Prolog

3 1 0
                                    

27.07.2017 rok

- Wstawaj! No już zaatakuj mnie, pokaż co potrafisz!- Krzyczał starszy mężczyzna.

   Był wysoki gdzieś około metra osiemdziesiąt , nie był jakoś bardzo stary no może po trzydziestce. Miał krótkie czarne włosy i widoczny zarost.

- Nie mam już siły, możemy zrobić przerwę?- Zapytałam mężczyzny, leżałam na materacy do treningów.

- Twój ojciec kazał ci trenować do momentu aż mnie pokonasz.

- Mam dwanaście lat, a pan z jakieś trzydzieści. Nie mam szans.- Mruknęłam pod nosem.

   Mężczyzna się zaśmiał. Podszedł do mnie po czym pomógł mi wstać. Stałam w miejscu, ojciec kazał mi chodzić na treningi z samoobrony od kąd skończyłam dziesięć lat. To chore, naprawdę jak można kazać dziecku w takim wieku chodzić na takie zajęcia, gdyby tego było mało mam jeszcze boks. Jestem już tym trochę zmęczona, wolałabym teraz siedzieć z przyjaciółmi i rozmawiać o szkole niż trenować.

- Ostatnia runda, powalisz mnie i możesz zmykać na górę. Okej?

   Spojrzałam na mężczyznę po czym przewróciłam oczami. Stanęłam w pozycji stuprocentowej gotowości, i rzuciłam się na trenera. Uderzyłam go z pięści w brzuch, on złapał mnie za łokieć i wykręcił tak że stałam do niego tyłem. Miał przewagę był silniejszy i wyższy, ale za to ja byłam niska i zdeterminowana żeby już z tąd wyjść.

     Wyrwałam się z objęć mężczyzny, po czym kopnęłam go w krocze.

- AJ, Verena miałaś tego nie robić!

    Złapałam go za nogę, po czym wykorzystując ostatki sił wywróciłam go na materac.

- Wygrałam! Mogę już iść ?
 
      Mężczyzna podniósł się z materaca trzymając się za krocze. Pokiwał głową dając mi znać że mogę już iść.
   
      Zadowolona udałam się schodami na górę. Pokój ćwiczeń znajdował się w tak zwanej piwnicy, trzeba było wejść po schodach do góry do domu. Schody z piwnicy prowadziły na korytarz, a od korytarza na wprost była ogromna kuchnia w której aktualnie była moja mama która rozmawiała o czymś z tatą.

- O czym rozmawiacie?- Podeszłam do wyspy przy której siedział mój tato.

- O niczym kruszynko. Leć do góry się umyć.- Powiedział tata, pokiwałam głową po czym ruszyłam na górę.

   Ale ciekawość wzięła górę, chciałam wiedzieć o czym rodzice rozmawiają. Kucnęłam w połowie schodów, musiałam być cicho aby rodzice nie wiedzieli że podsłuchuje.

- Valentine chcę żeby nasze dzieci się pobrały gdy skończą osiemnaście lat.- Powiedział tata.

Kto to Valentino?

- To by było dobre dla nas.. Gdyby Verena poślubiła Nickolasa, stali byśmy się silniejsi.-Kontynuował ojciec.

Nickolas....

- Nie możesz jej kazać wyjść za kogoś tylko po to żeby podbudować swoją organizację!- Odparła mama. W jej głosie słychać było irytację i złość..?

- Wiem skarbie, poprostu rozważmy tą propozycję.

- Dobrze, ale jeżeli zrobisz coś czego Verena Nie będzie chciała to-..

- A ty co tu robisz? Ładnie to tak podsłuchiwać?- Elijah złapał mnie za ramię i zaprowadził do pokoju.

- Elijah to nie tak.. Ja tylko.. Ja..- Myślałam przez chwilę nad wymówką- Przewróciłam się na schodach..! Tak przewróciłam się..- Mówiłam przekraczając próg pokoju.

    Elijah spojrzał na mnie z widocznym rozbawieniem. Usiadł na moim łóżku i ręką poklepał miejsce koło niego. Podeszłam i usiadłam na łóżku. Oparłam głowę na ramieniu Elijah'a.

- Ver's nie powinnaś kłamać, dobrze o tym wiesz.

- Tak wiem.. Przepraszam, już nie będę. Obiecuję!- uśmiechnęłam się pokazując zęby.

     Elijah poklepał mnie po plecach. Eli był synem Clarissy, naszej kucharki. Mieszkali z nami, a Elijah zawsze był dla mnie jak starszy brat którego mi brakowało. Gdy miałam Siedem lat, wtedy go poznałam, jego mama miała się wtedy do nas wprowadzić. W ten dzień czułam się fatalnie, płakałam i nikt nie wiedział dlaczego. Na dworze było zimno i lało, był marzec więc ta pogoda była w miarę normalna w tym miesiącu. Od momentu gdy Eli przekroczył próg tego mieszkania, został częścią rodziny.

- O czym tak myślisz?- Spojrzał na mnie i objął mnie ramieniem.

- Myślałam o dniu kiedy cię poznałam.

- Wzięło cię na sentymenty?

- Niewiem tak poprostu..

- Pamiętasz jak miałem piętnaście lat a ty dziewięć, i twoji rodzice pojechali do urzędu a moja mama robiła coś w ogródku?

- Taak! Wtedy miałam ochotę na babeczki, i powiedziałeś że jeżeli chcę to możesz je dla mnie upiec.

- Dokładnie, widzisz jaki ja jestem wspaniały ?

- To nie tak że wszystkie babeczki były spalone, i twoja mama musiała interweniować bo urochomiliśmy czujniki dymu.- Powiedziałam pod nosem.

- Nie prawda!

- Jak to nie? Miałam przez ciebie karę na wchodzenie do kuchni i-..

     Przyłożył swoją dłoń do mojej buzi żebym nie mogła już gadać. Po czym od razu zaczął mnie gilgotać.

- Hahahahahah! Przestań.. haha proszee.- Od śmiechu bolał mnie brzuch.





 Broken MirrorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz