- Jak się dziś czujesz?
- Tak samo jak przez minione jedenaście miesięcy, sto dwadzieścia trzy dni i... - Popatrzyła na zegarek na prawym nadgarstku i przez chwilę liczyła w myślach. - Chciałam ci powiedzieć co do godzin, ale nie jestem dobra z matematyki.
- Szesnaście godzin, osiem minut - Kobieta po drugiej stronie biurka uśmiechnęła się łagodnie i podsunęła w jej stronę pustą kartkę i długopis.
- Nie - Młoda kobieta pokręciła głową - Nie mam dziś ochoty nic pisać.
- Na co masz w takim razie ochotę?
- Sama nie wiem, myślałam, że będę chciała się wygadać, albo nie wiem, wypić kawę - Wzruszyła ramionami - Ale jakoś przeszła mi ochota
- Opowiedz mi w takim razie co się u ciebie działo w ostatnim tygodniu - Nieco starsza kobieta poprosiła i zabrała przed chwilą podsuniętą kartkę papieru.
-Nic takiego, o czym warto mówić- Potrząsnęła głową, a kosmyki jej czarnych włosów podskoczyły wesoło - Byłam na zakupach - Zaśmiała się gorzko - Nie zrobiłam ich online, jesteś ze mnie dumna?
-Oczywiście, że jestem.
-Dojdziemy do momentu, w którym będziesz dumna, za to, że otworzyłam oczy- Powiedziała beznamiętnie i przeniosła mętne spojrzenie na swoją spódnicę, która rozłożyła się zamaszystym ruchem na miękkim fotelu- Kupiłam tą spódnicę, podoba ci się? - Kobieta kiwnęła głową - Ekspedientka zapytała mnie czy wybieram się na jakąś uroczystość, powiedziałam jej, że na pogrzeb, powinnaś była widzieć jej minę - Uśmiechnęła się, ale uśmiech nie dosięgł jej oczu - Po dłuższym zastanowieniu się jednak nie, nie powinnaś była widzieć jej miny.
-Dlaczego tak powiedziałaś? Dlaczego powiedziałaś, że wybierasz się na pogrzeb?
-Bo tak właściwe się na niego wybieram, każdy się na niego wybiera, od kiedy się urodził, to nieco smutne nie uważasz? Ale z drugiej strony również ironiczne - Uśmiechnęła się swawolnie - Życie to suka.
-Pomiędzy życiem, a śmiercią jest wielka przestrzeń, którą możesz zapełnić jak ci się tylko podoba.
-Ty zapełniasz swoją słuchaniem problemów innych, po cholerę to robisz?
-Żeby im pomóc.
-Pomagasz? - Kobieta pochyliła się do przodu i sięgnęła po cukierki w szklanej misce na biurku jej terapeutki - Czy naprawdę im pomagasz?
-Lubię w to wierzyć.
-Ja lubię wierzyć w czarną magię, ale jeszcze ani razu nie udało mi się nikogo zabić za pomocą zaklęcia z Harrego Pottera - Odchyliła się na fotelu - Więc, czemu twoje działa, a moje nie?
-Evie, - kobieta westchnęła - jaki jest cel twojej dzisiejszej wizyty?
-Myślałam, że to ty wpisałaś ją w mój kalendarz, no wiesz, żeby się upewnić, że nie skończyłam ze swoim życiem.
-Pamiętasz, gdy przyszłaś do mnie po raz pierwszy? Rok temu - Evie kiwnęła głową. - Powiedziałaś, że twój psychiatra to skończony idiota i daję głupie rady, jak "życie jest piękne", pamiętasz co ci wtedy powiedziałam?
-Nie pamiętam co miałam dziś na śniadanie Carolyn.
-Powiedziałam, że życie jest takie jakie je sobie narysujesz.
-Nie umiem rysować.
Carolyn westchnęła i zamknęła notes, przez chwilę siedziały w ciszy. Evie uśmiechnęła się słodko, udało jej się, znów, po raz kolejny, nic jednak nie poczuła, nic co miała zamiar wywołać.
CZYTASZ
Just a little bit sad
ChickLitOd kiedy pamiętam coś kryło się pod moją skórą i nie dawało mi spokoju, coś czego nie potrafiłam nazwać, coś co sprawiało że nawet najcieplejszy dzień stawał się zimny i ciepły. Nie wiedziałam co to było, ani co czułam, wiedziałam jedynie że zawsze...