystko się zmieniło.

Mając sześć lat Harry poznał kobietę, była piękna. Skóra przypominała mu porcelanę, długie włosy o kolorze smoły spływały jej elegancko po plecach a biała sukienka zdawała się nawet piękniejsza na jej osobie pomimo bycia najzwyklejszą sukienką jaką można znaleźć. Pamiętał że miała biały kapelusz i pomimo patrzenia na nią długi czas nie mógł sobie przypomnieć jej twarzy. Pamiętał jednak że poznał ją w lecie podczas zbierania kamyczków, pamiętał że układał je kolorystycznie (lubił je układać), pamiętał że sięgając po kolejny zauważył że się na niego patrzy. Spojrzał w górę by się jej lepiej przyjrzeć ale ona tylko tam stała w ciszy, patrzyli się na siebie przez kilka sekund w ciszy.

--Dzień dobry. -- Przywitał się przerywając ciszę. -- Potrzebuje pani czegoś? Może kamyczka?

-- Jak się nazywasz? -- Zignorowała jego pytanie, jej głos jak dzwonki a ton tak delikatny że Harry prawie zaniemówił.

-- Harry. -- Odparł krótko i niepewnie.

-- Potter? -- Dopytała.

-- Tak.

Zapadła ponownie cisza, kobieta zdawała się nad czymś myśleć zanim skinęła głową i odeszła. Harry nie myślał o tym dużo, przynajmniej nie w tedy, po prostu wrócił do swoich zajęć. 
Szybko się jednak okazało że jego rozmowa zmieniła wszystko. 

~~~~~~

Od jego rozmowy minęły może cztery tygodnie i Harry nie mógł się przestać zastanawiać co i jak się stało. Niedługo po spotkaniu pięknej kobiety ciotka Petunia i wujek Vernon zaczęli się kłócić ale nie rozumiał czemu, kłótnia nawet nie dotyczyła jego! Po raz pierwszy Harry czuł się jak idiota patrząc na krzyczące na siebie wujostwo, nie rozumiał nic co mówili (a raczej krzyczeli) a ich akcje nie miały jeszcze więcej sensu! Nie obchodziło ich już czy Harry jest w komórce pod schodami (aka w jego pokoju) lub czy zje więcej niż mu wolno! Dla Harrego to była pozytywna zmiana ale jego kuzyn...po raz pierwszy Harry czuł się źle, zwykle był by zadowolony że coś nie poszło po myśli jego kuzyna ale nie tym razem.
Dudley był załamany zmianą, nie był już zauważany przez swoich rodziców praktycznie nigdy i widocznie się to na nim odbiło, dostawał od czasu do czasu prezenty jako przeprosiny że musi to wszystko znosić ale nawet one szybko się skończyły. Harry czuł się okropnie widząc jak Dudley płacze w parku samotnie bez swoich przyjaciół którzy woleli gonić Harrego niż pocieszać własnego przyjaciela.

Pewnego razu Harry postanowił w końcu z nim pogadać, nie było to jednak dla niego łatwe i rozumiał gdy Dudley był raczej agresywny gdy próbował go zagadać. Z czasem jednak jego kuzyn zaczął się otwierać aż w końcu Harry dostał swojego pierwszego przytulasa, eh, tak jakby. To raczej Dudley dostał przytulasa gdy podczas ich rozmowy wybuchł płaczem przez wszystko co się działo ale Harry i tak lubił to liczyć jako swój pierwszy uścisk.
Od tamtego dnia zaczęli być blisko, Harry uczył Dudleya jak wspinać się po drzewach i dachach, pomagał mu też z nauką gdy wrócili do szkoły (normalnie nie wolno by mu było być lepszym od swojego kuzyna ale wujostwo było zajęte sobą więc nawet nie zauważyli) i pokazał mu swoją kolekcję kamyków, myślał o powiedzeniu mu o swoich rozmowach z wężami ale postanowił że na to jeszcze za wcześnie. Dudley postanowił odwdzięczyć się Harremu poprzez pozwolenie mu spać w swoim pokoju i byciem jego osobistą ochroną przed swoimi dawnymi znajomymi.
Chłopiec musiał przyznać że to było dziwne, posiadanie przyjaciela było zaskakująco miłe i nie chciał aby to się kiedykolwiek skończyło! 
Ale nie mógł się powstrzymać przez zastanowieniem się na jedną rzeczą:
Czy gdyby nie porozmawiał z tamtą kobietą to dalej byłby samotny, głodny i w ciemnościach komórki pod schodami?
Ale myśląc o tym teraz... Kim była ta kobieta? Skąd ona wiedziała kim jest i gdzie go szukać? Czemu mu pomogła? Czy...Czy ona w ogóle chciała mu pomóc...? Może nie powinien o tym myśleć, przynajmniej nie teraz, na razie niech cieszy się chwilą póki taka jest, do póki nie jest sam, do póki nie jest głodny nie powinien o tym myśleć. Nie powinien o tym myśleć tak długo jak tylko może...

------

Tak więc nowa wersja starej książki tak jak obiecałem czy coś, tym razem postanowiłem zrobić to inaczej bo oryginalny koncept był taki meh... Mam nadzieję że wprowadzenie wam się spodobało, do następnego Bai~

Mama - RewriteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz