Z utęsknieniem wiadomości wypatruje
Doskonale wiem że się rozczaruje
Każdy ma swoje sprawy
Na co im moje dyrdymały
Nie mogę oczekiwać niczego
Po co im dodatek mojej osoby do życia spokojnego
Smutna prawda powtarzalna dość
Ta prawda tkwi w mej psychice niczym w gardle ość
Kontakt zanika z czasem
Ja zostaje sam z emocjonalnym rozgardiaszem
Tyle razy to przerabiałem
Czemu nadal się tym zaskakiwałem
Wszystko przemija taka kolej rzeczy
Moje doświadczenie temu nie przeczy
Znużony jestem racje mając
Każda ma relacja ucieka niczym przestraszony zając
Obserwuje wydarzenia znając zakończenie
Daje tym sobie tylko cierpienie
Nowa nadzieja umiera tak szybko jak w nią uwierzę
Ile to razy tak było nie zmierzę
Łzy mają ochotę wypłynąć
Gdyby tylko emocje mogły razem z nimi spłynąć
Czy czuje za dużo czy wręcz za mało
Ciągle myślę że mnie pojebało
Czemu nadal próbuje
Kolejne powody by pesymizm wygrał znajduje
Bez sensu to wszystko
Moje chęci zanikają jak gaszone ognisko
Kogo winie to retoryczne pytanie
Że sam sobie jestem winien to oczywiste zdanie
Zmęczony w lustrze oczami piwnymi
Dzielących się jednym spojrzeniem tak wieloma bólami moimi
Przeznaczenia nie zmienisz nie ważne jak się starasz
Przez niepowodzenia tylko z czasem zmysły postradasz
Nie istotne to wszystko jak i cały ja
Moja egzystencja z kolejnymi stratami trwa