Wojna, tak naprawdę każdy zna jej oblicze, prosto z frontu pola bitwy, z opisów niezliczonych ksiąg, stojąc z boku, z koszmarów. Wojna zawsze kończy się obupólną klęską zawsze jest pełna krwi, krzyku, cierpienia, łez, potu i bólu. Nawet wojny mistycznych stworzeń takich jak anioły i demony nie łamią tej zasady...
I wszystko zaczęło się, gdy jeden z aniołów chciał wnieść zmiany, usunąć bariery pomiędzy rasą ludzką i aniołami oraz demonami, zmienić wszystko na lepsze i pozbawić Celestia Realm zakłamanych bytów o śnieżnobiałych skrzydłach, które ślepo podążały za ideałami i moralnościami swojego pana. Wyższego stwórcy, którego ton i czyny zawsze opisywano w księgach jako zupełnie spokojne, hojne, dobroduszne, miłosierne postępowanie. A tymczasem on bezkarnie niszczył ludzki świat, wpajał ludziom swoje morały nie mające sensu, władał ich strachem, by móc ich prowadzić, stworzył własne prawa pełne nie jednoznacznej brutalności i okrucieństwa. Strefy niebieskie przestały być rajem, a prawdę zdawał się dostrzegać tylko on, jako jeden z niewielu miał zamiar zakończyć falę urojonych przekonań, zbić taflę nieskazitelnie czystego majestatu siły wyższej wykorzystującej przywilej władzy i strach jak broń.... W końcu jeżeli chcę się coś nazywać rajem nie powinno być w nim cierpienia, a w obecnym "raju" cierpieli aniołowie, on i jego bracia. Im więcej cierpienia tym trudniej stać z boku i udawać, że jest się na to obojętnym, postanowił więc nie udawać i chronić rodzinę.
Tego dnia niebo zadrżało, jasny niebieski kolor momentalnie stał się zupełnie ponury i szary, gdy anioł niosący światło sprzeciwił się tyranicznym rządom anioły na nieboskłonie słyszały po raz pierwszy tyle krzyków i tak pełnych bólu słów. Część, w tym jego bracia wsparli go Samuel był tym, który chciał wnieść zmianę, zmienić to co w zupełnie z pozoru normalny sposób z czasem procesu stało się czymś codziennym dla śmiertelników, nie chciał władzy, nie chciał kłamstwa przeżerającego ten "raj" z każdej strony, jedynym czego pragnął była wolność, poczucie bezpieczeństwa, prawdziwa dobroć i brak kłamstwa, a zarazem pojednanie światów zupełnie odrębnych. Potraktowano go jednak jak wroga, rozpoczęły się stulecia walki, pokaz siły i brutalności, niebo zmieniło się w pole bitwy uskrzydlonych istot.
Wielu straciło życie chociaż mówiono, że nie da się zabić stworzenia nieśmiertelnego, wojna jednak nie znała słowa sprzeciwu, nieśmiertelność stała się mitem i fikcją, gdy anielskie zdolności stworzyły tak zwaną "białą broń" nie taką zwyczajną, broń ta była zdatna do śmiertelnego ugodzenia w rękach nadprzyrodzonych istot, tak obalono istotę nieśmiertelności... Wielu straciło przez stulecia walki siłę, życie, nadzieję, marzenia długa walka i głębokie krwawe rany doprowadziły do klęski Samuela i jego rodziny, w tym dniu Lilith straciła życie, w tym dniu zakończyła się wojna, w tym dniu upadły prawdziwe anioły...
..... Wtedy właśnie umarł anioł niosący światło, a z nim nadzieję, na jego miejsce zrodził się demon zwany Lucyferem uznany za dumnego, strącony z nieba stracił wszystko na czym mu zależało... Wszystko oprócz rodziny, która i tak została skrzywdzona.
Przez niego, przez jego dumę, przez jego przekonanie o zwycięstwie... Popełnił błąd i jego nie uwaga doprowadziła go do bolesnych skutków dzięki, którym zderzy się z brutalną rzeczywistością, wpadli w sidła ciemności z jego winy tego nie jest w stanie w głębi duszy zaprzeczyć... Pytanie tylko, który z upadłych aniołów tak naprawdę cierpiał na tym najbardziej...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Młody demoniczny książe słyszał już o zakończeniu wojny pomiędzy aniołami, nie wiedział jak się rozstrzygnęła. Daivolo był tylko pewny tego, że mimo wszystko jego marzenie o pojednaniu trzech światów mimo, że odebrane jak żart przez rodziców, oddalające się od niego mogło się ziścić, nie chciał tak łatwo go puścić w zapomnienie Devildom był miejscem, w którym się urodził, jego domem, miejscem w którym się wychowywał nie ważne jak nie byłoby okropne, przecież zawsze można było coś zmienić, a on jak niepoprawny optymista wierzył w to z pełną świadomością tego, że miał wkrótce objąć tron po ojcu, który z jego przekonań był zdecydowanie nie zadowolony. To było jego najmniejsze zmartwienie, na ten moment i na najbliższy czas. W tym momencie bardziej niż cokolwiek innego doskwierała mu samotność, miał jedynie Barbatosa po swojej stronie, tylko według demonicznego lokaja jego marzenia mimo, że były warjacją to były warte podjęcia ryzyka, mógł stracić wiele, ale zyskać jeszcze więcej, dlatego im większe miał plany tym więcej czasu spędzał na myśleniu i planowaniu jak to wszystko wprowadzić w życie, nie skupiał się na obowiązkach przystających przyszłemu królowi tego miejsca, one nie wydawały mu się takim priorytetem jak zmiana czegokolwiek na lepsze, dlatego mimo wszystko bagatwlizował prośby ojca skierowane do jego osoby i skupiał się na tym co on uważał za ważne, a nie jakaś nudna arystokracja.
CZYTASZ
🪽You really fall from heaven to me~ / Daivolo x Lucifer / Obey me one-shot ✯❦
FantasyKażdy potrafi opowiedzieć historię na swój sposób nie znając początku, a czasami to właśnie początek zmienia całe spojrzenie na historię... Ta sama historia może brzmieć zupełnie inaczej z innych ust, dlatego możemy słuchać tej samej historii nie n...