ŚP. Anna Folk
31.12.2000 r. – 04.05.2022 r.
Na zawsze w naszej pamięci
Minął tydzień od dnia, kiedy niespodziewanie zostałam zabrana w nieznane. Początkowo nie miałam pojęcia, dokąd zmierzamy ani dlaczego. Po trzech godzinach jazdy, wreszcie zaczęłam rozpoznawać znane krajobrazy. Obrazy pól, drzew i kolorowych kwiatów stawały się coraz wyraźniejsze. Zboże przybrało złoty odcień, kwiaty stawały się coraz bardziej soczyście kolorowe, a drzewa prezentowały się w swoim pełnym pięknie. Mimo że minął zaledwie tydzień, różnica była ogromna. Deszczowa aura zniknęła bez śladu, a życie wracało do tej okolicy. Wiosna była tu magicznym czasem, kiedy wieś przeobrażała się w oazę zieleni, kolorów i dźwięków, odrodzenie przyrody po długiej, surowej zimie. Tutaj, jak wszędzie, natura budziła się do życia. We wsi można było słuchać śpiewu radosnych ptaków i obserwować zwierzęta ukrywające się w lasach.
Podróż samochodem trwała niemal wiecznie, a wewnętrzna cisza zaczęła mnie niszczyć. Minęło już kilka godzin od ostatniego naszego słowa – ani ja, ani on nie wypowiadaliśmy ani jednego dźwięku. Czasami miałam wrażenie, że zapomniał o moim istnieniu, bowiem jego jazda była daleka od standardowej. Jeździł agresywnie, wręcz jak wariat. Wyprzedzał, ciągle przyśpieszał, jakby uczestniczył w wyścigu. W sercu liczyłam sekundy do momentu, kiedy nasza podróż zakończy się tragicznie, zderzeniem z drzewem. Może ta śmierć byłaby lepsza? Porwanie – to właściwe słowo. Nikt nie zgodziłby się na to dobrowolnie. Moje marzenia krążyły teraz wokół chwili, kiedy policja nagle pojawi się w miejscu, w którym przebywam, i wyzwoli mnie z tego koszmaru. Przecież teraz, gdy on tak ostrożnie ignoruje wszystkie przepisy drogowe, ktoś musi zadzwonić na numer alarmowy. Muszę zostać uratowana.
- O czym tak myślisz? - zimny ton przebudził mnie z mojego letargu.
Nie chciałam odpowiadać. Nie miałam ochoty wdawać się w żadną dyskusję. Chciałam po prostu wrócić do mojego życia, do mojej rodziny, przyjaciół. Chciałam wrócić na uczelnię i do pracy. Do swojego życia.
- Nie musimy ze sobą rozmawiać. Twój wybór. Niedługo i tak zaczniesz gadać.
Po tych słowach wjechaliśmy do mojego rodzinnego miasteczka. Co tu, do licha, robimy? Czy on zamierza mnie tu zostawić? Ta myśl na chwilę podniosła mi na duchu. Wyobrażałam sobie, że za chwilę wrócę do swojego domu, rodzice przestaną się martwić o moje miejsce pobytu, a wszystko wróci do normalności. Chciałam w to desperacko wierzyć.
Nagle zatrzymaliśmy się przed cmentarzem, a on wysiadł z samochodu, aby otworzyć mi drzwi. Kiedy wyszłam, podał mi okulary przeciwsłoneczne i czapkę z daszkiem. Na początku nie rozumiałam, po co mam to zakładać. Może ktoś mnie rozpozna i wezwie policję? Jednak spojrzałam w stronę cmentarza i zaniemówiłam. Tam stali wszyscy, wszyscy poza mną. Moi rodzice, siostra, dziadkowie, wujowie, kuzyni, przyjaciele...
- Chodź – powiedział i złapał mnie za rękę.
Nie zbliżyliśmy się do tłumu, staliśmy kilka metrów od nich, aby nie wzbudzać sensacji. Wtedy usłyszałam te słowa.
- Ania była niesamowitą i cudowną osobą. Zawsze mogliśmy na nią liczyć. Teraz odpoczywa na wieki wieków. Patrz na nas z góry i strzeż nas od wszelkiego zła.
Rodzice stali nad grobem i obydwoje płakali, podobnie moja siostra. Reszta rodziny ocierała łzy i wspierała się nawzajem. Moja przyjaciółka przytulała się do swojego chłopaka, dławiąc się łzami. Dziadkowie ledwo stali. Lały się hektolitry łez.
Zrozumiałam wszystko. Oni myślą, że nie żyję. Wyrwałam się szybko do nich, ale złapała mnie silna dłoń i pociągnęła do tyłu. Spojrzał na mnie tymi zielonymi tęczówkami i pokiwał przecząco głową.
- Kochamy cię, słoneczko, i zawsze będziemy o tobie pamiętać – rozbrzmiewały kolejne słowa nad grobem.
Chciałam krzyczeć, że żyję, ale on mnie powstrzymał i przyciągnął do samochodu. Gdy siłą wrzucił mnie do środka, próbowałam uciec, ale drzwi były zablokowane. Usiadł i obserwował mnie, podczas gdy ja nie mogłam przestać płakać. Cała się trzęsłam. Pragnęłam wrócić do nich, powiedzieć, że wszystko jest w porządku, że żyję. I że będę żyć. Ale nie mogłam.
- Każdy z nas przeszedł na początku to samo. Nie jesteś jedyna. Potraktuj to jako rodzaj oczyszczenia oraz rozpoczęcia nowego życia. I nie rycz już, bo wyglądasz fatalnie – powiedział, po czym ruszył z piskiem opon.
Mało co pamiętam z tego pogrzebu. Mojego pogrzebu. Sytuacja mnie przerastała. Przez dobrą godzinę próbowałam się uspokoić, a gdy w końcu to zrobiłam, powietrze przecięły jego słowa.
- I co, nie było tak źle? – odezwał się, a ja obróciłam się w jego stronę, widząc lekki uśmiech na jego ustach.
Czas mijał, a ja wciąż nie mogłam się otrząsnąć z szoku. Wspomnienia pogrzebu, mojego własnego pogrzebu, nawiedzały mnie w snach i na jawie. Czułam, że świat, który znałam, już nigdy nie będzie taki sam. Codzienność stała się mroczna i nieprzewidywalna. Moje serce przepełniał ból i tęsknota za bliskimi, których myśli wciąż krążyły wokół mojej domniemanej śmierci. Każdego dnia zastanawiałam się, czy kiedykolwiek uda mi się powrócić do dawnego życia, do uczelni, pracy, rodziny i przyjaciół.
Jednak powoli zaczynałam dostrzegać, że moje nowe życie nie będzie tak proste do odzyskania. Każdy dzień stawiał przede mną nowe wyzwania i pytania bez odpowiedzi. Kim byli ci ludzie? Dlaczego mnie porwali? I co chcieli osiągnąć?
Mijały tygodnie, a ja wciąż byłam więziona przez nieznanego oprawcę. Próby ucieczki kończyły się fiaskiem. Mężczyzna, który mnie porwał, stale kontrolował każdy mój ruch. Z czasem zaczęłam zdawać sobie sprawę, że muszę być ostrożna i cierpliwa, aby znaleźć odpowiedni moment do ucieczki.
Pewnego dnia, podczas jednej z nielicznych chwil samotności, znalazłam w kieszeni starej kurtki mały notes i długopis. Zaczęłam pisać, opisywać wszystko, co mnie spotkało, w nadziei, że kiedyś ktoś to przeczyta. Było to dla mnie formą terapii i jedynym sposobem na zachowanie resztek zdrowego rozsądku.
Moje zapiski stały się moim jedynym towarzyszem, moją ucieczką od rzeczywistości. Pisałam o każdej emocji, każdej myśli, każdej próbie zrozumienia, dlaczego to wszystko się stało. W tych notatkach była cała moja nadzieja na przyszłość, nadzieja, że kiedyś odzyskam wolność i powrócę do życia, które mi odebrano.