(one shot) bojanxkris (angst, hurt/comfort)

32 2 2
                                    

Pov:Bojan (powiedzcie że nie tylko ja jestem shiperką tego)

Nigdy nie sadziłem że to się stanie. Międzynarodowa kariera i wiele więcej fanów nie tylko z mojego kraju to rzeczy o których zawsze marzyłem. Szczerze myślałem że to 21 miejsce nic nie zmieni, i nadal będzie tak samo jak było, ale nie. Właśnie siedzę na balkonie mojego pokoju hotelowego. Nawet nie pamiętam gdzie jestem, wiem tylko że jutro, a właściwie dzisiaj mamy koncert na który bilety wyprzedały się w parę minut, ale to dlatego że to małe miejsce. Doskonale pamiętam jak to dawało mi szczęście, dzisiaj nie umiem cieszyć się niczym. Teraz te koncerty i nowe piosenki to czysta formalność, którą trzeba załatwić bo mamy deadline (idk czy dobrze napisałam raczej nie). Staram się udawać że potrafię się cieszyć z życia, po prostu nie chcę martwić chłopaków, już i tak mamy dużo na głowie, a ja im tylko dołożę zmartwień. Ten ostatni atak paniki sprawił że ludzie zaczęli się o mnie martwić, ale teraz to raczej ucichło. Szczerze to ludzie nie wiedzą o mnie wiele. Nie wiedzą chociażby że na ciele mam pełno blizn które za wszelką cenę staram się ukrywać. Nawet chłopcy z zespołu tego nie wiedzą. Boję się o swoje życie. Kiedy tu siedzę już kilka razy pomyślałem żeby wyskoczyć, a to dość duży hotel, więc raczej bym tego nie przeżył. Może to i lepiej. Usłyszałem dźwięk powiadomienia typowy dla Messengera. To od Krisa.
Mogę do ciebie tam podejść? Martwię się trochę.
Odpisałem mu że może, w sumie rozmowa z kimś dobrze mi zrobi (bez skojarzeń) Dosłownie 30 sekund później usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
- My tam piszemy na grupie, a ty nawet nie czytasz. - wyszeptał chłopak
W odpowiedzi dostał ciszę
- Po prostu się o ciebie martwię, od 2 tygodni nie widzę cię z jedzeniem. W ogóle jakiś inny się wydajesz, jeśli nie chcesz mówić to ok, ale wiedz że będzie ci lepiej, a ja nikomu nie powiem. - powiedział i popatrzył mi w oczy.
- Jest ok, tylko chwilowy gorszy czas. - zapewniłem go, ale oboje wiemy że tak nie jest
- Który trwa od kilku miesięcy. - wyszeptał i złapał mnie za bark.
- Ugh, no dobra... - i powiedziałem mu wszystko.
- samookaleczanie, głodówki, Bojan ty sam się niszczysz. Proszę cię, idź na terapię, to ci pomoże. - powiedział że zmartwieniem w głosie
- Przepraszam. - wypowiedziałem to słowo i spuściłem głowę
- Nigdy nie przepraszaj za to jak się czujesz. Jestem z ciebie bardzo dumny, że powiedziałeś mi o tym. Mało ludzi to potrafi. - przytulił mnie - masz zakaz przepraszania.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałem sarkastycznie
- m...możesz mi je pokazać? W sensie te blizny. - jąkał się i spoważniał
Byłem w krótkich spodenkach, więc po prostu lekko podwinąłem nogawki. W jego oczach pojawiły się łzy, ale chyba bał się tego pokazać, bo od razu je wytarł.
- Mogę ich dotknąć? - ledwo udało mu się to powiedzieć, bo krztusił się łzami.
Z lekkim oporem zgodziłem się, a on dotykał wypukłych blizn i wgłębień, bo od 2 tygodni prawie nie jedzenia niczego dość mocno schudłem, a przez to uwydatniły się moje kości. Podczas gdy brunet płakał, ja zrobiłem się słaby i po prostu upadłem z krzesła. Nie słyszałem ani nie widziałem już nic.
Pov: Kris
Bojan upadł na podłogę, a ja zamarłem, nie wiedziałem co mogę zrobić, więc po prostu wziąłem go na ręce i zawiozłem do szpitala. Kiedy czekaliśmy na SOR-rze napisałem do chłopaków co się stało, oczywiście pomijając to co powiedział mi przyjaciel. Nie czekaliśmy długo, bo przyjęli nas poza kolejką. Lekarz kazał mi go zostawić na badania, a ja miałem czekać przed salą. Czekałem może z godzinę, ale dla mnie to było jak doba. W tym czasie obwiniałem się za to. Gdybym miał tę odwagę i porozmawiał z nim wcześniej, teraz by go tu nie było i pewnie nie byłoby idealnie, ale lepiej niż teraz. Nagle zza białych drzwi wszedł lekarz
- Chłopak zagłodził się na śmierć. - powiedział bez żadnego wyczucia
- Czyli on umarł? - zapytałem lekarza, choć odpowiedź już miałem. Mój najlepszy przyjaciel nie żyje. - Jak na razie tak nam się wydaje, nie ma funkcji życiowych, ale zwarzywszy na to że prawie nic nie jadł od dłuższego czasu, może z tego wyjdzie. Oczywiście będziemy mu podawać pokarm kroplówką, (idk czy tak się da, medycyny to ja nie kończyłam) a jeżeli się wybudzi to zobaczymy czy będzie chciał cokolwiek jeść. - zrobił mi tym nadzieję, ale małą. Gdy wszedł do sali chciałem napisać do chłopaków, ale padł mi telefon. Kurwa, zawsze w najgorszych momentach pomyślałem i podłączyłem urządzenie do powerbanka, którego zawsze mam w plecaku. Włączyłem go z nadzieją na jakiekolwiek powiadomienie, ale jedyne jakie miałem to takie że ktoś polubił mi zdjęcie na Instagramie. Napisałem do chłopaków dość długą wiadomość o tym że dla mnie też to trudne i w ogóle, i że jest jeszcze szansa na to że przeżyje. Nikt nie odpisał, a wszyscy oprócz Nace byli aktywni. Nagle pojawił się dymek świadczący o tym że ktoś pisze, byłem zbyt zdezorientowany by sprawdzić kto to, ale alpaka na profilowym znacznie wyróżniała się na tle innych. Napisał że naraz przyjadą. Oni chyba poza przepisami są, bo dojechali tu w 5 min, a ja z Bojanem jechałem tu z 15. Wtedy wyszedł ten sam lekarz co wcześniej. - Przywróciliśmy funkcje życiowe. Jest w bardzo ciężkim stanie. Nie jest stabilny dlatego zdecydowaliśmy przewieść do na OIOM. - dodał nam tym bardzo dużo nadziei, a ja nie wytrzymałem. Po prostu wybuchłem płaczem. Każdy z chłopaków zaczął mnie pocieszać i przytulać, a ja po prostu chciałem być teraz sam, więc poszedłem do toalety. Szukałem jej chyba z 3 minuty, ale się udało i zamknąłem się w kabinie. Byłem bardzo zestresowany, a moje nerwowe tiki dały się we znaki. Zacząłem drapać doszczętnie wydrapane już nadgarstki i całe przedramienia. Zaczęły lecieć z nich już krople krwi, w sumie co się dziwić? Dzisiejszy dzień i noc były dość stresujące. Jure chyba zauważył że nie ma mnie od dłuższego czasu, i po mnie przyszedł, ciekawe ile on szukał tego kibla.

Kris x bojan one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz